W ubiegły weekend jedna z ofiar, 17-latka uciekła i zawiadomiła policję o reszcie rodzeństwa, które jest więzione w rodzinnym domu przez rodziców - informuje BBC.
Na wskazany przez dziewczynę adres lokalny szeryf wysłał kilka radiowozów. Na miejscu funkcjonariusze dokonali dramatycznego odkrycia. Kilkoro dzieci było przykutych do łóżek. Wszyscy zamknięci w cuchnących i ciemnych pokojach. Ich rodzice wydawali się zaskoczeni pojawieniem się policji i nie byli w stanie logicznie wyjaśnić dlaczego w taki sposób traktują własne dzieci.
Mieszkańcy okolicznych domów w małej, kalifornijskiej miejscowości Perris mówili zgodnie, że w ich miasteczku nigdy nie wydarzyło się nic podobnego.
CZYTAJ TAKŻE: Natascha Kampusch opowiada o piekle życia w domu porywacza
- Kiedy zobaczyłam ich, jak wychodzą wszyscy mieli na sobie jedynie piżamy - relacjonowała jedna z sąsiadek, w rozmowie z agencją Reuters. - Ich twarze były blade jak śnieg. Pewnie od wielu miesięcy czy nawet lat nie widzieli słońca. Oprócz małych dzieci, które wyglądały tak jakby od wielu tygodni nie jadły regularnie, policjanci wyprowadzili z zamknięcia też kilka osób dorosłych.
Siedmioro z 13 uwolnionych dzieci była w wieku od 18 do 29 lat. Jednak większość stanowiły spokojne i grzeczne dziewczyny. Wszyscy zostali przewiezieni do miejscowego szpitala na badania i obserwację. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Policja aresztowała dwójkę rodziców, która zorganizowała i nadzorowała rodzinne więzienie. Okazali się nimi 57-latek David Allen Turpin i jego o osiem lat młodsza żona Louise Anna Turpin. Pomimo drastycznego czynu, jakiego się dopuścili, mogą wyjść na wolność, lecz nie będzie to tanie. Sąd wyznaczył bowiem za nich kaucję w wysokości 9 milionów dolarów od osoby.