Świątek w niedzielę rozegrała jeden ze swoich najcięższych meczów na kortach Rolanda Garrosa. To, że Rybakina postawiła jej twarde warunki nie jest niespodzianką. Reprezentantka Kazachstanu pokonała Polkę w ich dwóch poprzednich meczach na nawierzchni ziemnej, a także w jedynym wcześniejszym wielkoszlemowym pojedynku - w 1/8 finału Australian Open 2023.
"Nie spodziewałam się łatwego meczu z Jeleną. Nie brałam tego pod uwagę. Myślę, że potrzebowałam takiego zwycięstwa. Potwierdzenia, że potrafię sobie radzić pod presją. Oczywiście fajnie jest grać mecze pod pełną kontrolą, ale w starciu z wielkimi tenisistkami to nie zawsze jest możliwe" - podkreśliła Świątek.
Pierwszy set nie zapowiadał szczęśliwego zakończenia. Wymiany były krótkie, Świątek popełniała wiele błędów, a jej serwis nie stanowił żadnego zagrożenia. Polka przegrywała gema za gemem i szybko zrobiło się 0:5.
"Nie czułam, że gram słabo, raczej, że w ogóle nie mam szans zagrać swojej gry. Czekałam, żeby pojawiły się okazje, bo wiedziałam, że ciężko będzie Jelenie grać na tym samym poziomie cały mecz" - zdradziła Świątek.
Również początek drugiej partii nie zwiastował powrotu Polki do dobrej gry. Rybakina zaczęła seta od prowadzenia 2:0. Urodzona w Moskwie niespełna 26-letnia zawodniczka w czwartym gemie wyciągnęła do Świątek pomocną dłoń. Zepsuła łatwy wolej przy siatce i po chwili Polka odrobiła stratę przełamania.
"To trafienie w siatkę było jednym z kluczowych momentów. Iga podniosła poziom, zaczęła grać agresywniej i szybko odrobiła stratę" - przyznała Rybakina.
Co ciekawe, Świątek nie pamięta tego błędu rywalki, a przyczyn odwrócenia meczu upatruje w poprawie odbioru serwisu Rybakiny.
"To spowodowało, że pojawiły się dłuższe wymiany. Jelena grała na fantastycznym tempie i musiałam się do niego dostosować. Bardzo pomogły mi też porady z boksu" - podkreśliła Świątek.

Magazyn GOL24: najważniejsze wydarzenia piłkarskie minionego tygodnia
Na bardzo wysokim poziomie stała trzecia partia. Pierwsza serwowała Rybakina, wygrywała gemy przy własnym podaniu, a Polka musiała gonić wynik i odpowiadać tym samym.
Pierwsza w opałach znalazła się Świątek, ale w szóstym gemie obroniła dwa break pointy. W kolejnym natomiast udało jej się przełamać rywalkę. Nie był to jednak koniec emocji, bo Rybakina błyskawicznie odrobiła stratę, a pomógł jej w tym sędzia stołkowy, który z własnej inicjatywy zmienił decyzję liniowego.
Zawodniczka z Kazachstanu w tym momencie broniła break pointa i wskazanie liniowego oznaczało, że popełniła podwójny błąd. Rybakina nie protestowała, obie tenisistki zmierzały do swoich ławeczek, ale główny arbiter zszedł na kort, aby upewnić się co do wskazania liniowego. Okazało się, że ten się pomylił i należało dograć gema. Rybakina wykorzystała "nowe życie" i obroniła dwa break pointy.
"Nie rozpamiętywałam tej sytuacji. Jasne, że w pierwszej chwili poczułam, że gem jest wygrany, ale błyskawicznie odzyskałam koncentrację. To nie była wielka sprawa, bo nie wynikała z jakiegoś mojego błędu. Nie było o czym myśleć" - zdradziła Świątek.
Był to dziewiąty pojedynek Świątek z Rybakiną w turniejach cyklu WTA i piąte zwycięstwo Polki. W ćwierćfinale raszynianka zmierzy się z Eliną Switoliną, z którą grała dotychczas cztery razy i również ma korzystniejszy bilans: 3-1. Ukrainka wcześniej w niedzielę wygrała z ubiegłoroczną finalistką French Open Włoszką Jasmine Paolini (nr 4.) 4:6, 7:6 (8-6), 6:1.
"Elina kolejny raz pokazała, że walczy do końca. Do ostatniej piłki trzeba być uważnym i zaangażowanym, żeby skończyć, bo Elina potrafi się wygrzebać z niezłych tarapatów. Ma ogromne doświadczenie, zawsze była solidną zawodniczką. W ćwierćfinale nikt nie jest przypadkiem" - powiedziała Polka.
Świątek walczy w stolicy Francji o czwarty triumf z rzędu, a piąty w karierze na kortach im. Rolanda Garrosa. Najlepsza była też w 2020 roku.