Rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz, mówił 23 marca z niepokojem o województwie śląskim i mazowieckim, w których koronawirusem zakaża się 70 na 100 tys. mieszkańców. Jego zdaniem najbliższe tygodnie powinniśmy spędzić w społecznej izolacji, a firmy, które mają taką możliwość, powinny oddelegować pracowników do zdalnej pracy. Efekty wprowadzonego 20 marca lockdownu będą widoczne dopiero za około 14 dni.
Twardy lockdown coraz bardziej realny. Co na to eksperci?
W 2020 roku na Wielkanoc rząd wprowadził zakaz przemieszczania się. Miało to zachęcić Polaków do pozostania w domu. Wychodzić z domu można było jedynie w kilku konkretnych przypadkach. Zamknięte były wszelkie instytucje kultury, szkoły, w ograniczonym zakresie pracowały galerie handlowe. Wszystko wskazuje, że w tym roku scenariusz może się powtórzyć.
Nie przeocz
Wszak już zamknięte zostały miejsca użyteczności publicznej, a uczniowie najmłodszych klas szkół podstawowych, podobnie jak starsi koledzy, pracują zdalnie. A o tym, że rozważane jest wprowadzenie zakazu przemieszczania się w okresie świąt mówił niedawno w Radiu Zet dr Artur Zaczyński, członek Rady Medycznej przy premierze oraz dyrektor tymczasowego szpitala covidowego na Stadionie Narodowym. Opinie ekspertów o tym, czy to konieczne, są jednak podzielone.
Prof. Włodzimierz Mazur, śląski konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych, uważa, że w obecnej sytuacji taka decyzja byłaby zasadna. - Lockdown wprowadzony rok temu, także w okresie przedświątecznym, skutkował wyhamowaniem wzrostu zakażeń. Teraz sytuacja w szpitalach jest nieporównywalnie trudniejsza - podkreśla. Jak tłumaczy, każde działania mające na celu zmniejszenie dziennego przyrostu zachorowań i transmisji wirusa, są zasadne. - W to m.in. wkomponowuje się ograniczenie przemieszczania się - dodaje.
Zobacz koniecznie
Jeśli zakaz poruszania, to nie dla wszystkich
Daleka od wprowadzania tzw. twardego lockdownu jest natomiast specjalistka w dziedzinie chorób zakaźnych, prof. Ewa Janczewska ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. - Martwi mnie zwłaszcza jego wpływ na znaczne zwiększenie liczby zgonów w naszym kraju w stosunku do lat ubiegłych. Mam tu na myśli zgony osób, które zmarły z przyczyn innych niż COVID-19 - zaznacza.
Lekarka przypomina, że 23 marca Polska prześcignęła w statystykach zgonów covidowych pacjentów Szwecję, która nigdy nie wprowadziła większych ograniczeń. - Może zatem należałoby zastanowić się, czy lockdown to rzeczywiście najlepsza metoda walki z wirusem? - proponuje. - Liczby to obiektywne kryterium, a nie subiektywna opinia, mówią same za siebie - dodaje.
Twardy lockdown w Polsce tuż przed Wielkanocą? Oto co nam gr...
O ile jednak ekspertka nie popiera zamknięcia w domach wszystkich Polaków, to zaznacza, że pewne grupy osób szczególnie nie powinny narażać się na potencjalny kontakt z wirusem. - Należą do nich ludzie starsi, którzy nie zdążyli jeszcze się zaszczepić, a także osoby osoby chore na nowotwory, przewlekle choroby płuc, niewydolność nerek, cukrzycę, choroby układu krążenia czy otyłość - wymienia. - Może mało się o tym mówi, ale u większości osób, które zmarły z powodu COVID, stwierdzono właśnie otyłość. Pamiętajmy, że to też choroba towarzysząca - podkreśla.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
