Potrójne morderstwo w Borowcach. Mijają już trzy lata od tej zbrodni. Podejrzany Jacek Jaworek wciąż jest poszukiwany na całym świecie

Katarzyna Stacherczak
Mijają trzy lata od zabójstwa w Borowcach. Jacek Jaworek jest poszukiwany na całym świecie
Mijają trzy lata od zabójstwa w Borowcach. Jacek Jaworek jest poszukiwany na całym świecie arc DZ
Zbrodnia, do której doszło w lipcu 2021 roku w niewielkiej miejscowości pod Częstochową wstrząsnęła całą Polską. W jednym z domów zginęła - od strzałów z broni palnej - trzyosobowa rodzina. Cudem przeżył 13-latek. O popełnienie tej makabry podejrzany jest Jacek Jaworek. Mężczyzna miał zabić swojego brata, żonę i ich 17-letniego syna. Mimo że od tego momentu mijają właśnie trzy lata Jacek Jaworek wciąż jest nieuchwytny. - Jacek Jaworek jest poszukiwany na całym świecie. Jeśli się gdzieś ukrył, to doświadczenie pokazuje, że za jakiś czas po prostu wpadnie – nawet zupełnie przypadkowo - w ręce organów ścigania - mówi Waldemar Krawczyk, kryminalistyk.

Spis treści

Potrójne morderstwo w Borowcach

Borowce to niewielka wieś w gminie Dąbrowa Zielona, w powiecie częstochowskim, położona w środku dużego kompleksu leśnego. W sumie liczy ona ok. 40 domów. Wielu mieszkańców całe życie spędziło w Borowcach, ale są i przyjezdni. To rodziny, które kupiły domy z myślą o odpoczynku w spokojnych stronach. Wieś jest niewielka, ale zadbana. Trudno uwierzyć, że w lipcu 2021 roku w tej malowniczej i spokojnej miejscowości rozegrał się rodzinny dramat, który wstrząsnął całą Polską i za którym stoi poszukiwany Jacek Jaworek.

Dokładnie 10 lipca 2021 roku - w domu z czerwonej cegły, jedynym takim w całej wsi - od strzałów z broni palnej zginął brat Jacka Jaworka - Janusz, jego bratowa Justyna (obydwoje mieli 44 lata) oraz ich 17-letni syn Jakub. Niektórzy sąsiedzi mówili, że słyszeli w nocy strzały. Nie spodziewali się jednak tak makabrycznego scenariusza.

Gdyby nie to, że przez długi czas przed jednym z domów w Borowcach paliły się znicze i pilnowały go jednostki policji, nikt nie pomyślałby, że w tak spokojnym miejscu na Ziemi mogło dojść do takiej potwornej zbrodni.

Podejrzanym w tej sprawie od razu był Jacek Jaworek – wówczas pięćdziesięciodwuletni mieszkaniec Częstochowy. Według Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, podczas tragicznego zdarzenia padło w sumie dziesięć celnych strzałów, w wyniku których nastąpiła śmierć wszystkich trzech osób. Prawdopodobnym motywem tej trudnej do zrozumienia zbrodni były nieporozumienia finansowe, dotyczące podziału ojcowizny.

Rozpoczęły się intensywne poszukiwania podejrzanego - na niespotykaną wręcz skalę. Zaangażowano w nie wiele służb. Użyto najnowocześniejszego sprzętu śledczych. Wydano także list gończy za zabójcą rodziny. Borowce i pobliskie tereny przeczesywali nawet policjanci z Niemiec wraz z psami saksońskimi, które miały pomóc w wytropieniu sprawcy. Na nic to się jednak zdało.

Wieś ogarnął strach. Większość mieszkańców mówiła, że boi się opuszczać własne posesje. Tylko zza ogrodzeń wypatrywali kolejnych, policyjnych samochodów. Strach był nawet przed wejściem do otaczających miejscowość lasów. Nikt nie wiedział, gdzie Jacek Jaworek może się ukrywać i czy nagle nie zapuka właśnie do ich drzwi. Ten scenariusz, biorąc pod uwagę liczbę funkcjonariuszy, którzy przebywali wówczas na tym terenie, wydawał się oczywiście niemożliwy. Przez głowy mieszkańców i takie podejrzenia się jednak przewijały.

Mimo że od tego momentu mijają właśnie trzy lata podejrzany wciąż jest nieuchwytny. Jest poszukiwany listem gończym, europejskim nakazem aresztowania i czerwoną notą Interpolu. Nadal aktualne pozostają dwie wersje wydarzeń. Pierwsza zakłada, że Jaworek żyje i ukrywa się gdzieś w Polsce albo za granicą, a druga – że nie żyje i jego zwłoki są w nieustalonym miejscu.

Poszukiwany żywy lub martwy

Śledczy wiedzą, że podejrzany Jacek Jaworek przed laty pracował za granicą - między innymi w Szwajcarii, Niemczech i we Włoszech. Istnieje więc możliwość, że właśnie w którymś z tych krajów może się ukrywać.

O sprawie ponownie zrobiło się głośno w listopadzie 2022 roku, kiedy to kilkuset policjantów, wspieranych przez ratowników GOPR, żołnierzy WOT, mundurowych Straży Leśnej oraz strażaków OSP przeczesywało okolice Borowców szukając ciała Jaworka. Akcja trwała przez kilka dni i nie przyniosła rezultatu.

W czerwcu 2023 śledztwo w tej sprawie zostało zawieszone. Do tego momentu przesłuchano ponad 100 świadków, w tym mieszkańców miejscowości Borowce, rodzinę i znajomych podejrzanego oraz inne osoby, które mogłyby mieć wiedzę o przedmiotowym zdarzeniu, miejscu pobytu podejrzanego oraz jego sytuacji rodzinnej.

Przesłuchiwany był również 13-letni syn zamordowanego małżeństwa, któremu jako jedynemu udało się uciec z miejsca tragedii. Częstochowska prokuratura badała wiele wątków związanych z poszukiwaniami Jacka Jaworka. Sprawdzana była m.in. sprawa paczki, która dotarła z Francji do Borowców. Była ona zaadresowana na adres remizy OSP, ale na Jacka Jaworka, mimo że nigdy nie był on strażakiem. Paczkę wysłała jedna z firm gigantów na rynku internetowym.

- W śledztwie uzyskano także kilkanaście opinii biegłych m.in. z zakresu genetyki sądowej, informatyki, daktyloskopii, broni i amunicji, badań chemicznych, fonoskopii i badań poligraficznych. Ponadto uzyskano materiał dowodowy, o który zwrócono się w ramach międzynarodowej pomocy prawnej do władz Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Niemiec, Cypru i Irlandii - przypomina prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Poszukiwania wciąż trwają

Do dziś mieszkańcy Borowców pod Częstochową nie mogą otrząsnąć się po tej tragedii. Także rodzina chłopca, który jako jedyny uratował się z masakry dokonanej przez Jack Jaworka, wciąż nie może zapomnieć o tym, co się stało 10 lipca 2021 roku.

Niektórzy przeprowadzili się na wieś pod Częstochową, aby odpocząć od miejskiego zgiełku. Inni mieszkali tu od lat. Nikt jednak nie spodziewał się, że niemal za ich płotem rozegra się dramat, który tam naprawdę na zawsze odmieni ich życie. Niektórzy Jacka Jaworka znali tylko z widzenia, inni mieli z nim większy kontakt. Chyba jednak nikt nie podejrzewał, że może posunąć się do tak makabrycznych czynów. Obecnie życie mieszkańców - przynajmniej z pozoru - wróciło do normalności. Świadomość, że Jacek Jaworek wciąż może być na wolności, wcale nie pomaga. A co, jeśli jednak postanowi wrócić? Takie myśli mimowolnie przechodzą przez głowę mieszkańców. Niektórzy nie chcą nawet patrzeć w stronę domu z czerwonej cegły, w którym rozegrał się rodzinny dramat.

