Politolog komentuje orędzie Trumpa: Staje się dyrygentem w orkiestrze populistycznych muzykantów

Daniel Świerżewski
Opracowanie:
Zdaniem politologa prof. Arkadiusz Modrzejewskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, w przemówieniu Trumpa nie było niczego nowego
Zdaniem politologa prof. Arkadiusz Modrzejewskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, w przemówieniu Trumpa nie było niczego nowego PAP/EPA/WIN MCNAMEE / POOL
- W wystąpieniu prezydenta Trumpa przed Kongresem nie było niczego nowego. Prezydent USA staje się dyrygentem w orkiestrze populistycznych muzykantów - ocenił w rozmowie z PAP dyrektor Instytutu Politologii UG dr hab. Arkadiusz Modrzejewski.

SPIS TREŚCI

Trump wystąpił przed Kongresem

We wtorek prezydent USA Donald Trump wygłosił orędzie przed połączonymi izbami Kongresu. Ogłosił, że w ciągu kilku tygodni rządów osiągnął więcej niż jakikolwiek inny prezydent. Mówił też, m.in. o gotowości Rosji i Ukrainy do zawarcia pokoju oraz planach odzyskania Kanału Panamskiego i aneksji Grenlandii.

Zdaniem politologa prof. Arkadiusz Modrzejewskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, w przemówieniu Trumpa nie było niczego nowego. "Usłyszeliśmy te same samozachwyty; wymienił tych samych wrogów, których wskazywał wielokrotnie" - stwierdził.

Trump „dyrygentem w orkiestrze populistycznych muzykantów”

Jego zdaniem Trump nie różni się w tej materii od innych populistów. "Ze względu jednak, że jest prezydentem USA staje się dyrygentem w orkiestrze populistycznych muzykantów. A że potrafi uwodzić, widzimy po reakcjach polskiej prawicy, która bez mała bezkrytycznie przyjmuje każde jego słowo i decyzję, potrafiąc uzasadnić i usprawiedliwić największą bzdurę i kłamstwo" - ocenił ekspert.

W trakcie wystąpienia Trump powiedział o liście, który otrzymał od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego zamieszczonego wcześniej na portalu X, w którym ukraiński lider wyrażał żal z powodu kłótni w Gabinecie Owalnym i deklarował gotowość, "by jak najszybciej zasiąść do stołu negocjacyjnego, aby przybliżyć osiągnięcie trwałego pokoju" oraz podpisania umowy o minerałach. Wbrew wcześniejszym doniesieniom Trump nie ogłosił żadnego przełomu w sprawie tej umowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Zdaniem prof. Modrzejewskiego był to sygnał złagodzenia tonu wobec prezydenta Zełenskiego. "W wypowiedziach Trumpa pojawiły się oczywiste przekłamania, jak m.in. liczba ofiar liczonych w milionach po stronie ukraińskiej i rosyjskiej" - powiedział.

Nie wskazał Rosji jako agresora

Zaznaczył, że zabrakło w wypowiedzi Trumpa wskazania Rosji jako agresora. "Ta relatywizacja jest bardzo - z pragmatycznego punktu widzenia - niebezpieczna, bo wzmacnia Rosję. Z moralnego, nieakceptowalna" - ocenił i dodał, że prezydent USA odpowiedzialność za wojnę przenosi na ofiarę. "To musi rodzić nasze oburzenie i stanowczy sprzeciw" - zaznaczył politolog.

Prof. Modrzejewski, oceniając wystąpienie Trumpa, zwrócił uwagę, że potwierdził on "swój konfrontacyjny styl w polityce zagranicznej". "Już nie tylko najbliżsi sąsiedzi, czyli Meksyk i Kanada, sojusznicza Unia Europejska oraz Chiny są celem nakładania ceł, ale grozi się nimi także Korei Południowej, Brazylii i RPA" - wskazał ekspert.

Podkreślił, że jego zdaniem Trump dąży do rozchwiania systemu międzynarodowego, widząc w tym możliwości dla Stanów Zjednoczonych. "Nie dostrzega przy tym zagrożeń. To bardzo nieodpowiedzialne i ryzykowne" - ocenił.

Świat jak korporacja

Dodał, że zarządzanie światowym mocarstwem, jak międzynarodową korporacją, może przynieść wkrótce opłakane efekty, także dla samych Amerykanów. "Amerykański sen, o którym wspominał wielokrotnie, może stać się koszmarem. Już jest z pewnością dla Ukraińców i coraz częściej partnerów USA z Europy, niewykluczone, że będzie i dla samych Amerykanów, w tym wyborców Trumpa" - powiedział.

Prof. Modrzejewski wskazał, że w Kongresie można było zauważyć "podzieloną Amerykę". Z jednej strony entuzjastyczni Republikanie, którzy "zdawali się konkurować, kto głośniej będzie skandować nazwisko prezydenta", z drugiej "milczący i siedzący Demokraci, przeżywający traumę porażki".

Dwie Ameryki

Zwrócił uwagę, że w trakcie wytępiania Trumpa wyprowadzono z sali demokratycznego kongresmen Al Green'a, który starał się przekrzyczeć prezydenta i zakłócać jego wystąpienie. Natomiast dwóch innych kongresmenów demokratycznych opuściło salę. "Mamy dwie Ameryki. Spolaryzowane społeczeństwo amerykańskie na skalę niespotykaną chyba od czasów wojny secesyjnej" - ocenił politolog.

"Po jednej stronie Demokraci z minorowymi twarzami i ci milczący Republikanie, dla których obecny gospodarz Białego Domu i jego administracja są porażką i tylko strach przed utratą pozycji nie pozwala im głośno krytykować prezydenta. Po drugiej stronie zadowoleni z siebie Republikanie, którzy nawrócili się na populizm. To, co wcześniej było marginesem, jak Tea Party, weszło do republikańskiego mainstreamu i dziś rządzi największym mocarstwem świata" - powiedział.

Zdaniem Szefa Instytutu Politologii UG, Trump w trakcie przemówienia przed połączonymi izbami Kongresu "dał dość mierny i narcystyczny, popis oratorski". "Z niezachwianą wiarą w siebie Trump mówił o sukcesach, jakie osiągnął on i jego administracja w ciągu kilku tygodni od objęcia urzędu, dezawuując osiągnięcia poprzedników, przede wszystkim Joe Bidena" - powiedział.

Zwrócił również uwagę, że Trump w trakcie przemówienia nie omieszkał porównać siebie do Jerzego Waszyngtona, byłego prezydenta USA, uważanego za ojca narodu amerykańskiego.(PAP)

pm/ mow/

Źródło:

Polska Agencja Prasowa
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Papież zaapelował do pojednania tam, gdzie toczą się wojny. Pozdrowił też uczniów

Papież zaapelował do pojednania tam, gdzie toczą się wojny. Pozdrowił też uczniów

W.Kosiniak-Kamysz: Zawsze młodzi ludzie głosują przeciwko obecnej władzy

ROZMOWA
W.Kosiniak-Kamysz: Zawsze młodzi ludzie głosują przeciwko obecnej władzy

Wróć na i.pl Portal i.pl