Broszura była dostępna na stronie internetowej poradni. Wymieniono w niej rodzaje kar, w tym konkretne, czyli klapsy, bicie pasem, potrząsanie. Dalej czyta się w niej, że „kary konkretne sprowadzają się do umożliwienia rodzicom wyładowania złości. Czasami rodzice muszą bić dziecko coraz mocniej, aby skłonić je do posłuszeństwa. Dla niektórych dzieci przyzwyczajonych do klapsów przestają one stanowić karę”.
Jeden z ojców odczytał to, jako zalecenie do bicia dzieci w celach wychowawczych i opisał to na blogu. Sprawę podchwyciły media.
– Niektóre sformułowania z uwagi na pozostawienie ich bez wyraźnego i jednoznacznego komentarza autorki broszury mogły być źle, opacznie zrozumiane – wyjaśnia Monika Pawlak, rzecznik MOPS. – Chodzi o to zdanie: „czasami rodzice muszą bić dziecko coraz mocniej, aby skłonić je do posłuszeństwa”. Nie jest to wskazówka, zalecenie czy zachęta do stosowania kar cielesnych. Autorka wskazuje na skutki, które niesie ze sobą bicie dzieci. Nie dość wyraźne sformułowania, lakoniczny zapis potępiające kary cielesne zostały źle zrozumiane i błędnie zinterpretowane.
Broszura zniknęła ze strony. Autorka ma poprawić, uzupełnić zapis tak, by nie budził wątpliwości co do intencji i był jednoznacznie interpretowany.
A prokuratura zbada, czy broszura w swej pierwotnej treści nie podżegała do przestępstwa, jakim jest stosowanie przemocy wobec dzieci.
Pogoda na czwartek: