Mieli być zamknięci na czternaście dni, są już piąty miesiąc. W całej Polsce, przez obostrzenia rządu w związku z trwającą pandemią koronawirusa zamknięte są bary, restauracje, kawiarnie. Niektóre działają w tzw. "podziemiu", inne z kolei zapraszają do siebie gości jako testerów smaku lub oferują miejsce w restauracji jako przestrzeń coworkingową lub do prowadzenia biznesów.
Niewiele knajp zdecydowało się jednak - mimo lockdownu - otworzyć swoje drzwi dla gości i pracować jak dawniej.
Jako pierwsze ponownie zaczęły działać restauracje w Nowym Tomyślu - Smaczne Jadło oraz w Ostrowie Wielkopolskim - Black Dave, które dołączyły do ogólnopolskiej akcji #OtwieraMy.
W Poznaniu jako pierwsza, 19 stycznia otworzyła się restauracja - Szczaw i Mirabelki, mieszcząca się na Piątkowie. W ślad za nią przyjmować gości zaczęły kolejne - w kompleksie City Park i przy Starym Rynku.
Lokale w City Park otwarte mimo obostrzeń:
Szczaw i Mirabelki miesiąc po otwarciu
Miesiąc po otwarciu - mimo lockdownu - właściciele lokalu Szczaw i Mirabelki nie żałują swojej decyzji.
- Gdybyśmy się nie otworzyli w połowie stycznia, dziś kończylibyśmy prowadzenie tego interesu
- mówi Ryszard Krzesiek, przedstawiciel restauracji.
Szczaw i Mirabelki serwuje dania kuchni wegańskiej i wegetariańskiej. Popołudniami i w weekendy trudno znaleźć wolny stolik.
- Niestety, wszystkie zajęte
- słyszymy.
Na facebooku goście radzą miejsca rezerwować z wyprzedzeniem.
- Gości mamy sporo. Są szczęśliwi, że mogą u nas zjeść, odprężyć, poczuć się normalnie. My dostarczamy im właśnie odrobinę normalności
- mówi Krzesiek.
Przedstawiciel restauracji przyznaje, że w związku z tym, że konkurencja pozostaje cały czas oficjalnie zamknięta, gości jest więcej niż przed pandemią.
- Mamy i stałych klientów, ale są też goście, którzy nigdy u nas nie byli. Trafili do nas, bo jak jedyni mamy otwarte - potwierdza Ryszard Krzesiek.
Poznańska restauracja ma dość lockdownu. Od wtorku na Piątko...
Szczaw i Mirabelki: "Jesteśmy nękani przez sanepid"
Przed wejściem do lokalu są płyny do dezynfekcji, obsługa pracuje w maseczkach, jednak klienci nie muszą mieć ich założonych. Ale to niejedyne zmiany. Bo oprócz gości, w lokalu bywalcami są też pracownicy poznańskiego sanepidu.
- Oprócz nękania nas przez sanepid, niewiele się zmieniło. Mieliśmy dwie kontrole i wciąż sprawa jest w toku. Trwa cały czas wymiana pism między sanepidem a naszym prawnikiem
- mówi Ryszard Krzesiek.
Jak przyznaje, kontrole przebiegają w sposób normalny.
- Nie ma takich dantejskich scen, jak widzimy z filmików z innych otwartych restauracji w Polsce. Nikt nie blokuje też wejścia naszym gościom do restauracji
- przyznaje przedstawiciel restauracji.
Gastronomia po pandemii. Będzie jeszcze gdzie jeść?
Ryszard Krzesiek nie ma wątpliwości, że po zniesieniu obostrzeń świat poznańskiej gastronomii może wyglądać zupełnie inaczej.
- Niektórzy restauratorzy wciąż się zastanawiają, czy jednak otworzyć. Jedni boją się utraty środków z tarcz, ale powiedzmy sobie szczerze - rządowe pieniądze nie wystarczą, by przetrwać. Z kolei inni otwierają się, ale jako miejsca do pracy lub zapraszają testerów smaku. My stwierdziliśmy, że nie mamy czasu i ochoty bawić się w takie gierki. Jesteśmy otwarci jak wcześniej, jak restauracja
- mówi Ryszard Krzesiek.
Przedstawiciel Szczawiu i Mirabelek przyznaje, że gdyby decyzja o otwarciu nie nastąpiła w styczniu, oni sami by raczej zamykali biznes.
- Na ten moment nie boimy się utraty restauracji. Udało nam się pospłacać większość długów, wychodzimy na prostą
- potwierdza Krzesiek.
Zobacz:
Coraz więcej miejsc łamie rządowe obostrzenia. Siłownie, res...
Pierwsza restauracja w Wielkopolsce otwarta mimo obostrzeń. ...
Sprawdź też:
- Te restauracje upadły po "Kuchennych rewolucjach"
- 7 najbardziej niebezpiecznych dzielnic w Poznaniu
- Poznaniacy przyłapani przez Google. Jesteś wśród nich?
- Sprawa powiększenia ust skończy się w sądzie
- Te obrzydliwe rzeczy ludzie robią w samolocie [zdjęcia]
- Modowe stylizacje poznaniaków potrafią zadziwiać!
