Od ubiegłego czwartku, 18 października, pracownicy LOT-u strajkują, sprzeciwiając się pogarszającym się warunkom pracy, a także domagając się przywrócenia do pracy przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, Moniki Żelazik, zwolnionej w maju 2018 po nieudanej akcji strajkowej.
Prezes LOT-u podkreśla, że strajk jest nielegalny, bo przedmiotem sporu jest zwolnienie szefowej związku, a w takim przypadku działacze powinni zorganizować w tej sprawie referendum. Związkowcy natomiast twierdzą, że dysponują interpretacją prawną, według której strajk jest legalny.
- Zwolniliśmy dyscyplinarnie ze skutkiem natychmiastowym 67 osób, które oświadczyły, że odmawiają wykonania obowiązków służbowych w związku z przyłączeniem się do strajku. Odbyło się to w trybie prawnym umożliwiającym zrobienie tego bez konieczności konsultacji ze związkami zawodowymi - mówił na konferencji prasowej prezes LOT, Rafał Milczarski.
Milczarski zaapelował również do pracowników, którzy są namawiani do dołączenia się do strajku. - Strajkujący nakładają ogromną presję na pracowników, prosimy o nie odbieranie telefonów od pikietujących - komentował.
Pracownicy, którzy protestowali w siedzibie LOT-u, w piątek nie zostali wpuszczeni do budynku. Dyscyplinarne zwolnienia z pracy mieli dostać drogą mailową w poniedziałek, 22 października. Atmosfera jest napięta, o szarpaninach pisze na swoim Twitterze Piotr Szumlewicz, przewodniczący mazowieckich struktur OPZZ.
Z kolei ZZ Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT umieszcza na swoim Twitterze listy popierające strajk od związkowców z różnych krajów, w tym z Francji.
Milionowe straty i odwołane loty
Z powodu strajku od 18 do 23 października Polskie Linie Lotnicze odwołały stosunkowo niewiele, bo 10 lotów, ale wśród nich są te za Atlantyk i do Azji, co oznacza ogromne straty. Z powodu protestu załogi, z Warszawy nie odleciały m.in. samoloty do Japonii, Seulu i Toronto. Tylko w przypadku tego ostatniego połączenia, niezrealizowanie go co oznacza karę w wysokości około miliona złotych. M. in. tą kwotą LOT chce obciążyć strajkujących związkowców.
Co z pasażerami? - W tej chwili żadne loty z i do Poznania nie zostały odwołanie, ale sytuacja cały czas się zmienia, dlatego apelujemy o sprawdzanie statusu lotów jeszcze przed przyjazdem na lotnisko - mówi Błażej Patryn, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Poznań-Ławica.
Zmiana warunków zatrudnienia
W 2013 roku LOT stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną w wysokości ponad 800 mln zł, którą rekomendowała Komisja Europejska. Wówczas zmienił też regulamin wynagradzania.
Od kilku lat aby otrzymać pracę w LOT, nowy personel pokładowy i piloci, muszą założyć własną działalność gospodarczą.
Oznacza to m.in. pozbawienie ochrony socjalnej i zmniejszenie świadczeń emerytalnych. Nie są więc pracownikami LOT-u, a jego kontrahentami. W razie długotrwałej choroby albo niestawienia się do pracy ze względu na protest, taki kontrakt może być natychmiast zerwany.
Zmiana ma wynikać głownie z kalkulacji finansowych, gdyż koszty, takie jak chociażby opłacanie ZUS czy NFZ, zostają przerzucone na pracowników.
Czytaj także: Ryanair znika z Polski? Nie do końca, pojawi się Ryanair Sun
POLECAMY: