Zgodnie z ustawą od marca do końca grudnia 2018 r. tylko w dwie niedziele miesiąca wszystkie sklepy, galerie i centra handlowe mogły być otwarte. Od stycznia tego roku już tylko w jedną, ostatnią przypadającą w miesiącu. Najbliższa niedziela, 24 lutego to niedziela handlowa. Całkowity zakaz handlu ma zacząć obowiązywać od 2020 roku.
Rok od wejścia w życie premier Mateusz Morawiecki dokonuje przeglądu tego, jaki wpływ na mniejsze i większe sklepy, ale przede wszystkim na ludzi, miała ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele.
- Po pewnym czasie działania danej ustawy przyglądamy się, jak ustawa w praktyce działa, bo co innego jest czasami na papierze, a co innego w rzeczywistości - ogłosił na początku lutego premier.
Konfederacje pracodawców mają nadzieję, że efektem oceny będzie wycofanie się rządu z dalszych zapisów ustawy. Wskazują przy tym, że ustawa miała zagwarantować rozwój małych przedsiębiorstw, a tak się nie stało.
- Ustawa miała dwa cele. Pierwszy to zapewnić pracownikom handlu wszystkie niedziele wolne od pracy. I to się udało. Po drugie, zapewnić wsparcie małych przedsiębiorstw. I ten cel w ogóle nie został zrealizowany. Dziś organizacje drobnych kupców odwracają się od ustawy i ją krytykują. Szacuje się, że za kilka lat tysiące małych firm upadnie. Ustawa o zakazie handlu tylko ten proces przyspieszyła - mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert z Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
Eksperci sugerują, by zrezygnować z trzech niedziel objętych zakazem i wycofać się z dalszego zaostrzania przepisów, czyli z całkowitego zakazu. Pracodawcy nakłaniają także do realizacji postulatów, które wystosowali do rządu jeszcze w 2018 roku.
- Chodzi, by ustawowo każdy pracownik miał dwie niedziele wolne w miesiącu. Które? To już ustalane byłoby z pracodawcą. Rząd powinien jednak wycofać się z całkowitego zakazu handlu. Trudno jest przyznać się do błędu, ale jeszcze gorzej w nim tkwić - mówi Mordasewicz.
Zdaniem eksperta także opinia publiczna coraz bardziej negatywnie wypowiada się w temacie całkowitego zakazu handlu.
- Dziś już nawet mieszkańcy małych miejscowości nie wspierają zakazu handlu. To może mieć przełożenie w najbliższych wyborach - ostrzega J. Mordasewicz.
Odmiennego zdania jest „Solidarność”, która przekonuje, że zaostrzenie, ale także nowelizacja ustawy jest konieczna.
Czytaj: Żabki wygrywają w sądach. Mogą sprzedawać w niehandlowe niedziele
Zdanie związkowców podziela także kaliski poseł Jan Mosiński z PiS.
- Nowelizacja, która niedługo zostanie wprowadzona ukróci m. in. sytuacje, gdy pracodawcy starają się na różne sposoby obchodzić ustawę i otwierają sklepy w niedzielę. Dotyczy to placówek świadczących usługi pocztowe - mówi Mosiński.
Prawdopodobnie nowelizacja nie uwzględni jednak postulatu „S” mówiącego o skróceniu doby pracowniczej tak, by zatrudnieni w dużych sieciach nie kończyli pracy w soboty tuż przed północą i nie rozpoczynali jej przed godz. 1 w poniedziałek.
Mosiński zaprzecza pogłoskom o rezygnacji z zaostrzenia ustawy.
- Rząd nie prowadzi żadnych prac, by przywrócić dwie niedziele handlowe w miesiącu. Także nasze informacje nie są tożsame z poglądami pracodawców. Małe firmy nie odnotowują strat, a bezrobocie w handlu nie wzrosło, wręcz przeciwnie. Taka ocena ustawy po roku jej funkcjonowania to coś normalnego, co zresztą wcześniej zapowiadaliśmy - dodaje poseł PiS.
Zobacz też:
Ile zarabiają pracownicy Lidla, Biedronki, Tesco? Zarobki są...
PiS dalej kontynuując ten proces, czyli zwiększając ilość niedziel z zakazem handlu tak naprawdę wyciąga dywan na którym stoi - zobacz wideo: