Restauracja Lviv na ul. Legnickiej 25 jest we Wrocławiu od 2017 roku. Prowadzi ją pochodząca z Ukrainy Rustlana. W menu znajdziemy typowo ukraińskie potrawy jak pielmieni, owoce morza czy barszcz, ale w założeniu restauracja ma łączyć kuchnię z polskimi tradycjami.
- Stąd nazwa, Lviv nie nawiązuje do Lwowa, dlatego, że stamtąd pochodzimy, ale dlatego, że to miasto związane z Wrocławiem, zarówno historią jak i kulturą i chcemy to uszanować - mówi Rustlana.
Zaczęło się od fałszywych opinii, teraz dostali list z pogróżkami
Restauracja zawsze miała dobre opinie i stałych bywalców. Około rok temu na bistro wylała się krytyka, gdy ktoś udostępnił zdjęcia Lviv na zamkniętej antyukraińskiej grupie na FB.
- Zauważyliśmy, że nagle zaczęła nam spadać opinia. Ludzie pisali podłe komentarze i fałszywe opinie, ale było też wielu którzy nas bronili. Ostatecznie poradziliśmy sobie z tym hejtem, ale to co wydarzyło się teraz to zupełnie inna sprawa - wspomina.
Wyjątkowo podłe groźby zostały wysłane listownie z miejscowości Strzebielino w województwie pomorskim. Właścicielka otrzymała list w środę 16 kwietnia i jeszcze tego samego dnia zaniosła go na policję.
Nadawca z Kaszub zażądał 3 tysięcy za ochronę
Właściciele restauracji listem podzielili się w mediach społecznościowych. Wiadomość była krótka, ale przepełniona nienawiścią i przekleństwami. Nadawca wprost napisał by właścicielka zamknęła restaurację, albo grożą jej kradzieże i terror. Jednocześnie nadawca zażądał odesłania 3 tysięcy złotych za ochronę.

- Mam nadzieję, że to tylko okrutny żart, ale to nadal niepokojące. Nie jesteśmy jedyną ukraińską restauracją we Wrocławiu, działaliśmy tutaj zanim zaczęła się wojna. Nie będziemy nikomu płacić za "ochronę", tym bardziej wysyłać - mówi Rustlana.
Nie wiadomo kto, ani z jakich powodów wysłał list z pogróżkami. Policja przyjęła zgłoszenie, obecnie trwa śledztwo prokuratorskie
- To wczesny etap śledztwa w kierunku wymuszenia rozbójniczego. Dla jego dobra na ten moment nie możemy ujawnić szczegółów - mówi podkom. Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Personel boi się co będzie dalej
Pani Rustlana przyznaje, że nie wierzy, w to, że ktoś z tak daleka mógłby im realnie zagrażać, ale mimo wszystko wśród personelu panuje pewien niepokój.
- Rok temu to były tylko komentarze i hejt w Internecie. Teraz list. Co będzie następne? Będą wybijać okna? Nękać klientów? Nie wiemy, dlatego na wszelki wpadek podpisałam umowę z agencją ochroniarską, bo zwyczajnie się boję - przyznaje właścicielka.