O sprawie Jaworka pamiętają jednak nie tylko mieszkańcy, ale również śledczy. Nie mają jednak nowych informacji, które mogliby przekazać na ten temat. Żaden przełom w tej kwestii nie nastąpił. Co istotne jednak, zawieszenie śledztwa nie jest jednoznacznie z zakończeniem postępowania w sprawie Jacka Jaworka.

- Zawieszenie postępowania oznacza, że w sprawie, z uwagi na zebranie pełnego materiału dowodowego, nie są wykonywane czynności procesowe. W dalszym ciągu są kontynuowane intensywne czynności zmierzające do ustalenia miejsca pobytu i zatrzymania podejrzanego - przyznaje prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Brak konkretnych informacji nie oznacza, że sprawa została zamieciona pod dywan. Zatrzymanie Jacka Jaworka - zdaniem specjalisty - jest jak najbardziej możliwe.

- Jeśli Jacek Jaworek żyje, to oczywiście, że dotarcie do niego i zatrzymanie jest możliwe. Jeśli natomiast – jak mówi jedna z przyjmowanych wersji – popełnił samobójstwo, to prawdopodobnie kiedyś ktoś trafi na jego szczątki - zauważa Waldemar Krawczyk, kryminalistyk i wykładowcy Uniwersytetu Jana Długosza w Częstochowie.

Podczas intensywnych poszukiwań - prowadzonych na niespotykaną wręcz skalę - wykorzystano komandosów, helikoptery, kamery termowizyjne, policję konną, czy wozy bojowe... Później jednak pojawiały się zaledwie szczątkowe informacje na ten temat.

- To jest normalne, że początkowo jest wielki szum medialny, a następnie wszystko ucicha. Do sprawy wszyscy by powrócili, gdyby udało się znaleźć podejrzanego. Policja z pewnością nie zaprzestaje działań. W tym przypadku zostały podjęte najważniejsze środki i czynności – łącznie z czerwonym alertem Interpolu. Jacek Jaworek jest poszukiwany na całym świecie. Jeśli się gdzieś ukrył, to doświadczenie pokazuje, że za jakiś czas po prostu wpadnie – nawet zupełnie przypadkowo - w ręce organów ścigania. Być może przekroczy prędkość i zatrzyma go policja, być może funkcjonariusze zatrzymają go do zwykłej kontroli rutynowej. Przestępcy, którzy myślą, że są bezkarni, bardzo często wpadają w tego typu sytuacjach. Nie można żyć cały czas w ukryciu i pilnować się na każdym kroku - tłumaczy Waldemar Krawczyk.

Jedna z bardziej nietypowych spraw

W szybkim ujęciu Jacka Jaworka miały pomóc między innymi psy tropiące sprowadzone specjalnie z Niemiec. Nie był to pierwszy raz, gdy polscy śledczy ściągnęli posiłki od zachodnich sąsiadów. Psy używane przez naszą policję tropią na podstawie śladów podłoża, psy niemieckie tropią w inny sposób. Czworonożni funkcjonariusze z Niemiec przechodzą bowiem specjalne szkolenie w Saksonii - łapią trop w powietrzu, górnym wiatrem. Dzięki temu mogą wpaść na ślad człowieka po długim czasie po jego ucieczce lub zaginięciu! W przypadku Jacka Jaworka niestety ich udział nie przyniósł przełomu.

- Ta sprawa jest bardzo nietypowa. Niemieckie psy tropiące są znakomite, a w tym przypadku nie udało im się dotrzeć do przestępcy. Ślad po Jaworku po prostu gdzieś się urywa. Dla mnie w tej sprawie – nad którą nie pracowałem osobiście, ale śledziłem dość mocno - to właśnie to było najdziwniejsze. Sam kiedyś zajmowałem się współpracą z Niemcami i ich zwierzęta są niezawodne. Mają tak dobry węch, że nawet po kilku tygodniach potrafią poprowadzić za zapachem, który mają znaleźć. Oczywiście, jeśli w pewnym momencie Jaworek przekroczył rzekę, w takim przypadku pies może stracić trop - przyznaje Waldemar Krawczyk.

