Bierność to rozproszenie odpowiedzialności. Zabójstwo w Warszawie jest tego przykładem

Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Mieszko R. usłyszał trzy zarzuty. Zabójstwa, usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem pracownicy uczelni, a także usiłowania zabójstwa pracownika ochrony Straży Uniwersyteckiej oraz znieważenia zwłok pokrzywdzonej.
Mieszko R. usłyszał trzy zarzuty. Zabójstwa, usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem pracownicy uczelni, a także usiłowania zabójstwa pracownika ochrony Straży Uniwersyteckiej oraz znieważenia zwłok pokrzywdzonej. Policja Warszawa
22-letni student w biały dzień, w samym centrum miasta zaatakował siekierą pracownicę Uniwersytetu Warszawskiego. Działał niezwykle brutalnie. Przed zbrodnią był widziany z siekierą na uczelni. Prof. Robert Socha: " To przykład bierności i rozproszenia odpowiedzialności".

Brutalne zabójstwo na Uniwersytecie Warszawskim, to efekt bierności społeczeństwa?

Makabryczna zbrodnia, do której doszło w środę, 7 maja na terenie Kampusu Głównego Uniwersytetu Warszawskiego, wstrząsnęła nie tylko stolicą, ale całą Polską. Od ciosów siekierą zginęła 53-letnia pracownica uczelni, a 39-letni strażnik UW, który ruszył jej na ratunek, został ciężko ranny. Policja zatrzymała 22-letniego sprawcę napaści, studenta UW.

Mieszko R. usłyszał trzy zarzuty: zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem pokrzywdzonej, a także usiłowania zabójstwa pracownika ochrony Straży Uniwersyteckiej oraz znieważenia zwłok pokrzywdzonej. Decyzją sądu został skierowany na badania psychiatryczne.

Mieszko R. trafi do zakładu psychiatrycznego w Radomiu.

Makabryczna zbrodnia na Uniwersytecie Warszawskim. Podejrzan...

Czy tej sytuacji można było uniknąć? Czym jest bierność świadków i rozproszenie odpowiedzialności. O bezpieczeństwie i kwestiach z nim związanym rozmawiamy z dr hab. Robertem Sochą, profesorem Akademii WSB, emerytowanym policjantem i ekspertem ds. bezpieczeństwa.

Z profesorem Robertem Sochą rozmawia Katarzyna Kapusta-Gruchlik.

Jacek Dobrzyński, rzecznika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji po zabójstwie pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego mówił tak: „Wyciąganie komórki, nagrywanie jak ktoś kogoś morduje, jest dla mnie niezrozumiałe i przerażające. Albo bronie albo zawiadamiam policję”. Pan się z tym zgadza?

Na pewno, jeżeli obawiamy się o swoje zdrowie czy nawet życie - to naszym podstawowym obowiązkiem jest wyciągnięcie telefonu. Nie po to, żeby nagrywać, ale po to, żeby wykręcić numer alarmowy 112 i wezwać na pomoc tych, którzy są do tego ustawowo zobowiązani. W tym przypadku policja. To jest podstawowy obowiązek każdego obywatela, który widzi sytuację kryzysową, zdarzenie, które może zagrażać zdrowiu czy życiu innej osoby.

W tym przypadku było inaczej. Choć policję ostatecznie wezwał student, który zauważył kobietę w kałuży krwi.

Ta sytuacja pokazała, że świadkowie właśnie takich zdarzeń, nie tylko w chwili zagrożenia zdrowia i życia, często nie podejmują żadnej interwencji, ale też je nagrywają. To wynika z pewnego zjawiska, które zostało opisane w literaturze. Nazywane jest efektem widza. Czy też efektem biernego świadka zjawiska, które polega właśnie na rozproszeniu odpowiedzialności wśród wielu osób obecnych na miejscu danego zdarzenia. Im więcej jest świadków, tym mniejsze budzi się indywidualne poczucie odpowiedzialności za podejmowane działania. Każdy w takiej sytuacji zakłada, że ktoś inny już zareagował. Ta rozproszona odpowiedzialność doprowadziła do tego, co się wydarzyło w Warszawie. Do bierności i obojętności wobec ofiary, a co gorsze, do nagrywania tej tragicznej sytuacji. To jest bardzo niepokojące.

