Agenci Pentagonu na Opolszczyźnie. W tajemnicy szukają załogi jednego z samolotów, która zniknęła bez śladu

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Sławomir Wilkowski chciał porozmawiać z Amerykanami, ale ci zabronili mu nawet robić zdjęć. Tak wyglądają teraz prace poszukiwawcze w lesie pod Kędzierzynem. Na kolejnych zdjęciach znajdziesz także zdjęcia załogi Liberatora zestrzelonego pod Kędzierzynem, a także ilustracje z bombardowania Kędzierzyna.
Sławomir Wilkowski chciał porozmawiać z Amerykanami, ale ci zabronili mu nawet robić zdjęć. Tak wyglądają teraz prace poszukiwawcze w lesie pod Kędzierzynem. Na kolejnych zdjęciach znajdziesz także zdjęcia załogi Liberatora zestrzelonego pod Kędzierzynem, a także ilustracje z bombardowania Kędzierzyna. Archiwum/S. Wilkowski
Przedstawiciele jednej z agencji Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych kopią w lesie pod Kędzierzynem-Koźlem. Swoje prace utrzymują w tajemnicy. Chcą natrafić na ślady załogi samolotu porucznika Arthura Lindella, który rozbił się tu w 1944 roku. Do dziś nie wiadomo, co stało się z porucznikiem Lindellem i jego ludźmi. Podobno wiedzę na ten temat mają niektórzy okoliczni mieszkańcy, ale Amerykanom pomagać nie chcą.

Agenci Pentagonu kopią w lesie pod Kędzierzynem-Koźlem

Defense POW/MIA Accounting Agency to agencja Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, której misją jest poszukiwanie amerykańskiego personelu wojskowego, który zaginął w akcji. Amerykanie hołdują bowiem zasadzie, że nigdy nie zostawiają swoich żołnierzy na polu walki.

Porucznik Lindell był dowódcą załogi amerykańskiego bombowca B-24 Liberator, należącego do 15. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych. Zadaniem tej armii było bombardowanie zlokalizowanych w dzisiejszym Kędzierzynie-Koźlu zakładów chemicznych.

26 grudnia 1944 roku jego samolot brał udział w nalocie na zakłady IG Farben (Obecnie Grupa Azoty Zakłady Azotowe Kędzierzyn S.A.). Kilkadziesiąt sekund po zrzuceniu bomb samolot został trafiony ogniem artylerii przeciwlotniczej. Bombowiec przełamał się na pół i runął na ziemię.

Co się stało z załogą bombowca B-24 Liberator?

Jak się nieoficjalnie dowiedział portal nto.pl, agenci z Pentagonu przyjechali w okolice Kędzierzyna-Koźla. Niedaleko wsi Korzonek prowadzą prace poszukiwawcze, które mają dać odpowiedź na pytanie, co stało się z załogą Liberatora.

Amerykanie uzyskali informacje o miejscu katastrofy bombowca Liberator B-24 od Stowarzyszenia Blechhammer 1944, które od wielu lat usiłuje rozwikłać zagadkę losów załogi.

- Nie chcą rozmawiać o wynikach poszukiwań, tłumacząc to brakiem zgody przełożonych, mimo iż polska strona wielokrotnie okazywała wsparcie służąc wiedzą w tej sprawie - mówi portalowi nto.pl Sławomir Wilkowski, twórca kanału youtubowego Bunker King, w którym opowiada m.in. o historii drugiej wojny światowej z perspektywy wydarzeń na ziemi kozielskiej.

Co wiadomo o katastrofie? Jak ustalili członkowie stowarzyszenia Blechhammer 1944, samolot rozpadł się na kilka części. Kadłub spadł na słup wysokiego napięcia w pobliżu rzeki Bierawki. Ogon oderwał się od reszty kadłuba i spadł razem ze strzelcami pokładowymi na jeden z domów w Grabówce.

- Relacje świadków z czasów wojny mówią o kilku trumnach, które przywieziono na miejsce, w które spadł ogon samolotu - opowiada Wilkowski. - Mieszkaniec Grabówki opowiadał o szczątkach ludzkich, których kawałki wisiały na okolicznych drzewach. Do dziś nie wiadomo jednak, co stało się z ciałami dziesięciu lotników.

Niemieckie dokumenty, które potwierdzają zestrzelenie samolotu, znajdują się w posiadaniu Blechhammer 1944. Kanał Bunker King we współpracy ze stowarzyszeniem zamierza zrealizować film dokumentalny o historii załogi oraz wątkach dotyczących tego lotu.

Okoliczni mieszkańcy źle wspominają naloty

- Być może po materiale filmowym uda się dotrzeć do kolejnych osób które posiadają wiedzę na temat katastrofy - mówi Wilkowski.

Na początku roku w pobliżu miejsca katastrofy do członków ekipy Bunker King miał podejść starszy mężczyzna, który pytał, ile może dostać za informacje o szczątkach lotników. Starszy pan z satysfakcją wspominał o zestrzeleniu samolotu i z niechęcią wypowiadał się o amerykańskiej delegacji.

Wśród miejscowych mieszkańców pamięć o nalotach wciąż wywołuje bowiem wiele emocji. Ponieważ zakłady w Kędzierzynie i Blachowni były często zadymiane, bomby spadały na cele cywilne, siejąc śmierć wśród okolicznych mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl