„List poparcia środowisk akademickich dla postulatów nauczycieli i nauczycielek” - taki tytuł nosi petycja, pod którą zbierane są podpisy w internecie.
Mogą też strajkować
Na razie podpisało się pod nią około 40 nauczycieli akademickich z różnych uczelni w Polsce, w tym z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Deklarują oni poparcie dla żądań ZNP, który domaga się 1000 zł podwyżki dla każdego nauczyciela i pracownika niepedagogicznego. Zgadzają się też z nauczycielami, że strajk powinien zostać przeprowadzony, jeśli postulaty w sprawie podwyżki wynagrodzeń nie zostaną spełnione.
„Gotowość do gestów solidarności w przypadku ogłoszenia strajku, takich jak: przedstawianie uchwał o poparciu protestów w instytucjach, w których pracujemy, przeprowadzanie dyskusji o warunkach pracy i systemie edukacji w Polsce w trakcie zajęć i seminariów, zawieszenie naszej pracy i organizacja wieców na kampusach – jesteśmy gotowi i gotowe wspierać protest tak długo, aż żądania pracowników i pracownic polskich szkół zostaną spełnione” - piszą autorzy petycji.
- Rozumiemy protestujących nauczycieli - mówi dr Franciszek Bromberek, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. - Nam też zależy na tym, żeby w szkołach pracowali dobrzy nauczyciele. Nie chcemy negatywnej selekcji do zawodu. Lepsi nauczyciele to absolwenci lepiej przygotowani do studiów, a to z kolei ma wpływ na naszą pracę.
Rodzic weźmie urlop
Protest nauczycieli w szkołach popierają pedagodzy zatrudnieni w przedszkolach. - Wiele przedszkoli publicznych w regionie weszło w spór zbiorowy - mówi Róża Lewandowska, wiceprezes Kujawsko-Pomorskiego Okręgu ZNP w Bydgoszczy. - Na przykład, w Grudziądzu są to wszystkie przedszkola prowadzone przez gminę. Trudno dziwić się nauczycielom przedszkoli, że przyłączają się do protestu. Pamiętajmy, że nauczyciel w przedszkolu nie ma żadnych nadgodzin, którymi mógłby sobie dorobić do pensji. Wymiar czasu pracy jest natomiast wyższy niż w szkole. Nauczyciele cały czas muszą się dokształcać, żeby spełniać coraz to wyższe wymagania. A zarabiają grosze. Nauczyciel dyplomowany, czyli na najwyższym stopniu awansu zawodowego zarabia w przedszkolu około 2,5 tys. zł miesięcznie. To śmieszna kwota.
- Jeśli dojdzie do strajku, rodzice muszą liczyć się z tym, że mogą zastać w przedszkolach zamknięte drzwi. I wtedy będą musieli sami zapewnić opiekę dzieciom - ostrzega Róża Lewandowska. - Wiemy, że może być to dla nich duża niedogodność, ale nauczyciele znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Wbrew temu co mówi minister Zalewska, następuje degradacja zawodu nauczyciela. Przy tak wysoko rozwiniętej gospodarce, co wielokrotnie podkreślają rządzący, pensje nauczycieli wyglądają żałośnie. Liczymy na to, że rząd się wreszcie przebudzi.
Jak szacuje ZNP, w regionie w spór zbiorowy weszło około 80 proc. szkół. - W Bydgoszczy jest to 110 placówek - informuje Mirosława Kaczyńska, prezes Oddziału ZNP w Bydgoszczy. - Po przeprowadzeniu referendum poinformujemy dyrektorów szkół o jego wynikach. MEN niepotrzebnie zobowiązało kuratorów do zbierania informacji o tym, które szkoły weszły w spór zbiory, ponieważ w swoim czasie na pewno się o tym dowie. Takie ruchy są niepotrzebne. Wprowadzają atmosferę niepokoju i odbieramy je jako zastraszanie nauczycieli. Tym bardziej w takiej sytuacji cieszy nas wsparcie różnych środowisk. Ten protest nie jest tylko w interesie nauczycieli, ale również uczniów, rodziców i następnych pokoleń pedagogów. Nam chodzi o przyszłość polskiej edukacji.
Gminy: - Nie od nas zależą pensje
Żądania płacowe nauczycieli poparli samorządowcy. Związek Miast Polskich podkreślił, że to nie samorządy decydują o wysokości płac nauczycieli.
„Wynikają one bowiem z przepisów Karty Nauczyciela i rozporządzeń, uzgodnień prowadzonych bez udziału samorządów terytorialnych” - czytamy w przedstawionym stanowisku. ZMP zaznacza, że gminy inwestują w oświatę z własnej kieszeni, ponieważ kwoty przekazywane na ten cel przez państwo są zbyt niskie.
Zdaniem związku, skoro samorządy nie mają istotnego wpływu na wysokość wynagrodzeń, należy wprowadzić zasadę, aby pensje nauczycieli były wypłacane bezpośrednio z budżetu państwa - w formie dotacji celowej dla gmin, powiatów i województw. ZMP podkreśla też, że „minister edukacji, która uchyla się od odpowiedzialności za płace nauczycieli, przekazuje nieprawdziwe informacje nt. finansowania oświaty. Mówi na przykład, że to samorządy decydują o płacach nauczycieli, co nie jest prawdą”.