Kryminalistyk podkreśla, że w niektórych przypadkach - także i w tym - czas i cisza mogą być sprzymierzeńcami śledczych. Nad sprawą mogą pracować "łowcy cieni", czyli grupa w strukturach Centralnego Biura Śledczego Policji, zajmująca się w głównej mierze poszukiwaniem najniebezpieczniejszych przestępców.

- Co jakiś czas w internecie pojawiają się informacje, że poszukiwany od lat przestępca został zatrzymany i sprowadzony do Polski. Musimy mieć bowiem świadomość, że tak zwani "łowcy cieni" działają non stop, ale nie mówi się o tym głośno. Sprawa staje się atrakcyjna medialnie, dopiero gdy jest sukces i uda się dotrzeć do poszukiwanego przestępcy. Nasi policjanci mają bardzo dobre kontakty międzynarodowe. Kiedyś byłem naczelnikiem wydziału operacji międzynarodowych w CBŚP i mogę powiedzieć, że mieliśmy kontakt z całym światem. Co istotne, dla wielu spraw – zwłaszcza we współczesnym świecie – cisza i spokój są decydujące. Może się bowiem tak zdarzyć, że to właśnie z internetu jakiś przestępca dowie się, na jakim etapie są śledczy i jak blisko niego są. Cisza nie oznacza, że policja przestała pracować - zapewnia kryminalistyk.

Śledczy nadal pracują nad zbrodniami sprzed lat

Ogromne znaczenie w śledztwach - nawet dotyczących tych spraw, które rozegrały się przed kilkudziesięcioma laty - mają nowoczesne technologie.

- W naszym kraju badania genetyczne prowadzi się mniej więcej od 2000 roku. Gdy sprawcy sprzed kilkudziesięciu lat popełniali swoje przestępstwa, wydawało im się, że są bezkarni. Dziś technologia pozwala do nich dotrzeć. Badania genetyczne obecnie są podstawą postępowań dowodowych i dają one przewagę nad przestępcami organom ścigania - przyznaje Waldemar Krawczyk.

W przypadku sprawy Jacka Jaworka wiele osób zastanawia się, czemu sprawa nie trafi do tak zwanego "Archiwum X". Na to jest jednak prawdopodobnie za wcześnie. Ono zajmuje się bowiem przede wszystkim zagadkowymi zbrodni, do których doszło wiele lat temu. Poza tym w przypadku potrójnego zabójstwa w Borowcach udowodnienie podejrzanemu winy, wydaje się najmniejszym problemem. Najpierw trzeba byłoby jakoś do niego dotrzeć...

- Większość spraw, które rozwiązuje Archiwum X wynika z tego, że wrócono do spraw, które kiedyś odłożono na bok. W takich sytuacjach – dzięki nowoczesnym technologiom – robi się badania genetyczne próbek, które zostały zabezpieczone tuż po popełnieniu zbrodni. Kiedyś wykonywało się jedynie badania grupowe krwi. Mimo to zabezpieczano biologiczne próbki, czy to krwi, czy śliny, przy okazji popełnianych przestępstw. Do takich wysuszonych próbek można wrócić nawet po kilkudziesięciu latach. Wciąż z nich bardzo dobrze oznacza się DNA - zauważa kryminalistyk.

Jak przyznaje Waldemar Krawczyk, wcześniej nie było odpowiednich metod kryminalistycznych, które pozwalały potwierdzić, że ktoś popełnił przestępstwo.

- Bardzo często było tak, że podejrzani, którzy zostali zatrzymani po wznowieniu sprawy, byli w kręgu osób podejrzanych już wcześniej, ale nie było dowodów na to, aby potwierdzić, że to oni popełnili zbrodnię. Dzięki badaniom kryminalistycznym i nowej metodyce udaje się udowodnić to, co kiedyś było nie do udowodnienia - mówi.

