Wrocławski VIII korpus armijny gen. Ernsta Buscha, którego 8. dywizja, 28. dywizja piechoty oraz 5. dywizja pancerna przełamać miały polski opór na linii Tychy-Pszczyna, maszerował również przez niewielką miejscowość Orzesze w ówczesnym powiecie pszczyńskim. Dowództwo korpusu zdecydowało się nawet założyć tam na pewien czas kwaterę; na miejsce pobytu wybrano jeden z okazalszych obiektów, czyli budynek zarządu gminy (w dokumentach określany jako Gemeindehaus). Wraz z zapadnięciem zmroku w Orzeszu miało dojść do strzelaniny; niezidentyfikowani "powstańcy" zaatakowali jakoby rozkwaterowane tam niemieckie oddziały.
Incydenty takie, wynikające najczęściej z nerwowości i nieostrzelania żołnierzy Wehrmachtu, były wówczas na porządku dziennym; często po prostu Niemcy ostrzeliwali się wzajemnie, zwalając następnie winę na mitycznych "powstańców" (Aufständische, Insurgenten, Freischärler czy po prostu Heckenschützen). Jak najbardziej realne były jednak represje spadające na mieszkańców tych miejscowości, w których miały paść strzały. Podobnie było i w Orzeszu.
Rankiem 3 września 1939 r. do dowództwa VIII korpusu dotarła notatka, podpisana przez dowodzącego kompanią sanitarną 28. dywizji piechoty "nadlekarza sztabowego" (Oberstabsarzt - odpowiednik stopnia majora), w której napisano m.in.: "Kompania sanitarna 2/28 (zmot[oryzowana]) prosi o zezwolenie na palenie domów w Orzeszu, z których padły strzały oraz w których znaleziono łuski po wystrzelonej amunicji". Wniosek ten został przez tzw. pierwszego oficera sztabu generalnego (erster Generalstabsoffizier - Ia) VIII korpusu, ówczesnego podpułkownika Bernharda Steinmetza, opatrzony krótkim, kategorycznym dopiskiem: "Nie! Uregulowane będzie [to - G.B.] przez żand[armerię]!".
Bardziej szczegółowy wgląd w "uregulowanie" owej sprawy umożliwia wzmianka z godz. 9.30 w dniu 3 września, zapisana w dzienniku bojowym 3. Odcinka Straży Granicznej: "[3.] Odcinek Straży Granicznej rozkazuje Organizacji Ebbinghausa oczyszczenie z pomocą około 300 ludzi terenów wokół Orzesza. Zostaną oni dowiezieni samochodami do Naczelnego Dowództwa VIII Korpusu Armijnego celem wykorzystania w akcji oraz do zabezpieczenia skrzydeł przeciw licznym partyzantom". Zamiast regularnej formacji zdecydowano się zatem zaangażować do wykonania tego zadania, które trąciło na milę brutalną pacyfikacją, pozbawionych chwilowo zajęcia freikorzystów. Z jakichś powodów wybór padł na oddział Hansa-Otto Ramdohra; być może jego podwładni byli akurat pod ręką.
Dodać można, że negatywna opinia ppłk. Steinmetza nie powstrzymała żołnierzy z innych niż kompania sanitarna 28. dywizji piechoty oddziałów przed braniem odwetu na własną rękę; jeden z pułków meldował 3 września 1939 r. o godz. 17.00 o rozstrzeliwaniu "rozmaitych partyzantów" (verschie-dene Freischärler) oraz paleniu zagród w Mościskach i Kopaninach (dziś dzielnice Orzesza i Łazisk Górnych).
(Całość artykułu w najnowszym numerze miesięcznika Nasza Historia")
Najnowszy, wrześniowy numer „Naszej Historii” znajdą Panstwo w większości dobrych punktów sprzedaży prasy. Polecamy poza tym:
Obszar Warowny Śląsk. Schrony zbudowane w latach 30. miały chronić polski Górny Śląsk przed niemieckim atakiem,
Operacja Saybusch. Tak po niemiecku nazywała się akcja wysiedlenia w 1940 roku kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Żywiecczyzny.
John Baildon. Trafił na Śląsk ze Szkocji. Był pionierem industrializacji.
Przemilczana historia śmierci wiceprezydenta Gliwic. Został zastrzelony przez czerwonoarmistę w maju 1945 roku.
*Kontrowersyjna reklama Żytniej to wstyd dla całej branży. Polmos przeprasza
*Pies uratował dziecko od śmierci! Suczka Perełka bohaterką. Oto ona
*Sosnowiec lepszy od Katowic. Ulica Małachowskiego bardziej zabawowa niż Mariacka
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Gdzie jest Basia, która jako dziecko zaginęła 15 lat temu? Rodzice wciąż szukają