Aleksander Mrówczyński: Lokalne zaangażowanie zostaje w człowieku, nawet jeśli idzie do polityki

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Aleksander Mrówczyński (w środku) z Piotrem Müllerem, rzecznikiem rządu i wicewojewodą Mariuszem Łuczykiem
Aleksander Mrówczyński (w środku) z Piotrem Müllerem, rzecznikiem rządu i wicewojewodą Mariuszem Łuczykiem fot. Maria Sowisło
Zrównoważony rozwój, który Zjednoczona Prawica zapoczątkowała w 2015 r., dociera do najmniejszych wsi i sołectw. To budowa dróg, obwodnic, remonty szkół i zabytków. Przez wiele lat Polska powiatowo-gminna była niemal całkowicie poza rozwojowym nawiasem - mówi Aleksander Mrówczyński, pomorski poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Wskazywał pan ostatnio na 10. rocznicę wprowadzenia przez rząd Donalda Tuska wyższego wieku emerytalnego. PiS wiek obniżył, ale pamiętajmy, że były zachęty ze strony choćby minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg, do dłuższej pracy. To nie jest dysonans?

Obniżyliśmy wiek emerytalny, bo to jest konsekwencja rozwijanej przez nas polityki senioralnej. Pamiętamy, że Donald Tusk obiecywał, że wieku emerytalnego nie podniesie, ale jednak to zrobił. My tę krzywdzącą, szczególnie dla kobiet, decyzję cofnęliśmy. Mało tego, wprowadziliśmy 13., 14. emeryturę oraz inne świadczenia i dodatki dla seniorów. Emeryci na to zasługują. Wielu starszych, polskich pracowników jest schorowanych, brakuje im sił. Oni na emeryturę czekają.

Nie widzę natomiast dysonansu w tym, o czym pan mówi. Jeśli jesteś w wieku emerytalnym, ale masz siły i chcesz dalej pracować, to proszę bardzo. Jest przecież taka możliwość. W wielu przypadkach jest to bardzo korzystne - np. pracujący emeryt, rozwijający swoje pasje czy dzielący się doświadczeniem, uczący fachu młodych pracowników. Pełna zgoda także i tu - dłużej pracujesz, masz wyższą emeryturę. Natomiast obniżenie wieku emerytalnego ma inny, pewien bardzo istotny aspekt. Dajemy babciom i dziadkom szansę spędzania czasu z wnukami. To jest dobrodziejstwo. Sam jestem dziadkiem, co prawda dziadkiem pracującym, natomiast korzystam z każdej chwili, by z wnukami się spotkać, czy to na meczu piłki nożnej, czy przy lekcjach matematyki. Bardzo te spotkania cenię. Mamy wiele niesamowitych przykładów dziadków, którzy pokazują swoim wnukom, wspierając rodziców, najlepszą drogę życiową.

Często mówi pan o inwestycjach, zwłaszcza tych lokalnych. Gdyby miał pan stworzyć coś na kształt rankingu najważniejszych zadań, z punktu widzenia lokalnych społeczności, to jakby on wyglądał?

Najpierw uwaga ogólna. Polski Ład, który wprowadziliśmy, zmniejsza nierówności społeczne, tworzy lepsze warunki do życia w mniejszych regionach. To łącznie 63 mld zł w całym programie. To dużo. Zakres prac jest mniej więcej spójny dla całego kraju - na pierwszym miejscu mamy infrastrukturę drogową. I zwróćmy uwagę - najczęściej jeździmy po drogach powiatowych, gminnych, znacznie częściej niż po autostradach. I tych kilometrów lokalnych dróg oddawanych jest po modernizacjach coraz więcej. Kolejna kwestia, często akcentowana przez wójtów i sołtysów - infrastruktura wodno-kanalizacyjna. Wielu z nas nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo jej brakuje w naszych małych ojczyznach, co może dziwić w dzisiejszych czasach. Idąc dalej - baza sportowa i edukacyjna. Powstają sale gimnastyczne, boiska. I dobrze, bo to bardzo istotne z punktu widzenia zdrowia i kondycji kolejnych pokoleń Polaków. Myślę też o rozbudowie szkół, przedszkoli, żłobków, jadalni i świetlic wiejskich. Te ostatnie dla lokalnych społeczności są często drugim domem, miejscem, gdzie może spotkać się Koło Gospodyń Wiejskich, gdzie można porozmawiać, obejrzeć wspólnie film. To wszystko się dzieje, ale mam też powody do ubolewania. W części samorządów brakuje jakby… chęci współpracy. Podam przykład dość szczególny. W jednej z lokalnych szkół przygotowaliśmy z dyrektorem plan rozbudowy jadalni, która mogłaby pełnić także, popołudniami, rolę sali dla seniorów. Dofinansowanie rządowe inwestycji było właściwie pewne. Wszystko właściwie było ustalone, jednak radni nie zdecydowali się przyjąć tego projektu do budżetu. I on upadł.

Wielu samorządowców narzekało na Polski Ład. Stracili część wpływów. Może nie byli w stanie, w tym konkretnym przypadku, inwestycji zrealizować z braku dziury w budżecie.

Całkowicie się z tym nie zgadzam. Powiem wręcz, że część samorządów nie jest w stanie docenić dóbr płynących z Polskiego Ładu. A chodzi o wręcz niebotyczny rozwój samorządów. Spójrzmy na pozytywny przykład gminy Konarzyny, mającej budżet niespełna 20 mln zł. Dzięki Polskiemu Ładowi otrzymała ona na inwestycje już teraz pewnie ze dwa roczne budżety dodatkowo. Wójt jest zachwycony. Ja bardzo mocno wspieram małe gminy, takie, które nie zawsze było stać np. na 50 proc. wkład własny w rządowym programie rozwoju dróg. W Polskim Ładzie mamy dofinansowanie sięgające nawet 98 proc. Natomiast zrealizowanych zadań było sporo, część większych, część mniejszych. Wymienić muszę tutaj obwodnicę miejscowości Brzezie w gminie Rzeczenica, przez którą wiele lat przebiegała droga krajowa nr 25, prowadząca nad morze. Mieszkańcom po prostu źle się żyło z takim ruchem, tam było niebezpiecznie, o poprawę bezpieczeństwa zabiegano w tej wsi od lat. Dziś się to zmieniło. W trakcie otwarcia tej obwodnicy widzieliśmy wzruszenie na twarzach mieszkańców, były łzy i wielkie podziękowania. O to chodzi właśnie, by zrównoważony rozwój, który Zjednoczona Prawica zapoczątkowała w 2015 r., docierał do wsi, sołectw, takich jak Brzezie. Nie jest to zresztą koniec takich działań. W ramach programu budowy 100 obwodnic powstanie droga omijająca Człuchów, bardzo ważna dla bezpieczeństwa miasta inwestycja. Jesteśmy na etapie wyboru jednego z czterech proponowanych wariantów tej obwodnicy. Uwzględniając aspekt bezpieczeństwa, wspieram wybór tzw. wariantu fioletowego, całkowicie omijającego miasto. Co ciekawe, będzie to jedna z najdłuższych w programie budowy obwodnic. Cieszę się także, że powstanie droga omijająca Starogard Gdański, także dlatego, że było to wielkie marzenie nieżyjącego już Janka Kiliana, mojego przyjaciela, posła PiS VIII kadencji. Szkoda, że tego nie doczekał. Niedawno byłem też w Kościerzynie, gdzie kompleksowo zmodernizowano samorządową kotłownię. Środki udało się pozyskać z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - prawie 6 mln zł dotacji i 12 mln zł pożyczki na bardzo dobrych warunkach. I jeżeli miałbym porównać dziś ceny ciepła w miejscowości, gdzie lokalna kotłownia została oddana w ręce prywatne, a tymi w Kościerzynie, to w tej drugiej jest o wiele taniej. I to jest przykład pięknej logiki - modernizuje się kotłownię po to, by koszty były jak najmniejsze, a burmistrz o to dba. Tych inwestycji, mniejszych, większych, dofinansowania do budowy świetlic wiejskich, żłobków, przedszkoli czy napraw lokalnych zabytków, jest wiele więcej. Chciałbym, żeby samorządy były w stanie to docenić, żebyśmy współdziałali ponad podziałami. Cały czas mówię: to, co budujemy w małych, większych gminach, miastach, jest dla mieszkańców. Dziś polski rząd tworzy moja partia - Prawo i Sprawiedliwość, my wymyśliliśmy Polski Ład i te inwestycje są dzięki Zjednoczonej Prawicy. Ale cieszmy się wspólnie z tego, co udało się zrobić.

Po tych słowach zastanawiam się, czy czuje się pan bardziej parlamentarzystą, politykiem, czy raczej działaczem lokalnym?

Mieszkaliśmy niegdyś z żoną w Człuchowie, w bloku, na czwartym piętrze. Byłem tak zwanym klatkowym. Doglądałem domofonu, pilnowałem, by trzepak był w dobrym stanie. By dzieci bezpiecznie mogły bawić się w piaskownicy, zainstalowaliśmy łańcuchy wzdłuż osiedlowej drogi. Organizowaliśmy nawet wspólne imprezy. I idąc na to swoje czwarte piętro, z sąsiadami często rozmawiałem. Byłem też dyrektorem dwóch szkół, zatem znałem problemy mieszkańców, miast i wsi. Do polityki wszedłem późno, najpierw tej samorządowej, potem zostałem posłem, właśnie po to, by te lokalne problemy rozwiązywać. Takie lokalne zaangażowanie zostaje w człowieku. Nie wyobrażam sobie tygodnia, nawet gdy jestem w Sejmie, żeby nie być w terenie. Kościerzyna, Czersk, Rytel… Tych spotkań jest bardzo dużo, ale cieszę się z rozmów z ludźmi. Mam satysfakcję, gdy patrzę na mapę Pomorza i widzę miejsca, w których pomogłem coś zmienić na lepsze. W wielu z nich byliśmy obecni z wicewojewodą Mariuszem Łuczykiem. Wspólnie działamy na rzecz dobra mieszkańców Pomorza, Polski powiatowo-gminnej.

Czy misję w Sejmie planuje pan kontynuować? Mamy jesienią wybory…

Jako poseł czuję się spełniony, chociażby dlatego, że zrównoważony rozwój dotarł do małych powiatów, gmin i sołectw. Wierzę, że Zjednoczona Prawica będzie mogła kontynuować swoją misję, wierzę w mądrość społeczeństwa, które doceni naszą pracę, to, że dużo zrobiliśmy i ponownie nas wybiorą.

Pomorze od zawsze jest bastionem Platformy Obywatelskiej, głównej partii opozycyjnej. Dlaczego ten stan miałby się odwrócić na jesień 2023?

Wiemy, z czym się mierzymy. Opozycja nie chce działać ponad podziałami. To nie są nasze standardy. Podkreślę raz jeszcze - liczę na mądrość Pomorzan, Kaszubów. Wszyscy chyba wiedzą, obiektywnie muszą przyznać, że dzięki naszym rządom bieda nie ma dziś twarzy dziecka. Czujemy się odpowiedzialni najbardziej właśnie za najbiedniejszych. Zniwelowaliśmy różnice w rozwoju na wielu obszarach. Do tego bezpieczeństwo - wystarczy wspomnieć o dofinansowaniach na zakup sprzętu dla lokalnych jednostek OSP. Ludzie, którzy najczęściej są pierwsi na miejscu pożaru czy wypadku, zostali docenieni. Przywracaliśmy również posterunki policji w mniejszych miejscowościach, które przed 2015 r. były likwidowane.

Dlaczego mamy kryzys demograficzny? Rodzi się coraz mniej dzieci…

O ile w wielu większych miastach przyrost naturalny jest obecny, to w mniejszych zaczyna ludzi ubywać. Starsi umierają, dzieci się nie rodzą. To bardzo niebezpieczne zjawisko, dla perspektyw Polski, naszej gospodarki. Z czego to wynika? Procesy demograficzne mają charakter długofalowy. Nasi poprzednicy w czasie swoich rządów nie dostrzegali idei rodziny. Nie budowali żłobków, przedszkoli. Dziś w wielu powiatach, gminach, mniejszych miastach, takich obiektów albo brakuje, albo są zbyt małe. Tak samo zresztą jak mieszkań. To jak mamy zachęcić młodych do potomstwa? A spójrzmy na gminę Borzytuchom, prawdziwie bożą, choć pisaną przez „rz”. Budżet gminy nie jest wielki, ale dzietność jest bardzo dobra. Wójt Witold Cyba często jest o to pytany. Odpowiada: dbamy o warunki dla wzrostu dzietności, zabezpieczając miejsca w żłobku, przedszkolu. Młodzi wracają po studiach, w gminie jest miejsce na budownictwo mieszkaniowe, jest przemysł, praca, są miejsca do odpoczynku. Zapewnienie opieki dla dzieci w odpowiednim standardzie, w postaci tanich żłobków publicznych, nawet dla dzieci najmłodszych, powinno być priorytetem. Także przedszkoli. Stworzenie odpowiednich warunków będzie wpływało na decyzję potencjalnych rodziców o posiadaniu potomstwa. Do tego bezpieczeństwo finansowe i praca gwarantująca czas wolny. Jeśli takie warunki stworzymy, nie będzie problemów zdrowotnych, ludzie będą sobie bliscy, to młode rodziny będą się decydować na dzieci. Dzietność będzie wzrastać.

A drożyzna?

Widzimy, co się dzieje na świecie, jaka jest inflacja, choć opozycja zarzuca nam, że jej poziom w naszym kraju to tylko nasza wina. Ale spójrzmy na dane polskiej gospodarki. Mamy wysokie PKB, rozwijamy się. My łagodzimy skutki inflacji, w kwestiach cen prądu, gazu, opału. Pamiętam, gdy w czasie pandemii wprowadzaliśmy tarcze dla przedsiębiorców dotkniętych stratami z powodu obostrzeń, to zanim pieniądze nie dotarły, to było sporo niezadowolenia. Potem to się zmieniło. Dziś też czekajmy cierpliwie na powrót normalności. Podobnie może być z kredytami i stopami procentowymi. Mieliśmy czasy prosperity, kiedy można było wziąć kredyt i swobodnie go spłacać z niewielkim oprocentowaniem. Rosyjska agresja na Ukrainę wiele zmieniła. Raty wzrosły gwałtownie, ale zapewniliśmy wakacje kredytowe. Z drugiej strony mam wrażenie, że gdyby znaczna część kredytobiorców uwzględniała przy zaciąganiu kredytów możliwości swoich portfeli, dziś ich sytuacja nie byłaby aż tak trudna.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Aleksander Mrówczyński: Lokalne zaangażowanie zostaje w człowieku, nawet jeśli idzie do polityki - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl