O możliwych zmianach w składzie rządu spekulowano już od dawna, właściwie odkąd Prawo i Sprawiedliwość opublikowało nazwiska kandydatów, którzy wystartują w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skoro do Brukseli wybierają się m.in. ministrowie Joachim Brudziński, czy Anna Zalewska, to naturalne pojawiły się pytania o ich następców.
Początkowo Prawo i Sprawiedliwość rozważało możliwość zastosowania rozwiązania, które wykorzystał m.in. Janusz Korwin-Mikke, rezygnując z mandatu europosła na rzecz Dobromira Sośnierza. Przykładowo Joachim Brudziński miałby dostać się do Parlamentu Europejskiego, a następnie zrezygnować i oddać mandat osobie, która uzyskała kolejny najlepszy wynik. Teraz okazuje się, że zamiast tego rząd przejdzie drugą już rekonstrukcję w tej kadencji.
- Chodzi o to, żeby sprawnie przekazać rządzenie następcom. O szczegółach będzie informował premier lub rzecznik rządu - powiedziała Beata Mazurek.
- Nigdy nie ukrywałem, że na ten czas najbardziej intensywnych dni, tygodni przed wyborami chciałem prosić premiera o urlop, natomiast jeżeli będzie decyzja, abyśmy jako ministrowie konstytucyjni, którzy kandydują do PE, zrezygnowali czy też podali się do dymisji, zostali odwołani, to w sposób oczywisty tę decyzję przyjmę jako oczywistą - powiedział minister Brudziński w TVP.
POLECAMY:
