Strajk nauczycieli odbywa się kosztem uczniów. Jak ocenia Pani tę sytuację?
Traktując nauczycieli w sposób pogardliwy Rząd doprowadził do największego od 1993 r. kryzysu w edukacji, do największej katastrofy edukacyjnej. Dzisiejszy chaos w edukacji i strajk to efekt działania PIS-u. To Rząd ma wszystkie narzędzie w ręku, aby rozwiązać ten konflikt. Jest odpowiedzialny za budżet, może zaproponować nauczycielom realną podwyżkę i sprawić, że w środę egzaminy się odbędą.
PIS zaproponował podwyżki dla nauczycieli, większe niż za rządów PO-PSL.
Nie jest to prawdą. W 2008 w pierwszym roku rządów Platformy wprowadziliśmy 10 proc. podwyżkę. W 2009 r. dwa razy po 5 proc. W 2010 r. 7 proc. W 2011 7 proc. W 2012 3,8 proc. Podwyższyliśmy płace nauczycieli o ponad 44 proc. Dziś nauczyciele strajkują i nie zgadzają się na propozycję Rządu, bo nie wyrównuje ona nawet obniżenia wynagrodzeń nauczycieli w związku ze wzrostem płacy minimalnej i przeciętnej w Polsce.
Jak ocenia Pani podwyżkę ponad 8 tys. brutto dla nauczycieli dyplomowanych, która wiąże się z podwyżką pensum?
To jest tak, że rząd mówi: będziecie pracować więcej, a my wam to zrekompensujemy za 4 lata. To nie jest podwyżka dla nauczycieli. To jest wirtualna kwota, która jest co najwyżej rekompensatą za podwyższenie pensum. Nauczyciele walczą nie o rekompensatę za podwyższenie pensum, ale o godne wynagrodzenie. Rząd nie chce rozwiązać problemu nauczycieli. Nie zależy mu na podpisaniu porozumienia z nauczycielami.
Pensum nauczyciela jest najniższym w krajach OECD.
Rząd PiS najpierw wycofał się z dwóch obowiązkowych godzin tzw. karcianych wliczanych do czasu pracy, a teraz atakuje nauczycieli, że za mało pracują.
