Gdyby tak nazwano rzekę gdzieś w okolicach miejscowości Kruszyniany, czy Bohoniki, gdzie mieszkają Tatarzy, nikogo by to nie zdziwiło. Jednak w Siemiatyczach, gdzie nie ma wyznawców islamu i proroka Mahometa, to zastanawiające. Rzeka płynie pod ul. Słowiczyńską i wpada do miejscowego zalewu, ma 8 km długości. Nosi taką nazwę od niepamiętnych czasów. Miejscowych już nie dziwi. Co innego przyjezdnych. Wszak to jedyna rzeka o tej nazwie w Polsce, a ponoć i na świecie. Wzbudza więc zainteresowanie, zwłaszcza w sezonie turystycznym.
- Myśmy się już do niej przyzwyczaili tak, jak górale do gór - śmieje się Piotr Siniakowicz, burmistrz Siemiatycz. - Ale cieszymy się, że wpływa na atrakcyjność miasta.
Zobacz też Żubry chodziły po ulicy w Białowieży. Zdjęcia podbijają internet (galeria)
Region słynie z wielokulturowości, dlatego kilka lat temu członkowie Stowarzyszenia Bioregion oraz starostwa zadbali o oznaczenie rzeki.
Skąd taka nazwa? Według miejscowych legend, wzięła się z XII wieku, z czasów najazdów tatarskich, jakie miały miejsce w okolicach Siemiatycz.
Jednak nazwa rzeki to nie jedyny ślad innych kultur i dalekich podróży w mieście. Znajdują się tutaj także trzy sfinksy. Dwa najstarsze mają kilkaset lat i są jedyną pozostałością po pałacu księżnej Anny Jabłonowskiej. To wyraz jej fascynacji oryginałami, które zobaczyła w Gizie. Dwa okazałe lwy na postumentach strzegą wjazdu do siedziby starostwa, gdzie kiedyś stał pałac.
Trzeci sfinks z kolei stoi przed siemiatyckim liceum. Pochodzi sprzed II wojny światowej, a zamówił go hrabia Henryk Ciecierski.