„Przerażająco queerowo - idziemy dla tych, którzy się boją” – pod takim hasłem odbędzie się tegoroczny Marsz Równości. Prezydent Lublinie nie zakazał organizacji imprezy, która za każdym razem wzbudzała ogromne kontrowersje w mieście. – Po przeprowadzonej analizie nie stwierdzono podstaw do wydania decyzji o zakazie zgromadzenia – informuje Katarzyna Duma, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
Impreza rozpocznie się o godz. 13 w sobotę (23.10). Uczestnicy wyruszą z Placu Teatralnego i przejdą ul. Lipową, ul. Narutowicza, ul. Głęboką, ul. Sowińskiego, ul. Poniatowskiego, ul. Popiełuszki, a zakończą swój marsz przy Galerii Labirynt.
Zgodnie z wytycznymi dotyczącymi organizacji zgromadzeń w czasie pandemii inicjatorzy marszu zgłosili, że weźmie w nim udział 150 osób. – Ale nie wiemy, ile tak naprawdę ludzi może się pojawić – przyznaje Alicja Sienkiewicz, organizatorka Marszu Równości w Lublinie.
Do momentu publikacji chęć udziału w tym wydarzeniu na Facebooku zgłosiło ponad 1,2 tys. osób.
Policja zapewnia, że będzie przygotowana do zabezpieczenia marszu. – Będziemy robić wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom marszu, ale także mieszkańcom Lublina – mówi kom. Kamil Gołębiowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Jak przyznaje, funkcjonariusze jak na razie nie mają informacji o ewentualnych wydarzeniach, które mogłyby zakłócić przebieg Marszu Równości. Kom. Gołębiowski z lubelskiej policji nie spodziewa się jednak powtórki z 2018 czy w 2019 roku, kiedy uczestnicy marszu zostali obrzuceni kamieniami.
– Myślę, że na przykładzie innych miast, takich jak np. Wrocław, gdzie ostatnio odbywał się Marsz Równości można powiedzieć, że nie wzbudza już on takich negatywnych emocji jak w ubiegłych latach – mówi kom. Gołębiowski.
Podobnego zdania są organizatorzy. – Nie możemy lekceważyć tego, co się działo w poprzednich latach, ale przykład tegorocznego marszu, który odbył się w Białymstoku daje nam dużą nadzieję, że będzie spokojnie – mówi Alicja Sienkiewicz.
Na organizację tegorocznego marszu wpłynęło 5 tys. zł od miejskiego radnego PiS Tomasza Pituchy. To pokłosie wyroku sądu z 2019 roku. Poszło o jego wpis w mediach społecznościowych. „Najzagorzalsi fani filmu Wojciecha Smarzowskiego chcą zorganizować w Lublinie tzw. Marsz Równości, promujący homoseksualizm, pedofilię” – pisał radny. Do sądu o zniesławienie podał go jeden z inicjatorów marszu Bart Staszewski i sprawę wygrał.
– Nie jestem ani fundatorem, ani sponsorem Marszu Równości. Nie wpłaciłem na tę inicjatywę ani grosza – przekonuje w rozmowie z Kurierem radny Pitucha. Polityk PiS twierdzi, że pieniądze w wyniku postępowania komorniczego zostały mu zabrane siłą. – Wolałem wpłacić tę kwotę na każdą inną fundację, hospicjum, lub np. na dom dziecka. Nazywanie mnie „fundatorem” jest medialną prowokacją – tłumaczy Tomasz Pitucha. I zastrzega, że zdania na temat marszu nie zmienił. – To bardzo szkodliwa inicjatywa – komentuje.
Tymczasem Bart Staszewski zapowiada, że pieniądze od radnego Pituchy trafią nie tylko na organizację marszu, ale także na pomoc dla osób LGBT. – Na pewno przyczynią się do czegoś dobrego – zapewnia Staszewski.
Zaproszenie na marsz otrzymał od organizatorów prezydent Krzysztof Żuk, ale już wiadomo, że z niego nie skorzysta. Jak przekazała nam jego rzeczniczka Katarzyna Duma, w kalendarzu prezydenta są już zaplanowane wykłady w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji oraz inauguracja roku akademickiego.
- Jesień na Roztoczu zapiera dech w piersiach. Zobacz zdjęcia!
- Kultowy maluch, Nyska i Żuk, czyli pojazdy rodem z PRL. Zobacz zdjęcia ze zlotu!
- Targi ślubne w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Zobacz zdjęcia
- Kibice Motoru na meczu z Wigrami. Zobacz trybuny Areny Lublin
- Pingwinki, piruety i akrobacje na lodzie. Icemania rozpoczęła sezon! Zobacz zdjęcia
- Lubelski „Chemik” świętował 80-lecie. Zobacz zdjęcia
