Na korytarzu sądowym, przed rozpoczęciem rozprawy, Mirosław Karapyta powtórzył dziennikarzom, że wyraża zgodę na podawanie w mediach jego pełnego nazwiska i ujawnienie wizerunku.
Na rozprawę Karapyta stawił się z trzema swoimi obrońcami. Byli również dwaj pozostali oskarżeni ze swoimi obrońcami. W charakterze oskarżycielki posiłkowej obecna była również jedna z pokrzywdzonych osób.
Przewodniczącym składu sędziowskiego jest sędzia Dariusz Jurjewicz. Prokurator złożyła wniosek o wyłącznie jawności rozprawy. Jako argument podała konieczność ochrony ważnego interesu prywatnego osób pokrzywdzonych. Oskarżeni i ich obrońcy nie sprzeciwili się prokuratorskiemu wnioskowi. Sąd postanowił wyłączyć jawność rozprawy. Jawne będzie jedynie ogłoszenie wyroku.
Nieprawomocny wyrok w tej sprawie, w pierwszej instancji, zapadł rok temu przed Sądem Rejonowym w Przemyślu. Karapyta został nieprawomocnie skazany na 4 lata więzienia. Ponadto musi zwrócić korzyści majątkowe, które, zdaniem sądu, uzyskał z części zarzucanych mu czynów oraz ponieść koszty sądowe. Sąd uznał wtedy M. Karapytę za winnego 9 z 16 zarzutów, jakie postawiła Prokuratura Regionalna w Lublinie.
Chodziło o dwukrotne usiłowanie gwałtu, kilkukrotne osiąganie korzyści seksualnych w zamian za załatwienie pracy w Urzędzie Marszałkowskim w Rzeszowie oraz zdanie egzaminu na prawo jazdy. Ponadto - zdaniem sądu pierwszej instancji - Karapyta wziął 30 tys. zł łapówki w zamian za przyspieszenie wypłaty pieniędzy z programu unijnego.
Przyjmował, jak wykazał sąd pierwszej instancji, również korzyści w postaci opłaconych pobytów w ośrodkach turystycznych, obiadów, noclegu w hotelu, a także mebli. Sąd uniewinnił Karapytę od siedmiu zarzutów postawionych przez prokuraturę.
Rok temu nieprawomocnie zostali również skazani dwaj pozostali oskarżeni. Na karę 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat oraz 10 tys. zł grzywny skazany został Henryk S. Z pieniędzy gminnych, zdaniem sądu, trzykrotnie opłacił Karapycie pobyt w ośrodkach turystycznych. Na karę grzywny 3 tys. zł został skazany Robert M. Zdaniem sądu ujawnił Karapycie informacje ze śledztwa w innej sprawie.
Proces w pierwszej instancji również toczył się z wyłączeniem jawności. Odwołanie od wyroku, jeszcze rok temu, tuż po ogłoszeniu sądowego werdyktu, zapowiedział Mirosław Karapyta. I tak też zrobił. Do sądu wpłynęły również inne apelacje, w tym z prokuratury.
Sprawa ciągnie się od lutego 2013 r. Wówczas agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wkroczyli do gabinetu Mirosława Karapyty, wówczas marszałka województwa podkarpackiego, oraz jego prywatnego mieszkania.
W kwietniu 2013 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA i tymczasowo aresztowany. Wyszedł po wpłaceniu poręczenia majątkowego. Podczas procesu odpowiadał z wolnej stopy.
Zobacz też: 20 najbiedniejszych gmin na Podkarpaciu
