Cichy, spokojny, dobry uczeń. Chodził do najlepszej szkoły na Pomorzu, prestiżowego III Liceum Ogólnokształcącego Marynarki Wojennej RP. Bez problemu tuż po maturze dostał na wydział prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Rodzice, prawnik i pracownica jednej z pomorskich uczelni, kupili mu mieszkanie w Rembertowie. Budynek jest położony blisko stacji PKP, Mieszko R. mógł szybko dojechać na uczelnię. Chłopak był samotnikiem. Nie chodził na imprezy, nie przyjmował gości.
- Nigdy nie widzieliśmy, żeby ktoś tu do niego przychodził. Żadnych imprezy, krzyków. Cisza jak makiem zasiał - mówiła reporterowi „Faktu” sąsiadka. Mieszko R. sprawiał wrażenie nieobecnego.
- Mijaliśmy się na klatce. Nigdy nie mówił dzień dobry. Zawsze był taki nieobecny, zamyślony, unikał kontaktu wzrokowego. Żył w swoim świecie i nie należał do ludzi rozmownych - dodała kobieta.
Tak, był trochę dziwny, ale wydawał się niegroźny. Wieczorami w pobliskiej Żabce kupował bagietkę i przekąski.
- Przychodził do nas zawsze przed samym zamknięciem, żeby kupić bagietkę. Nigdy nie widziałem, żeby kupował alkohol czy inne używki. Moim zdaniem normalny chłopak. Nie zauważyłem, żeby było z nim coś nie tak. Zawsze chwilę pogadał - opowiadał „Faktowi” pracownik sklepu.
Dzisiaj tuż obok drzwi mieszkania chłopaka ktoś napisał: „zabójca", „śmierć za śmierć", „zero podatków na taką ku...”, „zdechnij”.
Na Uniwersytecie Warszawskim, bo tam 22-letni Mieszko R. studiował prawo, mówią, że nie integrował się z ludźmi. Cichy, trzymał się z boku. Nie żalił, że ma jakieś problemy. Zdolny, choć chwilami zachowywał się, jakby żył w innym świecie.
Zaatakował bez powodu
To był, wydawałoby się, zwyczajny dzień. Środa, 7 maja. Mieszko R. skończył zajęcia, błąkał się bez celu po kampusie. W pewnym momencie wyciągnął z plecaka coś, co przypominało siekierę, czy tasak. Zaatakował 53-letnią portierkę, która zamykała drzwi do Audytorium Maximum. Na pomoc kobiecie ruszył 39-letni pracownik Straży UW.
- Z gołymi rękoma rzucił się na napastnika, obezwładnił go i wspólnie z innym strażnikiem i funkcjonariuszem SOP-u go zatrzymali. Dzięki jego postawie prawdopodobnie nie doszło do kolejnych ofiar – mówił potem na konferencji prasowej mł. insp. Robert Szumiata, rzecznik stołecznej policji.
Pan Tomasz to prawdziwy bohater. Władze Uniwersytetu Warszawskiego wystosowały do niego specjalny list.
„Twoja postawa i pełna gotowość doniesienia pomocy drugiemu człowiekowi, z narażeniem własnego zdrowia i życia, budzi nasz podziw i głęboki szacunek (…) Twój przykład pozwala nam wierzyć w Człowieczeństwo " – czytamy w piśmie.
Mężczyzna w stanie ciężkim trafił do szpitala. W czwartek jego stan się polepszył, życiu mężczyzny obecnie nic nie zagraża. Niestety, zaatakowana portierka zmarła.
Studenci, którzy obserwowali, co się dzieje mówią, że wszystko wygląda na zaplanowaną akcję: Mieszko R. wszedł na kampus, przyczaił się i zaatakował.
- Zobaczyłem bardzo dziwny widok. Kobieta leżała na ziemi, obok był jakiś mężczyzna z toporkiem. Wydawało mi się to surrealistyczne, ale szybko dotarło do mnie, że prawdopodobnie ktoś kogoś zabił. Ja zadzwoniłem po policję, kolega zawiadomił straż uniwersytecką - mówił w rozmowie z TVN24 Filip, student Uniwersytetu Warszawskiego.
Na konferencji prasowej rektor UW, prof. Alojzy Nowak, nie krył emocji.
- To jest chyba najgorsze wydarzenie, które miało miejsce na Uniwersytecie Warszawskim, a być może także na innych uczelniach po II wojnie światowej - stwierdził prof. Alojzy Z. Nowak. - Uniwersytet przeżywa tę tragedię potrójnie. Po pierwsze dlatego, że zginęła nasza koleżanka, matka trójki dzieci, znakomity pracownik Uniwersytetu. Z drugiej strony, że zabójstwa tego dokonał student Uniwersytetu Warszawskiego. I z trzeciej strony, że ciężko ranny został także strażnik Uniwersytetu Warszawskiego. Osoba bardzo dzielna, bo stanął w obronie naszej koleżanki, stanął w obronie szacunku człowieka do człowieka. Wykazał się ogromnym człowieczeństwem – dodał rektor.
