„Wykład” o zdrowiu zorganizowano w sali konferencyjnej jednego z lokali na wrocławskich Krzykach. Jak się dowiedzieliśmy w miejscowej prokuraturze rejonowej, jest już kilka innych zawiadomień od osób, które uważają się za ofiary oszustwa dokonanego na tego typu pokazach.
Zaczęło się jak zwykle - telefon od miłej, nieznanej pani. Zaprosiła na wykład o zdrowiu.
Rzeczywiście, coś o zdrowiu prelegent mówił. - Bardzo źle o lekarzach - opowiada pan Piotr. - Że tylko recepty potrafią wypisywać. Mówił, że problemy z nadciśnieniem biorą się od kręgosłupa i że jak kogoś bolą kolana, to maścią powinno się smarować nie same kolana, lecz od drugiej strony.
W trakcie prelekcji wyłożone były produkty: mata lecznicza, materac, odkurzacz, garnki. Prelegent jedynie wspomniał o nich. Drogie i mało kogo byłoby na nie stać. - Prelegent powiedział, że jakby do nas ktoś dzwonił, to mamy mówić, że o tych produktach wspominał.
Na koniec wykładu było losowanie nagród. Na swoje nieszczęście żona Pana Piotra została wylosowana. Wyciągnęła kopertę, prowadzący wykład otworzył ją i na cały głos powiedział, że główna nagroda. - Żona była w szoku. Nigdy nic nie wygrała - opowiada jej mąż.
Dostali do podpisania jakieś dokumenty, kilka kartek. Zapakowali „wygraną” do auta i zawieźli do domu. Kiedy w końcu ochłonęli - zrozumieli, że muszą zapłacić prawie 12 tys. zł.
Chcieli oddać „wygraną”. Przyjechali następnego dnia na miejsce prezentacji, ale tam już nikt z nimi nie chciał rozmawiać. Wysłali pocztą rezygnację z umowy. Rzecz w tym, że z dokumentu, który podpisała żona pana Piotra, wynika, że dostarczony im towar muszą oddać do siedziby firmy na drugim końcu Polski. A to cztery wielkie pudła. - Kilkaset złotych zapłaciłbym za wysyłkę - denerwuje się pan Piotr.
Póki co małżeństwo szykuje doniesienie do prokuratury. Razem z żoną uważają się za ofiary oszustwa.
Próbowaliśmy się skontaktować z firmą, ale udało się nam porozmawiać tylko z panią na infolinii. Nikt z szefostwa się nie skontaktował. Dotarliśmy do sprzedawcy, ale najpierw kazał dzwonić za trzy godziny, a potem nie odbierał telefonu.
Sprawą zainteresowała się wrocławska delegatura Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zobacz też: 60 Sekund Biznesu: Potrzebny jest kompleksowy plan demograficzny