Czy w Polsce sjesta mogłaby funkcjonować równie dobrze jak w Hiszpanii i we Włoszech? A może polskie rozleniwienie wzięłoby górę tak bardzo, że cała nasza gospodarka ległaby w gruzach? A może nie sprawdziłaby się, bo tradycje mamy inne?
Sjesta to upragniony czas dla południowców, ale zmora dla odpoczywających tam turystów. Każdy, kto przyzwyczajony jest do jedzenia obiadu o godzinie 13, rozczaruje się bardzo. W tym czasie czynne są jedynie bodegi, w których spotykają się rodowici mieszkańcy i jedzą pyszne przekąski (m.in. szynkę parmeńską, sery, sałatki), a wszystko oczywiście popijają winem. Nie byle jakim, bo wyprodukowanym we własnych winnicach. Hiszpanie często spotykają się całymi rodzinami, żeby pijać sangrię i dyskutować. Niektórzy wolą napić się pysznej kawy.
- Sjesta to jest świetna sprawa, jeśli mieszka się w pobliżu miejsca pracy. Wtedy można wyskoczyć do domu, zjeść obiad z rodziną, napić się wina czy spotkać z przyjaciółmi. W przeciwnym razie to strata czasu - mówi Natalia Lenert z Katowic, która uwielbia włoską sjestę. - We Włoszech jest tak, że sjesta jest też jakąś umowną porą w różnych knajpach. Gdy w jednej trwa od godz. 15, to w innej od 16. Dlatego zawsze znajdzie się miejsce, w którym można coś zjeść - dodaje.
Czy hiszpańską i włoską sjestę można przenieść na grunt polski? Z racji afrykańskich upałów, które podczas tych wakacji występują notorycznie, byłoby to zasadne. Ale czy sprawdziłoby się to w praktyce? Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, jakby to było, gdyby przedszkola nagle o godzinie 14 miały sjestę, a panie z urzędów wychodziły z leżaczkami na zieloną trawkę i cieszyły się słoneczną pogodą, popijając wino z koleżankami?
Czy sjesta ma choć minimalne szanse sprawdzić się w polskich warunkach? - Moim zdaniem nie. Zresztą nie chciałabym mieć sjesty w Polsce. To jest dobre, kiedy się jedzie na wakacje. Bo jeśli na przykład pracujesz w miejscu, do którego musisz dojeżdżać trzy godziny, to mija się to z celem - komentuje Natalia Lenert.
Według Wojciecha Warskiego, przewodniczącego Konwentu Biznes Center Club, sjesta w polskich firmach jest możliwa.
- Wszystko zależy od tego, jaki model założy sobie firma - mówi Wojciech Warski. - Sjesta jest głęboko zakorzeniona w Hiszpanii i we Włoszech. To model życia, który tam został przyjęty. U nas przyjął się model drugich śniadań, jednak pojawiają się już firmy, które praktykują lunch. W przypadku takich firm pracownik musi co najmniej przez godzinę odpocząć. Bo nie sądzę, aby mógł w pełni i sprawnie pracować po obfitym posiłku - dodaje.
Trudno się z tym nie zgodzić. Dlatego sjestę wolę w Hiszpanii, i we Włoszech.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO
*Pamietacie zabawki z PRL? ZOBACZCIE ZDJĘCIA
*Gdzie jeździliśmy kiedyś na weekend? ZOBACZ ZDJĘCIA ARCHIWALNE
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!