Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w minionym roku na polskich drogach miały miejsce 49 054 wypadki. W porównaniu z rokiem 2007 spadek był minimalny, bo zaledwie o 482. W wyniku wypadków śmierć poniosło niemal 5,5 tys. osób, a ponad 62 tys. odniosło rany.
Najbardziej niebezpiecznie było na drogach Mazowsza, Śląska i Wielkopolski, co wynika ze sporego ruchu w tych regionach.
Podobnie jak w minionych latach najwięcej wypadków wydarzyło się przy dobrych warunkach atmosferycznych. Tłumaczyć można to tym, że przyczyniają się one do obniżenia uwagi uczestników ruchu, skłaniają do rozwijania większej prędkości przez kierowców, a tym samym generują tragiczniejsze skutki.
Nie pomagają kontrole radarowe i coraz liczniejsze maszty fotoradarów. Wśród głównych przyczyn wypadków króluje niedostosowanie prędkości do warunków ruchu. - Mamy w sobie niechęć do przestrzegania norm. Taką normą jest ograniczenie prędkości. Jego łamanie daje nam poczucie swobody. Nie czujemy się przy tym zagrożeni karą, bo spotyka nas ona tylko wtedy, gdy zostaniemy przyłapani przez policję, co nie zdarza się często - wyjaśnia Andrzej Markowski, psycholog transportu. Dodaje, że nie bez znaczenia jest naśladownictwo. Wydaje nam się, że skoro inni jeżdżą szybko, to i my tak możemy. Wyjeżdżając za granicę chętniej zdejmujemy nogę z gazu m.in. dlatego,że tam kierowcy bardziej rygorystycznie przestrzegają przepisów.
Znaczna ilość wypadków jest też efektem nieudzielenia pierwszeństwa przejazdu. - Nie ustępując innym, narzucamy swoją wolę. To przejaw bezinteresownej agresji, chęci pokazania kto jest najważniejszy na drodze. Niestety, skutki bywają opłakane - mówi Andrzej Markowski.
Wśród czynników mających decydujący wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego (człowiek - droga - pojazd), na pierwsze miejsce zdecydowanie wysuwa się człowiek. To właśnie zachowanie się użytkowników dróg generalnie jest powodem wypadków drogowych. W roku 2008 większość z nich spowodowali kierujący pojazdami (ponad 38 tys.), przy czym przeważali wśród nich kierowcy samochodów osobowych (prawie 29,5 tys.), bo tego typu pojazdy przeważają na naszych drogach.
Stosunkowo najwięcej wypadków spowodowali kierowcy w wieku od 18 do 24 lat. Zdaniem specjalistów zajmujących się sprawami bezpieczeństwa ruchu drogowego, to efekt brawury i skłonności do ryzyka młodych ludzi, przy jednoczesnym braku doświadczenia i umiejętności kierowania.
- Generlanie jesteśmy zadufanymi kierowcami. Mamy głębokie przekonanie co do swojej doskonałości. Fachowo określa się to mianem nietrafnej oceny kompetencyjnej. Przeceniamy siebie w roli kierowcy. Nie potrafimy spojrzeć z pokorą na swoje niesprawności i rzadko ćwiczymy umiejętności - stwierdza Andrzej Markowski. Wynika to jego zdaniem częściowo z nieefektywności szkoleń na prawo jazdy.
Kandydaci na kierowców uczą się posługiwania urządzeniem, jakim jest samochód, a nie bezpieczeństwa zachowania w ruchu.