Czterech zamaskowanych w kominiarki i chusty fanatyków Widzewa osaczyło w mercedesie sympatyka ŁKS-u Michała M. i jego przyjaciółkę Magdalenę S. Napastnicy pięściami powybijali szyby w aucie i rozprawili się z jego właścicielem. Obrzucili go kawałkami płyty chodnikowej, a gdy upadł i nie był w stanie się bronić, zadawali mu ciosy nożami.
Wszystko to działo się na oczach wstrząśniętych lokatorów pobliskich bloków, którzy wezwali policję i pogotowie. To uratowało ciężko rannego Michała M. Spośród napastników zatrzymano tylko 30-letniego Wiktora S., który zasiądzie na ławie oskarżonych. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi.
Te krwawe sceny rozegrały się w nocy z 12 na 13 sierpnia 2013 roku pod blokami przy ul. Bolka Świdnickiego. Napastnicy otoczyli samochód z Michałem M. i jego sympatią. Tłukli pięściami w szyby i krzyczeli, aby wyszedł. Gdy ona wysiadła, aby odpędzić zbirów, została przewrócona na ziemię i skopana. Wtedy on ruszył na pomoc. Napastnicy obrzucili go kawałkami płyty chodnikowej i powybijali wszystkie szyby w samochodzie.
Magdalena S. biegała między nimi i głośno wzywała pomocy, jako że w oknach i na balkonach bloków pojawili się mieszkańcy. Ponadto jednemu bandycie rzuciła się na plecy i ściągnęła mu kominiarkę, dzięki czemu udało się go zdemaskować. Według śledczych, był to Wiktor S., fan Widzewa z Łasku. Michał M. nie był w stanie się bronić. Prosił, aby go nie bili. Nic z tego. Kibole Widzewa zaczęli go tłuc pięściami i kopać po całym ciele, po czym nożami zaczęli go kaleczyć po twarzy, szyi i nogach. "Było to nacinanie, wręcz krojenie" - zeznała potem Magdalena S.