W ostatnich dniach kampanii obaj rywale do fotela prezydenckiego w USA agitują w tych samych stanach, próbując przeciągnąć na swoją stronę niezdecydowanych. W czwartek obaj byli na Florydzie, w piątek obaj mieli się pojawić na wiecach w Minnesocie i Wisconsin.
Trump obiecuje, że nie zamknie biznesów
Donald Trump, który zorganizował wiec w Tampie, miał dla mieszkańców ostrzeżenie: - Biden planuje wprowadzenie blokady (z powodu epidemii - red.). On pozamyka was w domach - przestrzegał wyborców prezydent USA, cytowany przez BBC. Jak podaje stacja, Trump dodał, że w ostatnim kwartale gospodarka kraju rosła w bezprecedensowym tempie 33,1 proc., podczas gdy w poprzednich trzech miesiącach zanotowała spadek o 31 proc. To miało pokazać, czym może grozić Amerykanom kolejny lockdown, czyli zamknięcie biznesów z powodu epidemii, przeciwko któremu Trump występuje.
Podczas wiecu zorganizowanego na parkingu przy stadionie Raymonda Jamesa w Tampie wystąpiła też pierwsza dama Melania Trump. Ucałowała się czule ze swym mężem i wygłosiła krótką mowę. Jak pisze BBC, największy aplauz wywołały jej słowa: - Jesteśmy krajem nadziei, nie krajem strachu i słabości. I mamy przywódcę, który pokazuje to każdego dnia.
Jak notują reporterzy BBC, na wiecu Trumpa wielu uczestników było bez maseczek. A sam prezydent mówił, iż to nieprawda, że Francja, Niemcy i inne europejskie kraje, które znów wprowadzają silne obostrzenia mają gospodarki w dobrym stanie. - Nie one nie mają się dobrze - przekonywał Trump. Jak podaje BBC, prezydent USA dodał, że Stany już raz wprowadziły blokadę gospodarki, ale teraz wirus został lepiej poznany i nie ma konieczności wprowadzania jej ponownie.
Biden apeluje, by skończyć prezydenturę Trumpa
Jak cytuje CNN, Joe Biden przekonywał z kolei swoich zwolenników, że to od nich zależy ostateczny wynik wyborów i że mogą powiedzieć "koniec" Donaldowi Trumpowi. - To od Florydy zależy serce i dusza tego kraju. Wszystko zależy od was. Wy macie klucz - mówił Biden. - Jeśli Floryda stanie się niebieska (kolor Demokratów - red.), to będzie koniec. Skończy się (prezydentura Trumpa - red.) - dodawał.
Floryda jest uważana za stan kluczowy w amerykańskich wyborach prezydenckich. To od głosów elektorskich tego stanu w przeszłości zależały wyniki wyborów. Najgłośniejszą taką sytuacją były wybory w 2000 roku, kiedy nakazano ponowne przeliczenie głosów na Florydzie. Ostatecznie wygrał tam George W. Bush i to on, a nie Al Gore został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Stało się tak pomimo faktu, że w skali całego kraju Bush uzyskał mniej głosów.
Obecnie również w sondażach w całym kraju prowadzi Joe Biden, demokratyczny kandydat na prezydenta, były wiceprezydent USA za rządów Baracka Obamy. Jak podkreśla BBC, 78-letni polityk na Florydzie apelował do wyborców o przestrzeganie dystansu społecznego i stosowanie się do zaleceń nauki na temat koronawirusa. - Nauka przed fikcją - mówił.
W piątek obaj kandydaci jadą do stanów Wisconsin i Minnesoty. Są one również kluczowe w walce o zwycięstwo. Jak podkreśla CNN, cztery lata temu kandydatka Demokratów Hillary Clinton w ostatnich dniach kampanii zaniedbała kampanię w środkowo-zachodnich stanach, uważanych za sprzyjające Demokratom. W efekcie w kilku z nich o niecały procent wygrał Donald Trump.
Media donoszą, że obecne wybory mogą mieć najwyższą frekwencję od ponad 100 lat. A to za sprawą głosowania korespondencyjnego, wprowadzonego ze względu na epidemię koronawirusa. Kto chce może głosować przy pomocy poczty elektronicznej i - jak podaje BBC - z takiej możliwości skorzystało już 52 mln wyborców.
W mediach społecznościowych pojawiają się apele polityków o wysyłanie kart drogą elektroniczną, gdyż wielu wyborców pobrało karty, ale jeszcze nie oddało głosów.
W kampanii prezydent Donald Trump krytykował pomysł głosowania drogą elektroniczną twierdząc, że taka forma będzie sprzyjać fałszerstwom wyborczym. Podczas jednej z debat przed wyborami powiedział jednak, że nawet jeśli przegra, uzna wynik wyborów i odda władzę.
