Z chwilą gdy przekraczam białą obręcz boiska, uzyskuję spokój. Nie widzę, nie słyszę, co się wokoło mnie dzieje. Myśl moja koncentruje się koło małej chorągiewki znaczącej rekord. Im poważniejsze zawody, tym lepsze osiągam wyniki - oto przepis na sukces Haliny Konopackiej, pierwszej polskiej złotej medalistki olimpijskiej. Kobiety, która wymyka się wszelkim możliwym uogólnieniom i szufladkowaniom.
Genialna, piękna, zdolna. Poetka, malarka, wielka dama, wreszcie bohaterka wojenna. Siedmiokrotna rekordzistka świata (w dysku i kuli), 56-krotna rekordzistka kraju, 26-krotna mistrzyni kraju. Zwyciężczyni olimpijskiego konkursu rzutu dyskiem z 1928 roku. Zawodniczka, która w swej koronnej konkurencji nie przegrała ani razu w całej karierze. Wreszcie miss igrzysk w Amsterdamie.
"Sportu bez entuzjazmu nie rozumiem. Z potrzeby, na chłodno można uprawiać gimnastykę zdrowotną, w sporcie koniecznym jest zapał. Uprawiać sportu od niechcenia nie można" - to znów Konopacka, mistrzyni sportu, ale też pióra.
Jej wiersze drukowały przedwojenne czasopisma. Wydała tomik poezji "Któregoś dnia", jak się później przyznała, za własne pieniądze, by udowodnić sobie i innym, że sportowiec nie musi się ograniczać do boiska i bieżni.
"Przedstawiała się podczas startu jako uosobienie tańca, lekkości i rytmu, a nie wysiłku, który nigdy nie był widoczny" - to polska przedwojenna prasa o niej. "Jest prawdziwym fenomenem. Dysk jej posiada olbrzymią szybkość jeszcze w chwili, kiedy nie wyleciał jej z rąk. Cóż za nerw sportowy i wspaniała ambicja! Jej doskonałe warunki fizyczne, uroda, wdzięk i sposób zachowania się na boisku, wszystko to czyni z Polki jeden z najpiękniejszych typów fizycznych w sporcie współczesnym" - to znów przedwojenni niemieccy dziennikarze [za pkol.pl]
W 1939 roku pod bombami przez całą Europę poprowadziła autobus wypełniony złotem - polskim złotem. Jej mąż, wojskowy, dyplomata, były minister skarbu Rzeczpospolitej Ignacy Matuszewski, dostał we wrześniu 1939 roku rozkaz wywiezienia z kraju złota ze skarbca Banku Polskiego. Było tego 75 ton. Zmieściło się w 12 autobusach. Konopacka poprowadziła jeden z nich, co nie było dla niej żadnym problemem, bo automobilizm był jedną z jej pasji. Tak jak tenis, narciarstwo czy piłka ręczna. Konwój poprzez Rumunię, Turcję i Syrię dotarł aż do Francji. Tam Matuszewski przekazał złoto rządowi RP.
Potrafiła być słodka i olśniewająca, ale miała też charakterek. W dniu startu olimpijskiego była tak zdenerwowana, że podczas śniadania rąbnęła talerzem jajecznicy o podłogę. A lubiła, gdy podawano jej jajecznicę z... 15 jaj.
"Z chwilą gdy wkłada się kostjum sportowy [pisownia oryginalna], przypomnieć sobie należy swój największy sukces. Ćwicząc - myśleć, aby go powtórzyć. Każdy skok, każdy rzut, choć na "pół siły", wykonywany być musi z całą starannością i z zapałem. Znudzona twarz zawodnika na treningu to dowód, że trenować nie umie. Nie będzie też zbierał plonów swojej pracy. Najważniejszym celem treningu jest opanowanie zupełnie ciała przez wolę".
Warto, by na miesiąc przed igrzyskami w Pekinie polscy olimpijczycy poczytali trochę złotych myśli "Złotej Haliny". Niczego mądrzejszego, jeśli chodzi o podejście do sportu, jeszcze nikt nie wymyślił.