Czy istnieje zbrodnia doskonała?

Jak to możliwe, że we współczesnym świecie – naszpikowanym nowoczesnymi technologiami – ktoś tak po prostu przepada bez śladu? Przecież wszędzie, gdzie się pojawiamy, pozostawiamy ślady swojej bytności i swojej obecności. Czy możemy zatem mówić o czymś, co się określa "zbrodnią doskonałą"?

- Uważam, że nie ma czegoś takiego, jak zbrodnia doskonała. Zawsze – zwłaszcza we współczesnym świecie – pozostaje po nas jakiś ślad, jakieś wskazówki, które mogą się przydać w śledztwie. Żyjemy w świecie monitorowanym przez różne źródła. Inną kwestią jest jednak to, czy jesteśmy w stanie od razu dotrzeć do tych śladów. Obecnie zamiast mówić o zbrodni doskonałej, możemy mówić o sprawach niewyjaśnionych i niewykrytych. Nowe techniki śledcze jednak rzeczywiście bardzo dużo dają. Cały czas rozwija się również informatyka śledcza – tak, aby cały nasz ruch, i wszystko co związane z internetem było śledzone. Rozwijają się też badania DNA – to, co wykonywało się 20 lat, a to, co wykonuje się teraz, jest nie do porównania. W tej chwili – co do niedawna wydawało się niemożliwe – jesteśmy w stanie określić wiek osoby, od której pobrano próbkę. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji uczestniczyło niedawno w projekcie, dzięki któremu jest w stanie uzyskać genetyczny portret osoby, po której pozostał biologiczny ślad. Dzięki temu można określić kolor oczu, kolor włosów, czy one się kręconą, w przypadku mężczyzn można też powiedzieć, czy ma tendencję do łysienia. Krótko mówiąc, da się określić tak wiele elementów, które jeszcze do niedawna były niewyobrażalne - wyjaśnia Waldemar Krawczyk.

Właśnie z tego też powodu śledczy powracają do spraw i głośnych przestępstw popełnionych lata temu.

- Co istotne jednak, również teraz – w przypadku bieżących przestępstw - wiele próbek jest zabezpieczonych, wysuszonych i przechowywanych. Oprócz tego, że prowadzona jest informatyczna baza DNA, to do tego prowadzona jest baza pobranych próbek genetycznych właśnie z takim założeniem, że za kilka, czy kilkanaście lat pojawią się nowe techniki badawcze, które umożliwią powrót do nierozwiązanych spraw, a tym samym dadzą nowy impuls w poszukiwaniu sprawców. To fascynujący udział kryminalistyki w gromadzeniu dowodów popełnienia przestępstwa - podsumowuje Waldemar Krawczyk, kryminalistyk, wykładowca UJD w Częstochowie.

Wydawało im się, że są bezkarni. Śledczy do nich dotarli

Na biurka funkcjonariuszy pracujących w "Archiwum X" trafiają akta spraw, których nie udało się rozwiązać. Są one analizowane i badane na nowo. Specjalne wydziały, nazywane dziś właśnie "Archiwum X", funkcjonują we wszystkich miastach wojewódzkich. Pierwszy powstał w 1999 roku w Krakowie.

W naszym województwie oficjalna nazwa "Archiwum X" to Zespół do Spraw Przestępstw Niewykrytych Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. W jego skład wchodzą najlepsi, niezwykle doświadczeni policjanci. Ich zadaniem jest analiza spraw, które przed laty zostały umorzone, a które, przy wykorzystaniu najnowszych technik badawczych, mają teraz szansę na rozwiązanie. Dzięki skrupulatnej pracy śledczych, co jakiś czas czytamy o kolejnych sprawcach przestępstw, którym przez lata wydawało się, że są bezkarni. Przeanalizujmy kilka przykładów z ostatnich lat.