To zapytam inaczej. Czy tej tragedii można było uniknąć? Studenci wymieniali się informacjami, że po kampusie chodzi człowiek z siekierą. Rektor uczelni podczas konferencji przekazał, że władze uczelni nie otrzymały żadnego sygnału, że dzieje się coś niepokojącego. Dlaczego nikt nie powiadomił policji, albo ochrony uczelni?

To jest bardzo trafne pytanie. Jeżeli ta osoba była widziana i miała przy sobie niebezpieczne narzędzie - w tym wypadku siekierkę - i zachowywała się w sposób podejrzany, to ja również się zastanawiam, dlaczego tylko ta informacja była przekazywana między studentami. Powinni poinformować nauczyciela akademickiego, a on właściwe służby.

Funkcjonariusze przybyli na miejsce zdarzenia w ciągu 4 minut od zgłoszenia. Jeżeli taka informacja zostałaby przekazana funkcjonariuszom policji, gdy tylko zauważono coś niepokojącego, to niewątpliwie osoba zachowująca się podejrzanie mogłaby zostać zatrzymana wcześniej. Brak tej informacji niestety spowodował to, co się zdarzyło - śmierć niewinnej osoby i ciężkie obrażenia u drugiej osoby.

Jeden ze studentów zareagował, spowodował, że ta reakcja nastąpiła, ale już w sytuacji, kiedy doszło do tragedii, mimo obecności na uczelni osób, które są odpowiedzialne za bezpośrednią ochronę ministra sprawiedliwości, i które mają odpowiednie wyposażenie i umiejętności.

emisja bez ograniczeń wiekowych

W Krakowie niedawno doszło do zabójstwa lekarza, również w biały dzień. Tu do tragedii doszło w samym centrum miasta, na najważniejszej uczelni w Polsce. W miejscu dostępnym dla każdego. Dlaczego, gdy w Stanach Zjednoczonych coś się dzieje, tam większość ludzi wie jak się zachować? Czy my w dzisiejszych czasach, kiedy mówimy o bezpieczeństwie, musimy być przygotowani na takie sytuacje?

Musimy mieć świadomość tego, że może dojść do różnych sytuacji kryzysowych, zarówno w podmiotach leczniczych, zarówno na terenie uczelni, jak również w innych miejscach użyteczności publicznej. Tutaj przykłady można mnożyć. Sytuacja z grudnia 2023 roku w Pradze, można powiedzieć analogiczna do tej z Warszawy. Tam również student dysponował bronią. Zginęło 16 osób, a 24 zostały ranne. Byli to zarówno studenci, jak i pracownicy uniwersytetu praskiego. Dlatego powinniśmy mieć świadomość, że tego typu sytuacje w Polsce, też mogą mieć miejsce.

Nie jesteśmy świadomi zagrożeń?

Świadomość zagrożeń powinna być kształtowana nie tylko w środowiskach akademickich, studenckich, czy lekarzy, tylko w ogóle w społeczeństwie. Umiejętności właściwego zachowania się w sytuacjach zagrożenia to podstawa, która może wpłynąć na wzrost naszego bezpieczeństwa. Bardzo ważną kwestią jest poprawienie działań mających na celu przeciwdziałanie bierności.

To, co wydarzyło się w Warszawie, to niestety doskonały przykład bierności. Niestety jest to zjawisko, które postępuje, a my niewiele z tym robimy.

A co moglibyśmy zrobić, żeby obudzić społeczne poczucie odpowiedzialności?

