Spotykamy się w województwie Lubuskim, które w tym roku znane jest głównie z afer samorządu wojewódzkiego. Znane jest również z rtęci, którą marszałek województwa zobaczyła w Odrze, a którą Pan podczas z jednego ze spotkań, użył jako pewnej przenośni czy porównania obrazującego sytuację w polskiej polityce. Co w ocenie pana premiera najbardziej ją zatruwa? Co jest tą polityczną rtęcią?
W Polsce najbardziej zatruwającym elementem, decydującym - gdyby tego nie było, nie byłoby zatrucia - jest opozycja totalna. Nie sam fakt istnienia opozycji, bo to jest najnormalniejsza rzecz w kraju demokratycznym, tylko to, że przybrała ona właśnie taki charakter, który sama określiła jako totalny, że odrzuca wszelkie reguły, począwszy od reguł kulturalnego języka, skończywszy na regułach odnoszących się do solidarności narodowej, do tego, żeby nie przenosić na zewnątrz wewnętrznych sporów. Takie reguły są przestrzegane przez inne elity polityczne. Weźmy choćby Włochy, gdzie dla centrolewicy zwycięstwo Braci Włochów było naprawdę wstrząsem, ale kiedy zagranica zaczęła wzywać włoskich polityków do zachowania podobnego do polskiej opozycji, to usłyszała jednoznaczne twarde “nie”. Oni po prostu są lojalni wobec własnego narodu, własnego państwa. Nasza opozycja nie jest lojalna wobec własnego narodu ani wobec własnego państwa. Można ją nazwać słowami, które kiedyś de Gaulle używał wobec opozycji komunistycznej we Francji: to jest opozycja zewnętrzna.
Podczas spotkania w Zielonej Górze mówił pan o potrzebie społecznego nadzoru nad działaniem samorządów, a także roli mediów w tym zakresie. Te władze przecież można zmienić w czasie wyborów. Gdzie zatem jest problem?
Władza musi być nadzorowana nieustannie i musi przede wszystkim być w sytuacji, w której obywatele wiedzą, co się dzieje, wiedzą, jak działa. Jeśli potknięcia władzy albo też jej celowe negatywne działania są opisywane, to dopiero na tej podstawie obywatele mogą podejmować właściwe decyzje. Oczywiście jej sukcesy też muszą być opisywane, zwykle sama zresztą się o to stara. Takiego nadzoru nie ma w większości wypadków, choć czasem są takie miejsca jak województwo lubuskie i tutaj gratuluję panu redaktorowi i pańskiej gazecie tego co tutaj robicie, ale niestety to nie są wypadki częste. Obywatele muszą być poinformowani, natomiast druga strona bardzo często nawet nie potrafi ukryć, że jej ideałem obywatela jest taki, który nie wie, który ma właściwie tylko jedno źródło informacji uzależnione od władzy - tej właściwej władzy, czyli formacji lewicowo-liberalnej. To nic wspólnego z demokracją, z kontrolą nad władzą, nie ma i to zawsze prowadzi do bardzo głębokiej degeneracji, braku odpowiedzialności, a często do przenoszenia lojalności na zewnątrz, poza granice naszego kraju.
Podczas spotkań wiele miejsca poświęca pan osobie swojego śp. brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na naszych łamach opublikowaliśmy treść wykładu, który profesor wygłosił w Gorzowie Wlkp. w 2009 r. Wykład był poświęcony relacjom polsko - niemieckim. Widać wielkie zainteresowanie i wiedzę prezydenta w tym właśnie obszarze.
Interesował się tym z oczywistych względów i nie tylko w tedy kiedy był prezydentem czy politykiem, ale również, kiedy był bardzo młodym obywatelem. I on i ja interesowaliśmy się polityką od bardzo młodych lat. Byliśmy wychowywani w środowisku ludzi, którzy byli w AK, którzy byli aktywni podczas II wojny światowej. Niektórzy z nich byli aktywni po 1945 r. w opozycji antykomunistycznej. To oczywiście stwarzało atmosferę, w której także ci, którzy tego nie pamiętali, których z naturalnych względów nie było na świecie i nie mogli w tym uczestniczyć, też byli tym zainteresowani. No i stąd ta wiedza. Później niewątpliwie rozszerzał ją w momencie pełnienia różnych funkcji - mój brat przecież był nie tylko prezydentem Polski, prezydentem Warszawy, ale także ministrem stanu do spraw bezpieczeństwa. Wtedy uzyskał bardzo wiele interesujących informacji na temat tego, co się dzieje w Polsce, a co nie jest dostępne opinii publicznej, a także co się dzieje w na arenie międzynarodowej, jaki jest stosunek wielu państw, także tych najważniejszych, do Polski i innych państw, które odzyskiwały niepodległość. Brat miał rzeczywiście potężny zasób wiedzy. Niewielu polityków w Polsce mogło się z nim porównywać pod tym względem.
Przytoczę jeden cytat: "Czy Polsce byłyby na rękę bardzo dobre stosunki z Niemcami? Tak, wziąwszy pod uwagę, że rola Niemiec w Unii Europejskiej, a także w NATO (choć tutaj dużo mniejsza) jest faktem. Z polskiego punktu widzenia, to byłoby rozwiązanie celne, ale nie na każdych warunkach, a w szczególności nie na tego rodzaju warunkach, że w istocie ustępować powinna tylko jedna strona". I tu pytanie, gdzie ustąpić powinny Niemcy tych wzajemnych relacjach?