W 2019 roku śledczy poinformowali, że kryminalni z katowickiego "Archiwum X" ustalili mężczyznę, odpowiedzialnego za zbrodnię popełnioną w 2000 roku w Bytomiu. Śledczy otrzymali wówczas informację o zwłokach 65-letniej kobiety, znalezionych w należącym do niej mieszkaniu w centrum miasta. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta - emerytowana pielęgniarka - została uduszona. Wykonane na miejscu zdarzenia czynności i prowadzone postępowanie nie pozwoliły policjantom ustalić i zatrzymać sprawcy tej zbrodni. Sprawa została umorzona, ale śledczy o niej nie zapomnieli. Gdy do niej powrócono, udało się wpaść na trop 47-letniego - wówczas - mieszkańca jednej z podgliwickich miejscowości. Okazało się, ze DNA mordercy, które pozostawił w mieszkaniu 65-latki, pasuje do niego. 28-latek wówczas był pracownikiem jednej z firm remontowo-budowlanych. Po 19 latach mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa.

W 2023 roku katowiccy funkcjonariusze "Archiwum X" rozwikłali sprawę zabójstwa 50-letniego mężczyzny, do którego doszło w listopadzie 2005 roku w Zabrzu. Jego zwłoki znaleziono w lesie - były nadpalone. Sekcja wykazała, że mężczyzna został uduszony, a do jego podpalenia doszło już po śmierci. W toku śledztwa ustalono, że 50-latek był mieszkańcem Malborka. W 2004 roku wyszedł z zakładu karnego. Później trafił do Zabrza, gdzie mieszkał u znajomych. Wtedy jednak śledczym nie udało się udowodnić, kto stoi za jego zabójstwem. Co prawda wstępnie wytypowano sprawców, ale nie można im było tego udowodnić. Podejrzewani przygotowali sobie alibi i zgodnie podawali korzystny dla nich przebieg wydarzeń. Sprawa pozostawała więc nierozwiązana. Śledczy powrócili do niej w 2022 roku. Dzięki temu - po ponownej wielomiesięcznej pracy - udało się wskazać trzech sprawców, którzy po dokonaniu zabójstwa próbowali spalić i ukryć ciało 50-latka. Dziś sprawcy mają 40, 61 i 66 lat. Jak ustalili śledczy, wszyscy imprezowali z 50-latkiem w jednym z mieszkań. Podczas zakrapianej imprezy doszło między nimi do sprzeczki, którą 50-latek przypłacił życiem...

W 2024 roku udało się rozwikłać sprawę zabójstwa 34-latki, do którego doszło lipcu 2021 roku w Roszkowie (powiat raciborski). Kobieta razem z partnerem pojechała nad wodę, gdzie wspólnie pili alkohol. Kiedy 34-latka zasnęła w samochodzie, mężczyzna doprowadził do tego, że pojazd zjechał do wody. Chcąc upozorować zbrodnię na nieszczęśliwy wypadek, przybyłym na miejsce policjantom tłumaczył, że również spał w samochodzie, ale obudził się, gdy do środka zaczęła wlewać się woda. 36-latek twierdził, że zdołał otworzyć drzwi i wydostać się na brzeg. Próbował jeszcze ratować kobietę, jednak bezskutecznie. Śledczym z "Archiwum X" udało się jednak udowodnić, że partner 34-latki próbował upozorować zbrodnię, doprowadzając do zatopienia samochodu, w którym spała kobieta. Prawda wyszła jednak na jaw.

Przy tej okazji warto wspomnieć, ze obecnie śledczy w przypadku zabójstw mają trzydzieści lat na rozwiązanie zagadki. Zwykle jednak - zwłaszcza teraz dzięki nowoczesnym technologiom - sprawcy szybciej popełniają błędy, a funkcjonariusze wcześniej trafiają na ich trop.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świat żegna Franciszka. Tłumy wiernych na Placu św. Piotra

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl