Przede wszystkim Ministerstwo Edukacji Narodowej nie przedstawiło konkretnych zapisów dotyczących szczegółów zamykania szkół na wypadek pojawienia się zakażeń wśród uczniów albo nauczycieli.
Jeśli u mnie pojawi się nawet jeden taki przypadek to będę od razu rekomendował przejście na nauczania zdalne, a nie zaczynał od wewnętrznego dochodzenia, z kim uczeń miał kontakt, itd - mówi Paweł Masełko, dyrektor szkoły podstawowej nr 5 w Kędzierzynie-Koźlu. - Ale jak do tego będą podchodzić inni, tego nie wiem.
Kolejna kwestia to sprawa odpowiedzialności prawnej dyrektorów za pojawienie się przypadków zakażeń w szkołach. Teoretycznie nauczyciele albo rodzice mogą wystąpić na drogę prawną, jeśli uznają, że w szkole nie dochowano wszystkich rekomendowanych albo wymaganych przez prawo procedur.
- To jest wielki problem. Teoretycznie w każdej szkole będzie się dało znaleźć jakieś uchybienie dotyczące na przykład nie zdezynfekowania przedmiotu, niezachowania odstępu, itd. - mówi jeden z dyrektorów, który chce pozostać anonimowy. - Wszyscy wiemy, jak wygląda w praktyce przeciwdziałanie COVID-19, choćby po sklepach czy innych instytucjach. Tylko, że dużej sieci handlowej nikt do sądu nie pozywa, bo ta ma sowicie opłacanych prawników. A dyrektor szkoły już takiego wsparcia prawników nie ma.
Jednym ze sposobów na ograniczenie ryzyka zakażeń w szkołach ma być wprowadzanie rotacyjnych przerw: kolejne klasy mają odpoczywać o różnych godzinach, żeby nie było tłoku na korytarzu. Teoretycznie jest to łatwe do wykonania, w praktyce będzie to skutkować nieustającym hałasem w szkołach, co mocno obniży jakość nauczania.
Zrzucenie tak dużej odpowiedzialności przez rząd na samorządy i dyrektorów szkół uważam za błąd - mówi Jerzy Treffon, wójt gminy Pawłowiczki. - Moim zdaniem powinno być jasno sprecyzowane, kiedy chodzimy do szkoły, a kiedy nie, jak wyglądają zajęcia. Tego mi brakuje.
Kolejna kwestia to sprawy ewentualnych absencji nauczycieli. Wielu z nich to osoby powyżej 55 roku życia, czyli będące w grupie większego ryzyka wynikającego z ewentualnego przebiegu choroby. Już pojawiają się obawy, że część nauczycieli pójdzie pierwszego września na L4.
- Wszyscy wiemy jak działa teraz podstawowa opieka zdrowotna. Zwolnienia bierze się na telefon - mówi jeden z pedagogów. - I wielu pójdzie na wolne i dotyczy to nie tylko starszych nauczycieli, ale i tych młodszych.
Władze wielu opolskich gmin są w trakcie zamawiania maseczek, rękawiczek i płynów do dezynfekcji dla swoich szkół. To dodatkowe koszty, które uszczuplą kasę samorządową. Poszukiwane są też firmy, które mają regularnie dezynfekować szkoły. To kolejne koszty dla gmin.
Z kolei związkowcy z oświatowej "Solidarności" mają pretensje, że nie konsultowano z nimi zapisów, które pojawiły się w rządowych rozporządzeniach.
