Ostatnie miesiące były dla Stanów Zjednoczonych wyjątkowo brutalne pod względem pogody. Amerykańska agencja rządowa ds. pogody National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) poinformowała w tym tygodniu, że w minionym roku USA nawiedziło aż 16 pogodowych i klimatycznych katastrof. Straty wyniosły o miliard dolarów więcej niż w ubiegłym roku, łącznie 306 mld, co jest nowym rekordem w tym kraju. Poprzedni wynosił 215 miliardów dolarów i przypadł na rok 2005 r., w którym kraj nawiedził morderczy huragan Katrina. Jak podkreśla portal USA Today, wysokość strat w 2017 r. odpowiada PKB Holandii, które według Banku Światowego wynosiło w 2016 r. 306,9 mld dolarów.
W ubiegłym roku USA zmagały się z trzema wielkimi huraganami i groźnymi pożarami lasów w Kalifornii. Szczególnie groźne były huragany, które w tym roku były najbardziej niszczycielskie w historii USA. Harvey przyniósł szkody w wysokości aż 125 miliardów dolarów, co czyni go drugim tak niszczycielskim żywiołem po Katrinie. Opady, które ze sobą przyniósł, spowodowały powodzie, w wyniku których z domów uciekać musiało ponad 30 tysięcy ludzi, a zniszczonych zostało ponad 200 tys. budynków. Z kolei huragany Maria i Irma spowodowały szkody w łącznej wysokości 140 mld dolarów. Sezon pożarowy w Kalifornii, do którego przyczyniły się susze, również przyniósł najwięcej zniszczeń spośród wszystkich poprzednich lat – łącznie 18 miliardów dolarów. We wszystkich katastrofach zginęły 362 osoby, w tym mieszkańcy Portoryko, poinformowała również w swoim raporcie NOAA.
Ten rok również nie zaczął się dla USA pomyślnie. Wschodnie wybrzeże od końca grudnia zmaga się z rekordowo niskimi temperaturami, które odnotowano również na zwykle gorącej Florydzie. Rekord pobity został na szczycie Góry Waszyngtona, gdzie jednego dnia odczuwalna temperatura wynosiła -70 stopni Celsjusza. W rejonie Nowa Anglia, m.in. w Massachusetts, woda z oceanu wdarła się do niektórych miast i zamarzła, a w skorupie lodu uwięzione zostały samochody. W wyniku mrozów zginęło ponad 20 osób. Z kolei w tym tygodniu południową Kalifornię, która spustoszona została przez pożary lasów, nawiedziły ulewy, które przyniosły ze sobą lawiny błotne i podtopienia. Do tej tragedii przyczyniły się właśnie pożary, ogień strawił bowiem rośliny na górskich stokach, które były naturalną ochroną przed lawinami. – Po niektórych domach zostały tylko fundamenty – poinformowała straż pożarna w hrabstwie Santa Barbara. Zginęło już kilkanaście osób.
To jeszcze nie koniec. Meteorolodzy ostrzegli w środę, że wschodnie wybrzeże, które dopiero co uporało się z mrozem, będzie musiało zmierzyć się ze starciem dwóch frontów: zimnego z Kanady i ciepłego z Zatoki Meksykańskiej. Oznacza to groźne sztormy i burze, a także kolejną falę opadów śniegu (w tym śnieżyc) i mrozów, które kilka lub kilkanaście dni później zastąpi wiosenna odwilż i temperatury wyższe nawet o 10-20 stopni Celsjusza niż zwykle. To może oznaczać kolejny paraliż na amerykańskich drogach czy lotniskach. Eksperci podkreślają, że tak gwałtowna pogoda wiąże się ze zmianami klimatycznymi. Administracja Donalda Trumpa w ubiegłym roku wycofała się jednak z międzynarodowego paryskiego porozumienia klimatycznego.
RUPTLY/x-news