Jak podał portal TMZ, Johnny Wactor – aktor najbardziej znany z występu w prawie 200 odcinkach „General Hospital” – nie żyje. Zmarł w szpitalu, gdzie trafił z ranami postrzałowymi.
Postrzelony na parkingu
- Wactor został postrzelony w centrum Los Angeles – mówiła TMZ jego matka Scarlett. Dodała, że Johnny był ze współpracownikiem, kiedy zobaczyli trzech mężczyzn, którzy prawdopodobnie chcieli ukraść katalizator.
Scarlett twierdzi, że Johnny nie próbował z nimi walczyć ani ich powstrzymać… ale mężczyźni i tak go zastrzelili. Aktor trafił do szpitala. Tam wkrótce zmarł.
Według informacji policji ratownicy medyczni przybyli bardzo szybko na miejsce zdarzenia.
Johnny rozpoczął karierę aktorską w 2007 roku w przebojowym serialu „Lifetime Army Wives”.
Do jego większych osiągnięć należą również: „Westworld”, „The OA”, „NCIS”, „Stacja 19”, „Zabójcze umysły” i „Hollywood Girl”.
Kochający młody mężczyzna
Wielu pamięta go z występów w serialu „GH”, gdzie grał Brando Corbina – żonatego z narkomanką. Matka Wactora pamięta go jako kochającego młodego mężczyznę... Mówi, że jego śmierć pozostawia ogromną pustkę w sercu rodziny.
Pozostawił po sobie matkę oraz młodszych braci Lance’a i Granta. Miał 37 lat.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!