Spis treści
"Znachor" już na Neflix
Gdy Netflix ogłosił zamiar stworzenia nowej ekranizacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, wielu internautów nie kryło oburzenia. Dotychczas film ukazał się w dwóch wersjach. Pierwsza pochodzi z 1937 roku i jest dziełem Michała Waszyńskiego. Ta wersja nie jest jednak tak dobrze znana jak film z 1982 roku w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Hoffmanowski "Znachor" osiągnął status kultowego filmu w polskiej kinematografii. W różnych stacjach telewizyjnych pokazywany jest kilkanaście razy w roku, a w okresie świątecznym cieszy się jeszcze większą popularnością.
Fani przygód Rafała Wilczura obawiali się, że Netflix może zburzyć fragment pomnika polskiej kultury, stąd niechętnie zapatrywali się na trzecią adaptację.
Ostatecznie jednak doczekaliśmy się trzeciego wydania, które miało swoją premierę w środę, 27 września, na Netfliksie.
Czym "Znachor" Nefliksa różni się od poprzednika?
Tak jak wersja z 1982 roku ma wiele elementów różniących ją od tej przedwojennej, tak i najnowszy "Znachor" odbiega od poprzedniego wydania, pokazując własne podejście do historii Dołęgi-Mostowicza.
Dwóch odtwórców czołowych ról w nowym wydaniu podzieliło się swoimi odczuciami i różnicami w rozmowie z Radiem Eska.
"Podszedłem do tego w ten sposób, że skoro robimy trzecią ekranizację powieści Dołęgi-Mostowicza, to jest to pewnego rodzaju kontynuacja jakiejś myśli, bądź dialog z poprzednimi i z pierwowzorem. Oczywiście przypomniałem sobie wersję z lat 80., obejrzałem też po raz pierwszy wersję z lat 30., zobaczyłem różnice w podejściu do tego, po czym wróciłem do powieści. Nasz scenariusz odbiega, na szczęście, od poprzednich ekranizacji. Jest taką jakby autonomiczną opowieścią o znachorze, więc gdzieś tam te echa zostały z tyłu głowy i tylko do tego mi były potrzebne, żeby o nich nie zapomnieć i nosić je w sobie, ale jednak główną bazą był nasz scenariusz" – powiedział Leszek Lichota, który wciela się w rolę Rafała Wilczura.
Anna Szymańczyk, która wciela się z kolei w rolę Zochy, zwraca uwagę, że nowa wersja większy nacisk położyła na poczucie humoru.
"Nam zależało, żeby to nie była smutna, ciężka historia o kimś, kto chodzi i ulecza, tylko o człowieku, który ma swoje śmieszne momenty" - powiedziała.
Jeśli natomiast chodzi o różnice w samej fabule, można wyróżnić ich kilka, chociaż fani "Znachora" z pewnością znajdą ich jeszcze więcej. Jednym z elementów w wersji Michała Gazdy jest otwarcie się na historię żony Rafała Wilczura. O ile w wersji z 1982 roku jej życiorys ogranicza się tylko do odczytania listu przez profesora, tak w nowej odsłonie możemy śledzić dokładnie jej losy.
Poza żoną, zupełnie inaczej jest też opisana postać profesora Dobranieckiego, czyli przyjaciela Wilczura. W wersji Hoffmana nie żywi on żadnego urazu i negatywnych emocji do głównego bohatera, a w netfliksowym wydaniu ten wątek został przedstawiony bliżej zgodności z powieścią, gdzie Dobraniecki walczy o zajęcie pozycji tytułowego znachora.
I to co najcenniejsze, czyli ikoniczna scena: "Proszę państwa, wysoki sądzie - to jest profesor Rafał Wilczur!". Chociaż słowa te padają również w wersji Michała Gazdy, cała sytuacja wygląda zupełnie inaczej, a nawet jest wypowiadana przez kogoś innego. Szczegółów jednak nie będziemy zdradzać, mając świadomość, że wielu fanów zawsze czeka właśnie na tę konkretną scenę.
Internauci zachwyceni nowym "Znachorem"
Pomimo negatywnych opinii na początku informacji o nowym "Znachorze" i licznych obawach internautów, odbiór okazał się być całkowicie odmienny, o czym najlepiej świadczą wypowiedzi przypadkowych internautów, którzy zdecydowali się skomentować wersję Netfliksa (pisownia oryginalna). Niektórzy uważają, że jest to najlepsza ekranizacja "Znachora" ze wszystkich trzech.
Fajny ten "Znachor" od Netflix. Netflixowy w dobrym tego słowa znaczeniu. Lubię wersję z lat 80', ale ta typowo dla Netflixa ma więcej głębi w postaciach dalszoplanowych i szczyptę realiow czasu akcji. Watki romantyczne dla mnie też nie są nachalne
Chciałem powiedzieć tylko jedno - Nowy Znachor jest lepszy od tego z lat 80… Brawo Netflix
Lichota w roli Rafała Wilczura super. Marysia może być, ale hrabia Czyński trochę dziwny. Moje odczucia w połowie filmu
Nowy Znachor top. Chciałbym, żebyśmy w końcu przestali być zaślepieni przez nostalgię, bo jest to naprawdę dobry film, który nie jest jedynie odtworzeniem TEJ wersji i działa po prostu jako osobne dzieło. Zdecydowanie warto
Znachor Netflixa? Cudowny i popłakałem się
Co ciekawe, jeśli wierzyć użytkownikowi portalu X (wcześniej Twitter), "Znachor" dotarł już nawet do...Australii, gdzie również się spotkał z pozytywnym odbiorem!
Zakochałam się w polskich produkcjach filmowych na Netfliksie. Jakość od A do Z jest znakomita! Pozdrawiam, miłość, z Australii
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
źródło: Eska / Dziennik / Twitter
lena