Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim
Środowe posiedzenie sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej poświęcone było aferze korupcyjnej w Parlamencie Europejskim. Skandal wybuchł w grudniu wraz z aresztowaniem byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili, która jest podejrzewana o branie ogromnych łapówek od Kataru. Kaili to nie jedyna bohaterka afery korupcyjnej w PE. W sprawę zamieszana jest również jej rodzina i bliscy, przede wszystkim partner życiowy Greczynki Francesco Giorgi. Według dokumentów uzyskanych przez dzienniki „Le Soir” i „La Repubblica” Giorgi przyznał się do uczestnictwa w "organizacji" wykorzystywanej przez Katar i Maroko do wpływania na kształtowanie polityki UE.
Komisja ds. UE zajęła się sprawą
W rozmowie z portalem i.pl poseł PiS, przewodniczący komisji Kacper Płażyński, podkreślił, że posiedzenie przebiegało spokojnie, nawet w przypadku opozycji. – Myślę, że opozycja w przypadku tej afery, trochę obawia się ruszać ten temat, bo była w jednej linii z tymi politykami, którzy atakowali Polskę, a którzy siedzą teraz w areszcie – dodał.
Zaznaczył, że komisja chciała pokazać trochę szerszy kontekst – nie tylko polski, ale i europejski poglądów na tę sprawę. – Byliśmy otwarci na gości – byli przedstawiciele m.in. Transparency International oraz Corporate Europe Observatory. To dwie największe organizacje pozarządowe w Europie, które zajmują się badaniem kwestii lobbingowych w Unii Europejskiej, nielegalnego lobbingu czy po prostu korupcji. W zasadzie obie te organizacje przyznały, że od ostatniego skandalu korupcyjnego w 2011 roku w Parlamencie Europejskim, gdzie trzech parlamentarzystów zostało skazanych, były niewielkie próby poprawy przepisów, ale były to raczej drobne korekty, a nie reformy, które miałyby sprawić, że Parlament Europejski będzie transparentny, spotkania z lobbystami były jawne i trudniej po prostu będzie kraść. To się nie udało i dzisiaj mamy też tego skutki – aferę, która jest największą aferą w Parlamencie Europejskim i która dotyka coraz to szerszych kręgów – byłych i obecnych parlamentarzystów, ale też – co bardzo ważne – organizacji pozarządowych. Za dwiema z organizacji pozarządowych stali politycy, którzy dzisiaj siedzą. Aktywnie brali udział w atakowaniu Polski, a wybielaniu niedemokratycznych reżimów. Co więcej za jedną z tych organizacji pozarządowych, której prezesem był Panzeri. W jej radzie jest była szefowa unijnej dyplomacji – pani Mogherini oraz dwóch byłych komisarzy UE. Widać więc, że w tych organizacjach, hojnie dotowanych przez instytucje międzynarodowe i państwowe, kręcili się niezwykle wpływowi ludzie, a okazały się to pralnie brudnych pieniędzy. Pojawia się więc pytanie, jakie to świadectwo wystawia – mówił.
Francuski dziennikarz opisał sprawę korupcji
Kacper Płażyński zauważył, że bardzo ciekawe wystąpienie miał dziennikarz Jean Quatremer, który we francuskim dzienniku „Libération” opisał spotkania lobbystów z sędziami TSUE, komisarzami UE, politykami i wysokimi unijnymi na polowaniach, na biesiadach we francuskich posiadłościach multimiliarderów, gdzie nigdzie nie było to odnotowywane. – Możemy się tylko domyślać, jakie interesy były tam realizowane – powiedział.
– To jest o tyle ciekawe, że dziennikarz jest zwolennikiem państwa federalnego. Zarówno on, jak i gazeta „Liberation” są mocno lewicowe. To żadni sprzymierzeńcy konserwatystów z Prawa i Sprawiedliwości. Dziennikarz powiedział, że zwyczajnie nie może się godzić na to, co się dzieje i o tym milczeć. Od 30 lat obserwuje korupcję w Unii Europejskiej, m.in. to ta gazeta opisała w 1999 roku kwestię nadużywania wpływów przez tamtejszą Komisję Europejską, która to podała się do dymisji. Dziennikarz użył określenia, że w Unii Europejskiej i jej organach, mamy do czynienia z kulturą bezprawia, gdzie jedna rodzina polityczna – konkretnie wskazał EPP – ma monopol na obsadzanie stanowisk, w niewielkim jedynie zakresie się nimi dzieli, żeby mieć święty spokój, ale tak naprawdę to oni rządzą całą Unią Europejską, bez ich zgody nic się nie może wydarzyć, chronią siebie nawzajem. A same instytucje unijne, które powinny siebie nawzajem kontrolować, walczą ze sobą o wpływy – mówił.
Poseł zaznaczył, że najbardziej szokujące jest dla niego to, że największe organizacje pozarządowe, łącznie z dziennikarzami takimi, jak francuski dziennikarz, którzy są przecież zupełnie innej bajki politycznej niż EKR czy Prawo i Sprawiedliwość, o tym, jak wygląda kwestia korupcji i zasad w organach UE, mówią to samo, co PiS.