Ważna jest edukacja w szkołach, ale nie tylko. Kampanie społeczne, o podstawowych zasadach związanych z reagowaniem w sytuacjach kryzysowych. To jest jeden element, który niewątpliwie zwiększyłby naszą świadomość. Inny to treningi z zakresu interwencji wśród społeczeństwa. Treningi, które uczą jak przełamać bierność, jak podejmować inicjatywę i zwiększyć pewność siebie, a także gotowość działania w warunkach zagrożenia. Nie mam tu na myśli obezwładniania napastnika, tylko reakcję, czyli wyciągam telefon i dzwonię. Kolejnym aspektem jest wzmacnianie empatii i poczucia wspólnoty. Pokazanie realnych historii, w których właśnie szybka reakcja przeciętnego Kowalskiego uratowała czyjeś życie. Poczucie wspólnoty, według licznych badań sprzyja profesjonalnym zachowaniom i wzajemnej pomocy w sytuacjach kryzysowych. Należy uświadamiać społeczeństwo, że nagrywanie zdarzenia bez wcześniejszego udzielenia pomocy, może mieć tragiczne skutki. Kiedyś była kampania: „Nie reagujesz, akceptujesz” .

22-latek usłyszał zarzuty.

Zbrodnia na Uniwersytecie Warszawskim. Prokuratura: Mieszko ...

Owszem, ale społeczeństwo wciąż odwraca głowę i udaje, że to nie moja sprawa. A później się okazuje, że wszyscy wiedzieli, że za ścianą rozgrywał się dramat.

Tak, zgadza się. Kiedy pani ostatni raz widziała spot związany z tą kampanią? Odnoszę wrażenie, że ta kampania była tylko przez określony czas i później o niej zapomniano. Powinna być prowadzona cały czas, systematycznie przez długi czas. Dla mnie takim doskonałym przykładem jest kampania związana z bezpieczeństwem na przejazdach kolejowych. Kampania, która już trwa dobrych kilka lat. Często o tym mówię, i dopiero po kilku latach tej kampanii, powtarzania tych samych rzeczy, nasze społeczeństwo staje się bardziej świadome, prezentuje właściwą postawę. Kierowcy nie ruszają z przejazdu do momentu, kiedy czerwone światło nie zgaśnie. To wymagało lat pracy. Podobnie z sytuacją, kiedy ktoś nagrywa tragiczne zdarzenie.

W Norwegii był Breivik, w Stanach Zjednoczonych jest mnóstwo podobnych przykładów. Czy nie powinniśmy w kwestii bezpieczeństwa myśleć wyprzedzająco i abstrakcyjnie?

Poruszyła pani bardzo ważną kwestię. Zawsze przywołuje te słowa, które pani przytoczyła przed momentem. Świętej pamięci Jan Nowak Jeziorański powiedział, że „trzeba być przygotowanym do mało prawdopodobnego, ale możliwego najgorszego scenariusza i zachować gotowość do bronienia się własnymi siłami, jeśli chcemy, by skutecznie bronili nas inni”. Co prawda on powiedział to w kontekście wejścia Polski do NATO, ale te słowa jak najbardziej wpisują się profilaktykę. Musimy budować odporność społeczeństwa na zagrożenia, z którymi jeszcze do czynienia nie mieliśmy. Celowo wcześniej przywołałem przykład praski. Wszyscy pamiętamy również sytuację z 2019 roku u naszych czeskich sąsiadów, gdy do szpitala uniwersyteckiego przyszedł niezadowolony pacjent i zastrzelił sześć osób, które czekały w przyszpitalnej przychodni. W Polsce musimy budować świadomość i umiejętność reagowania w różnych sytuacjach kryzysowych. Trzeba mieć nadzieję, że do takich sytuacji nie dojdzie, i mieć świadomość, co zrobić, gdyby jednak się wydarzyły.

I wcale nie ma pan na myśli sytuacji z imigrantami.

Dokładnie. Przykład Warszawy, Pragi czy Ostrawy pokazuje, że tych czynów dopuszczali się obywatela danego kraju. W Warszawie był to student prawa.

Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl