Pisałem o zamieszaniu z rekrutacją do szkół średnich i tym, że ponad 600 uczniów nie dostało się do żadnej wybranej przez siebie placówki.
- Taka myśl przychodzi mi do głowy, że może trzeba skorzystać z rozwiązań studenckich. Nie wiem, czy jest jeszcze na to szansa, ale może uczniowie, którzy nie dostali się do żadnej szkoły, mogą poszukać odpowiedniej za granicą – cytowałem senatora.
Stanisławek już we wtorek w internetowym wpisie oświadczył: - Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy poczuli się dotknięci moją wypowiedzią dla „Kuriera Lubelskiego”.
I zaznaczył: - Wypowiedzi udzielanej telefonicznie nie autoryzowałem. W trakcie rozmowy wspominałem, że zajmuję się wymianą międzynarodową studentów i taką wymianę w zakresie szkół średnich warto rozwijać.
WIĘCEJ:
Czy senator Stanisławek utożsamia się ze swoimi słowami, tego nie wiem. Przyznaję, że nie autoryzował wypowiedzi, bo o to nie prosił. Kontaktuję się z nim od początku tej kadencji parlamentu i nigdy nie prosił o autoryzację. Co więcej, jakiś czas temu – w rozmowie z moim redakcyjnym kolegą – jasno stwierdził, że autoryzacji nie potrzebuje, bo wie, co mówi.
- Jeżeli polityk nie żąda autoryzacji, to takie bywają konsekwencje – skomentował w TVN24 sytuację wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin.
WIĘCEJ: Ziścił się czarny scenariusz. Rozpacz uczniów i rodziców
Zawsze, także dziś, uważałem Andrzeja Stanisławka za człowieka otwartego, szczerego i niedającego się wciągnąć w gierki polityczne i towarzyszące im wątpliwe zasady. Zawsze pan senator mówił co myśli, nawet jeśli były to słowa politycznie niepasujące do obozu Zjednoczonej Prawicy. Tak było też np. pod koniec czerwca, kiedy w dosyć delikatny sposób, skrytykował innych polityków za nazwanie „mordercą” człowieka, który jeszcze nie został osądzony.
Polityka, także jej medialna część, jest grą dla twardych zawodników uciekających się do różnych sztuczek. Mam wrażenie, że takim nie jest pan senator.
Myślę, że jest za szczery na to, aby brać udział w takich rozgrywkach. Jest też za szczery, aby próbować zaprzeczać, że podczas naszej rozmowy wspomniane słowa o uczniach padły.
Trzeba jednak przypomnieć, że na łamach "Kuriera" Andrzej Stanisławek ubolewał nad obecną sytuacją w oświacie. I dlatego mam wrażenie, że ocenił sytuację z rekrutacją do szkół średnich tak, jak ocenia ją część polityków obozu władzy, ale nie chce powiedzieć tego głośno. Mianowicie, że skutki zmian w systemie edukacji nie do końca zostały przewidziane i dopiero problemy, które ujawniły się przy rekrutacji były dla wielu polityków zaskoczeniem. I, że nie wszędzie sytuacja została dobrze przemyślana.