Bliscy ofiary i jej rodziny postanowili założyć zbiórkę, z której środki mają wesprzeć rodzinę zabitej 53-latki.
„Jesteśmy wstrząśnięci brutalnym morderstwem, które wydarzyło się 7 maja na Uniwersytecie Warszawskim. Jako znajomi ofiary i jej rodziny, chcemy im pomóc, zbierając środki finansowe, które potrzebne im będą w przyszłości”
- czytamy w opisie zbiórki w serwisie Zrzutka.pl. – „W ten sposób możemy sprawić, żeby to potworne zło przemieniło się w realną pomoc, którą otrzyma rodzina ofiary tej zbrodni" - dodano.
Jak dotąd na zbiórkę wpłacono 35 tys. zł.
Nieskładne wyjaśnienia
Prof. Alojzy Nowak potwierdził, że Mieszko R. był bardzo dobrym licealistą i dobrym studentem. Niewyróżniającym się ani w jedną, ani w drugą stronę.
Chłopak usłyszał trzy zarzuty:
zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem,
zarzut usiłowania zabójstwa pracownika ochrony straży uniwersyteckiej,
zarzut znieważenia zwłok.
- Jego wyjaśnienia są nieskładne pod względem logicznym – stwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba. I dodał, że treść wyjaśnień „zmusza prokuraturę i obliguje do uzyskania opinii sądowo-psychiatrycznej”.
- Wiemy, że jeszcze tego samego dnia podejrzany był w Trójmieście, z którego przyjechał. Był na jednych zajęciach. W godzinach wieczornych doszło do popełnienia przez niego tych czynów, które są przedmiotem zarzutów – opowiadał prokurator.
Przy Mieszku R. znaleziono książkę, są to „Dialogi” Konfucjusza.
Co do motywacji sprawcy, prok. Skiba stwierdził, że „po tym, co widzieliśmy jako prokuratorzy, mogę stwierdzić, że rozum tego nie pojmuje, a umysł się mąci”.
- Myślę, że bardzo istotne okoliczności tego, co się wydarzyło będą wyjaśnione przez opinię zespołu biegłych psychiatrów – stwierdził.
Pytany o inne znalezione przy Mieszku K. niebezpieczne przedmioty, jak noże i bagnet prok. Skiba wyjaśnił, że trudno określić, czy zbrodnia była zaplanowana.
- Biorąc pod uwagę okoliczności w trakcie i po zdarzenia, niezbędne jest uzyskanie opinii sądowo-psychiatrycznej, która będzie tu miała kardynalne znaczenie – powtórzył śledczy.
Wydanie takiej opinii zajmuje kilka miesięcy. Ponoć w trakcie przesłuchania w prokuraturze Mieszko R. tłumaczył, że ma takie przekonanie, iż na świecie istnieją ofiary i drapieżnicy, a on chce być drapieżnikiem i dopiero jak kogoś zabije, to się nim stanie. Według innych informacji, miał uciekać przed wyimaginowanymi wrogami, chciał się schronić w Audytorium Maximum i zaatakował osobę, która mu w tym przeszkodziła.
Ponoć Mieszko R. nie leczył się psychiatrycznie, w ciągu ostatniego roku nie zażywał żadnych leków. Nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków.
Bezpieczniej na uczelniach
Jeszcze w czwartek przedstawiciele uczelni spotkali się między innymi z przedstawicielami resortu nauki i szkolnictwa wyższego. Jak wyjaśnił rektor prof. Alojzy Nowak, rozmowy dotyczyły przede wszystkim kwestii pomocy rodzinom poszkodowanych oraz tego, co należy zrobić, aby zwiększyć bezpieczeństwo na Uniwersytecie Warszawskim oraz innych polskich uczelniach.
- Rozmowy dotyczą z jednej strony szkolenia studentów, studentek, doktorantów i doktorantek, a także wszystkich pracowników Uniwersytetu, ale z całą pewnością będą też prowadzone rozmowy dotyczące zmian legislacyjnych, po to ażeby wzmocnić ochronę i wzmocnić siłę osób, które zajmują się bezpieczeństwem Uniwersytetu - wskazał prof. Nowak. - To jest prawdopodobnie proces, który będzie przez chwilę trwał, ale nie możemy pozwolić na to, żeby ta śmierć była daremna - zaakcentował rektor. Jak dodał, w najbliższych dniach powołana zostanie specjalna komisja, której celem będzie opracowanie propozycji nowych regulacji.
Także minister nauki i szkolnictwa wyższego Marcin Kulasek zauważył, że konieczne jest podniesienie bezpieczeństwa na uczelniach „nie tylko służb mundurowych, ale również lekarzy, również (...) na uniwersytetach, na uczelniach, żeby środowisko czuło się o wiele bezpieczniejsze".
- Prace rozpoczniemy wspólnymi siłami ze środowiskiem – zadeklarował minister Kulasek.
8 maja był dniem żałoby na Uniwersytecie Warszawskim. W miejscu, w którym zginęła pracownica uczelni, składane są kwiaty. Cały czas palą się znicze.