Dzisiaj postawiliśmy już sprawę bardzo zdecydowanie. Powinny ustąpić w tym wszystkim, co odnosi się do wyciągnięcia wniosków z naszej historii, a szczególnie z II wojny światowej. Powinny zapłacić odszkodowania. Powinny dokonać uczciwej ekspiacji, a nie takiej powiedzmy sobie półgębkiem. Nie mogą już naprawić tego, co wynikało z bezkarności zbrodniarzy nazistowskich z tego względu, że ich już nie ma na tym świecie, a jeżeli są to już pojedynczy, bardzo starzy ludzie. Powinni zmienić stosunek do Polski i do Polaków, bo ja to nawet kiedyś mówiłem pani Merkel, że zdarzały się takie wypadki, że np. polscy europosłowie jadący w pierwszej klasie niemieckich pociągów byli atakowani. Ten sposób troszeczkę przypomina - oczywiście nie chcę mówić, że to była pełna analogia - stan z okresu II wojny światowej "nur für Deutsche". Proszę pamiętać, że oni się z tego ciągle nie wyleczyli, bo ich z tego nie leczono tak naprawdę. Elity niemieckie po II wojnie światowej wcale tego nie chciały. Chciały amnezji, chciały abolicji i tę abolicję dla zbrodniarzy w istocie przeprowadziły. Ich nastawienie było pod tym względem fatalne dla stosunków polsko-niemieckich, ale ja jestem głęboko przekonany, że także dla przyszłości Niemiec, bo próba odbudowy - chociaż w innych zupełnie formach - imperializmu niemieckiego, jeśli będzie kontynuowana, to skończy się kolejną katastrofą dla Niemiec i niestety także dla Europy.
Skoro o Europie mowa. Powiedział pan premier, że mimo aktualnej sytuacji w jakiej znalazł się Kościół i wynikającej z tego oceny, Europa ma bezsprzecznie chrześcijańskie korzenie. Kościół jednak przez wieki miał fundamentalne znaczenie dla polskiej państwowości. Pytanie czy ma ją również i dziś oraz jak jego sytuacja może wpływać na utrwalanie pewnych postaw czy wartości. Czy dostrzega pan tu jakieś zagrożenia.
Z całą pewnością, chociaż oczywiście są to procesy skomplikowane. Nie chciałbym zgłębiać się rozważania na temat polskiego Kościoła, bo to temat na inną, nieporównanie dłuższą i w innych warunkach prowadzoną rozmowę. Natomiast związek między polskim państwem, a polskim Kościołem niewątpliwie istnieje i chociaż w czasach współczesnych ma on inny charakter niż to było kiedyś - i to jest naturalne i oczywiste, i jest związane z przemianami, których my w żadnym razie nie kwestionujemy - to jednak jest on faktem. Ponieważ w Polsce jedynym powszechnie znanym systemem wartości jest ten, który wyrasta z chrześcijaństwa, niezależnie od tego, czy ci, którzy go uznają za obowiązujący są osobiście wierzący, czy też nie, to w związku z tym całkowita redukcja roli Kościoła, jego wyparcie - czy też jak to powiedział, pewien szczególnego rodzaju polityk, "opiłowanie" - będzie miało fatalne skutki dla społeczeństwa. Takie zjawisko może prowadzić do lumpenproletaryzacji naszego życia publicznego, a w konsekwencji niektórych grup społecznych. Choćby ten język, który bardzo się podczas tak zwanego strajku kobiet tak intensywnie pokazało, ta próby uzasadniania, że taki język jest dopuszczalny, jest więc uzasadniony. Mowa jest królową, jak pisał Hegel. Odrzucenie tej tendencji - w moim przekonaniu jest to przemyślana operacja - przeciwstawienie się jej, bez Kościoła, bez tej podstawy instytucjonalnej pewnego systemu wartości jest naprawdę bardzo, bardzo trudne, a na dłuższą metę po prostu niemożliwe. A Polska sprowadzona do takiego poziomu kultury, to Polska słaba, Polska zależna, Polska trzeciorzędna, Polska, w której wszystkim tym, którzy mają jakieś wyższe aspiracje, także w sferze kultury właśnie, będzie bardzo ciężko żyć. Krótko mówiąc, to wielkie nieszczęście. Opozycja totalna jest antynarodowa, antypaństwowa, jest zewnętrzna, jest wielkim nieszczęściem Polski.
Spotkania z sympatykami PiS mają również mobilizować środowisko przed wyborami. Pytanie o mobilizację Zjednoczonej Prawicy oraz ugrupowań je tworzących. Pytam w kontekście różnego rodzaju doniesień, które z jednej strony wskazują na współpracę, współdziałanie w ramach obozu patriotycznego, a z drugiej strony sygnalizują deficyty w relacjach.
Polityki bez deficytów to w ogóle nie ma. To jest taki ideał, który sobie można wyobrazić i o nim marzyć, ale on jest nieziszczalny. Polityka zawsze zawiera w sobie jakiś element konfliktu, także takiego niespodziewanego i zawiera też to wszystko, co niesie konkurencja, także poprzez zwykłe ludzkie słabości. Politykę przecież uprawiają ludzie, a ludzie nigdy nie są idealni. Z tego rodzaju zjawiskami mamy także do czynienia u nas, ale nie należy tego przeceniać. Nie chcę twierdzić, że to nie ma żadnego znaczenia, bo to ma znaczenie i to nie jest znaczenie pozytywne, ale musimy podchodzić do tego spokojnie, bo jeżeli - jak to się czasem mówi - namiot jest wielki, to w środku hurkocze.
Kandydat PiS na prezydenta. Decyzja coraz bliżej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?