W rozmowie z tygodnikiem "Sieci" prezydent Andrzej Duda ocenił, że trwająca na Ukrainie wojna jest wojną o symbole i historię. – Symbolem jest odradzające się wielkie imperium rosyjskie. Co ważne, nie chodzi tutaj, jak mówią niektórzy, o imperium sowieckie. Moim zdaniem ambicją Władimira Putina nie jest odtworzenie Związku Radzieckiego, ale imperium carów – wyjaśnił. Jak dodał, w warstwie historycznej "obecny włodarz na Kremlu chce zapisać się jako ten, który imperium odbudował, który odzyskał te symbole".
Nie da się ukryć, że wojna na Ukrainie ma znaczenie również dla Polski. Jak podkreślił prezydent, nasze sprawy także się w niej rozstrzygają.
– Czy tam jest realizowany polski interes? Również tak. Dlatego zachowujemy się tak, jak się zachowujemy. […] rozsądnie realizujemy polski interes, staramy się zachować polskie bezpieczeństwo w jak największym stopniu. Ale ważnym elementem tego bezpieczeństwa jest także to, by Ukraina stawiła twardy opór Rosjanom – oświadczył prezydent Duda, podkreślając, że w interesie naszego kraju jest wolna, suwerenna i niepodległa Ukraina.
"To mogłoby oznaczać trzecią wojnę światową"
Dlaczego więc Ukraina, choć otrzymała wsparcie od NATO, wciąż walczy sama? Andrzej Duda uznał tę rzecz za "oczywistą". Podkreślił tu, że zaangażowanie się Sojuszu w ten konflikt mogłoby doprowadzić do wybuchu trzeciej wojny światowej. Z tego właśnie względu - tłumaczył prezydent - NATO musi działać rozważnie i ostrożnie.
Prezydent zwrócił tu uwagę, że również po drugiej stronie można zaobserwować podobną postawę. – Putin także działa ostrożnie. […] zachodnia Ukraina jest właściwie nieatakowana […]. To wynika z obawy Rosjan, by nie zetrzeć się z oddziałami NATO […]. To oznaczałoby natychmiastowe postawienie w stan gotowości wszystkich sił Sojuszu – wskazał Andrzej Duda.
Sieci
