Sprawa mieszkańca Niska okaleczonego przez holenderską policję. Polska prokuratura podjęła decyzję

red.
archiwum Nowin
- Na polecenie Zastępcy Prokuratora Generalnego Krzysztofa Sieraka Prokuratura Regionalna w Rzeszowie zajmie się opisywaną w mediach sprawą spowodowania uszczerbku na zdrowiu polskiego obywatela w toku interwencji holenderskiej policji - informuje Prokuratura Krajowa. Przypomnijmy, w niedzielę 5 grudnia 2021 roku Bartłomiej Błoński z Niska, przebywając w Holandii, najpierw dowiedział się o śmierci matki, a później został brutalnie potraktowany przez tamtejszą policję. Policyjny pies tak dotkliwie pogryzł jego nogę, że musi poruszać się na wózku.

Sprawę opisaliśmy w weekend na łamach Gazety Codziennej Nowiny.

Do Holandii pan Bartłomiej pojechał, aby pracować. – Miałem już podpisaną umowę z firmą, wykupione ubezpieczenie oraz zaplanowany grafik na kolejny tydzień – opowiada pochodzący z Niska mężczyzna.

Zamieszkał u brata w Hilversum (25 km od Amsterdamu) i to właśnie tam doszło do skandalicznej interwencji holenderskiej policji.

– Wieczorem wypiliśmy z Pawłem kilka drinków i wdaliśmy się w kłótnię z naszym sąsiadem, z którym mój brat jest skonfliktowany. Była to jednak tylko słowna sprzeczka, bez jakiejkolwiek agresji fizycznej – zaznacza pan Bartłomiej.

Sąsiad zadzwonił na policję, a kiedy ta przyjechała, kłótnia między obydwoma lokatorami jeszcze trwała.

– Kiedy mój brat został skuty w kajdanki, zrozumiałem że to jeszcze nie koniec zajścia. Jedna z policjantek powiedziała do mnie po angielsku, abym się odsunął, co też uczyniłem. A kiedy byłem już na posesji mojego brata przed samymi drzwiami, wbiegł policjant, strzelił do mnie gazem, pobił pałką, przewrócił na ziemię i skuł kajdankami w taki sposób, że leżałem twarzą do ziemi – relacjonuje pan Bartłomiej.

Tuż po tym poczuł pierwsze ugryzienie psa.

– Krzyczałem i błagałem po angielsku policjanta, żeby zabrali psa, ale nie odpowiadali. Pies wyszarpywał kawałki mojej nogi przez około 2 minuty, na przemian na goleniu i na łydce. Gdy już odpuścił, nie mogłem samodzielnie wstać. Przyjechała karetka i dwóch ludzi wsadziło mnie do ambulansu. Nie wiem czy byli to policjanci czy sanitariusze, bo byłem w szoku – opowiada mieszkaniec Niska.

Wynikiem całego zajścia są głębokie rany szarpane nogi, które wsadziły pana Bartłomieja na wiele miesięcy na wózek. Obecnie szuka pomocy, gdzie tylko się da.

Zdrowie

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

- Moja sytuacja finansowa jest bardzo zła, ponieważ nie będę mógł pracować przez wiele miesięcy, a właśnie po to przyjechałem do Holandii. Zamiast tego jest wózek inwalidzki, kilka operacji i wieloletnia rehabilitacja – mówi Błoński.

Interwencję policjanta nazywa „okropną zbrodnią”.

UWAGA! Drastyczne zdjęcia:

Pana Bartłomieja z Niska czeka wieloletnia rehabilitacja

Mieszkaniec Niska okaleczony przez holenderską policję [DRAS...

- Nikogo nie zaatakowałem, nikogo nie skrzywdziłem, nie stawiałem żadnego oporu. Jednym słowem, funkcjonariusz holenderskiej policji wsadził mnie na wózek inwalidzki – ocenia całe zdarzenie mieszkaniec Podkarpacia, który skierował już sprawę do sądu.

- Zwracam się z prośbą do państwa polskiego o pomoc, pilny kontakt i obserwację całej sprawy. Jeśli zostanę sam, jeśli nie będą za mną stali Polacy, to oni mnie zjedzą w tym sądzie – mówi pan Bartłomiej, który ciągle przebywa u brata w Hilversum.

Do holenderskiej policji przesłaliśmy pytania w tej sprawie. Czekamy na odpowiedź.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Szok we Włoszech. Zaskakujący ruch selekcjonera „Squadra Azzurra”

Szok we Włoszech. Zaskakujący ruch selekcjonera „Squadra Azzurra”

W poniedziałek posiedzenie PKW. Chodzi o sprawę pomyłek w protokołach

W poniedziałek posiedzenie PKW. Chodzi o sprawę pomyłek w protokołach

Wróć na i.pl Portal i.pl