Wszystko zaczęło się od nauki w szkole muzycznej, która mieściła się wówczas przy ulicy Mickiewicza. Jej pierwszym i jedynym nauczycielem był Marian Początko. O tym, że ma talent i bardzo dobry słuch, jej rodzice dowiedzieli się, gdy jeszcze chodziła do zerówki.
Jedyne czego żałowała ćwicząc mozolnie gamy to fakt, że nie mogła grać w ulubioną siatkówkę, by oszczędzać palce. Na osłodę pozostawały jej treningi pływackie i ścianka wspinaczkowa.
W rodzinie Katarzyny nie było jednak wcześniej jakichś wielkich tradycji muzycznych.
- Rodzice, owszem pięknie śpiewają, a tata bardzo ładnie gwiżdże. Ktoś z dalszej rodziny grał na cytrze - opowiada.
Keyt ćwiczy co najmniej 4 godziny dziennie. Ale nierzadko nad nutami spędza nawet pół dnia. Przygotowuje kolejne covery, których w kolekcji ma ponad setkę.
- Wszystko mam rozpisane na nuty. Repertuar zmieniam średnio raz na dwa tygodnie. Długo siedzę nad aranżami, to bardzo czasochłonne. I ciągle szukam nowych inspiracji - opowiada. Ma w planach nagranie płyty. Na razie możemy oglądać teledyski, które umieściła na Youtube.
Na co dzień słucha muzyki rozrywkowej. Nie ma szczególnie ulubionych zespołów. Ze skrzypków najbliższymi jej są Vanessa Mae i Lindsey Stirling. Swego czasu słuchała jazzowego instrumentalisty Adama Bałdycha.
- Ale jazz to nie moje klimaty. Za bardzo przynudzają - recenzuje krótko
Keyt to kobieta-orkiestra. Pracami, których się imała można obdzielić kilka CV.
- Zaraz, po kolei, żebym o czymś nie zapomniała. Byłam sekretarką medyczną na SOR, później barmaniłam na Rynku, choć nie tykam alkoholu. Sprzedawałam w sklepiku szkolnym, który teraz samodzielnie prowadzę, przez jakiś czas sprzątałam w Szwecji - opowiada.
Jak się dowiadujemy Katarzyna Kołodziej pracowała też w charakterze detektywa sklepowego i kierownika ochrony.
- Jako detektyw chodziłam i patrzyłam ludziom na ręce. Najciekawszą kradzieżą, z jaką się zetknęłam była zabór kolczyków wartych raptem 19 złotych. Pani wsadziła łup do buta i go zgniotła - kręci głową.
Od dwóch lat wszystko podporządkowane jest już muzyce. Najczęściej gra na ślubach i weselach. Kalendarz ma rozpisany do 2021 roku.
- Najbardziej oryginalnym życzeniem pary młodej było, by na ślubie zagrać im „November Rain” Guns’n’Roses. Zagrałam im tych Gunsów, bo klient nasz pan. Ale zrobiłam to przed kościołem - wspomina.
Swojego partnera życiowego, Roberta, poznała równe dwa lata temu. Połączyła ich oczywiście muzyka. Robert, czyli Robgorsky DJ, prowadził dyskoteki w lokalu, do którego przychodziła Kasia. Teraz tworzą duet życiowy i zawodowy.
- Żeby było weselej, poznaliśmy się 13 lipca, w piątek. Zaczęło się od tego, że wspólni znajomi powiedzieli nam, iż za dwa lata mają ślub i mamy im zagrać - wspomina Keyt.
Jak twierdzi są unikalną parą, bo w ogóle się nie kłócą. Mają tylko jeden dylemat: kto zagra na ich weselu, który już planują.