Spis treści
Gdyby porównać dostawy amerykańskiego gazu do Europy w 2022 r. (65 mld m3) z importem tego surowca w 2021 r. (56 mld m3), to można by uznać, że wszystko jest w porządku. Agresywnego dostawcę – Rosję należało zastąpić partnerem bliższym cywilizacyjnie Europie. Kłopot w tym, że ten partner niedawno zapowiedział, że chce ograniczyć eksport tego surowca, podając jako powód troskę o klimat. Ten sam bliski sojusznik niedawno irytował się też na Ukrainę, za to, że niszczy infrastrukturę paliwową państwa – najeźdźcy, wpływając na wysokość światowych cen ropy. W co gra Waszyngton?
Europa zużyła mniej gazu, a możliwości terminali rosną
Brukselski portal Euroactive.com (choć tradycyjnie odcina się od poglądów autorów), użyczając swych łamów dyrektor ds. europejskich Fridzie Kieninger zajmującej się zasobami żywnościowymi i wodą, poniekąd uspokaja europejską opinię publiczną w sprawie decyzji Bidena o ograniczeniu dostaw LNG. Jak zauważa autorka, całkowite zapotrzebowanie na gaz w UE znacznie spadło (o 20 proc.) w ostatnich 18 miesiącach. Łącznie wszystkie państwa Unii Europejskiej zużyły jedynie 101 miliardów metrów sześciennych gazu. Co ciekawe, średnio terminale importowe były wykorzystywane w mniej niż 60 proc., a ich możliwości stale rosną.
Niebieskie paliwo jest także złe dla środowiska. To z USA
Według opinii przedstawionej na łamach serwisu zapowiedziana „pauza” niczego nie zmienia, a nawet daje nadzieję na to, że: „musi istnieć jakiś kres szaleńczego rozwoju branży eksportu gazu, która już zebrała poważne żniwo dla środowiska i zdrowia publicznego w dotkniętych nią społecznościach.” Kłopot w tym, że oprócz amerykańskiego gazu, Europa bardzo chętnie kupuje też gaz rosyjski. I do tego już pani Kieninger się nie odnosi. Tymczasem dane dotyczące jego eksportu są zatrważające.
To cię może zainteresować
Paryż straszy Moskwę i zapewnia jej dochody
Mimo że po ataku na Ukrainę w 2022 r. dostawy rosyjskiego gazu do Europy zostały ograniczone wciąż do Europy płynie rosyjski LNG. Francja, której Prezydent Emmanuele Macron straszył ostatnio Rosję możliwością wysłania na Ukrainę żołnierzy NATO, zakupiła jednocześnie w pierwszym kwartale tego roku 1,5 ton gazu skroplonego (LNG). Jak donosi portal „Politico” Kreml zarobił na tych transakcjach ponad 600 mln euro.
Kolejka po rosyjski gaz jest długa
Choć zakupy Paryża są najbardziej spektakularne, to rosyjski gaz chętnie kupuje także dziewięć innych państw UE. Co więcej, zakupy rosyjskiego LNG w stosunku do ubiegłego roku rosną – twierdzi serwis, powołując się na dane think tanku Centre for Research on Energy and Clean Air (CREA) z siedzibą w Helsinkach. Wśród liderów zakupów LNG w Rosji są: Belgia, Hiszpania i Holandia. Państwa te zadeklarowały ograniczenie dostaw, zaznaczając, że takie zobowiązanie powinno dotyczyć wszystkich państw UE.
USA sprzedaje surowce, jeśli pozwalają zarobić
Wobec tych faktów tzw. pauza Bidena wygląda jednak zupełnie inaczej. Czyż nie? Trudno ukryć fakt, że dokładnie rok temu, po morzach i oceanach pływały rekordowe ilości gazu ziemnego, obniżając jego wartość do historycznie niskich poziomów, a tym samym torując drogę do decyzji o ograniczeniu coraz mniej opłacalnego eksportu przez USA.
Na razie niebieskiego paliwa nie brakuje, jednak oddawanie Kremlowi kontroli nad handlem tym surowcem, może skończyć się dla Europy fatalnie. Stąd Parlament Europejski zatwierdził jeszcze w pierwszej połowie kwietnia reformę rynku energii elektrycznej mającą zapobiegać nagłym wahaniom cen prądu. Przyjął m.in. pakiet wodorowo-gazowy, który umożliwi blokowanie rosyjskiego LNG. Nowe regulacje pozwolą wyłączyć rosyjskich i białoruskich eksporterów gazu z grona oferentów dla państw Unii. Czy jednak okażą się skuteczne? Polska powinna bacznie przyglądać się zapowiedziom państw eksportujących kluczowe surowce energetyczne.
Źródła: Euroactive.com, Politico, Centre for Research on Energy and Clean Air (CREA), Parlament Europejski.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
