Dla Andrzeja Dudy to będzie najważniejsze polityczny moment w tym roku - a także szansa na przełamanie słabej passy, którą ma w ostatnich miesiącach. Niedawno prezydent kojarzył się jedynie z mało szczęśliwymi wystąpieniami publicznymi („wyimaginowana wspónota”, „proszę się nie martwić, otworzą następny”), kłopotami kadrowymi (nieoczekiwane odejście jego rzecznika), czy wreszcie z nietrafionymi pomysłami (odrzucenie przez Senat koncepcji referendum konstytucyjnego).
Teraz będzie inaczej. Najpierw Andrzej Duda leci do Bukaresztu, gdzie weźmie udział w szczycie swojego flagowego projektu: Trójmorza. Poprzed-ni szczyt, który odbył się w Warszawie, zapadł w pamięci przede wszystkim z powodu obecności na nim Donalda Trumpa. Teraz z kolei gościem honorowym będzie przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Dodatkowo pojawią się na nim Heiko Mass, minister spraw zagranicznych Niemiec, oraz Rick Perry, sekretarz USA do spraw energii.
Po szczycie Trójmorza, w którym wezmą udział przedstawiciele 12 państw tworzących tę inicjatywę (grupuje ona członków UE z Europy Środkowej), Andrzej Duda leci we wtorek do Waszyngtonu, gdzie spotka się z Donaldem Trumpem.
W jakim celu? Formalnie to zaproszenie jest formą uhonorowania roku niepodległości Polski. Nieformalnie - Trump był Dudzie to spotkanie „winny”. Polski prezydent nigdy w Białym Domu nie był, choć amerykański prezydent został fantastycznie przyjęty w Warszawie rok temu. Do rewizyty doszłoby pewnie wcześniej, ale początek tego roku politycznie ustawiła nowelizacja ustawy o IPN, która współpracę polsko-amerykańską mocno wyhamowała. Dopiero po odkręceniu tej nowelizacji do rozmów o wizycie Dudy w Białym Domu można było wrócić.
Tematów do rozmów jest sporo (współpraca wojskowa, gospodarcza, polityczna). Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta, zapowiada, że obaj prezydenci podpiszą szerokie porozumienie o współpracy wojskowej, energetycznej i inwestycyjnej. Jednak najbardziej interesująco to spotkanie zapowiada się pod względem politycznym.
Donalda Trumpa czekają wybory. W listopadzie odbędą się w USA tzw. wybory uzupełniające, podczas których zostanie wymieniona jedna trzecia składu Senatu i wybrani zostaną członkowie Izby Reprezentantów. To pierwszy wyborczy test Trumpa od czasu jego zaskakującego zwycięstwa w 2016 r. Sondaże są dla niego łaskawe, ale ataków nie brakuje - choćby nowa książka Boba Woodwarda, czy ciągle trwające śledztwo w sprawie zaangażowania Rosji w ostatnie wybory prezydenckie w USA.
Kłopoty ma także Andrzej Duda - mowa była o nich przed chwilą. Można więc zaryzykować tezę, że obaj prezydenci są sobie potrzebni, oczywiście z zachowaniem proporcji skali, USA są nieporównywalnie potężniejsze niż Polska. Ale nawet przywódca państwa numer jeden na świecie potrzebuje pokazać wyborcom, że ma sojuszników, którzy go lubią, cenią i szanują - pod tym wzlędem Polska i Andrzej Duda świetnie spełniają tę rolę. Można się spodziewać, że polski prezydent będzie na każdym kroku podkreślał, jak ważny dla naszego kraju jest sojusz z USA. To dla Trumpa będą ważne słowa.Oczywiście, Andrzej Duda tym spotkaniem może ugrać dużo więcej. W Polsce magia spotkań z amerykańskimi prezydentami zawsze działa. Dobrze poprowadzone rozmowy, właściwie później zakomunikowane i opakowane mogą się okazać politycznym punktem zwrotnym - co najmniej ustawić tydzień w polityce, a myśląc maksymalistycznie stać się punktem odniesienia na kilka miesięcy do przodu.
Wszystko oczywiście zależy od tego, co (i jak) powie Trump, w jakim będzie nastroju, czy będzie miał w ogóle głowę do myślenia o Polsce (przygotowania się do spotkania). Ale jeśli Duda zdoła przekonać go do swoich koncepcji, złapie wiatr w polityczne żagle i zdoła wreszcie przełamać złą passę ostatnich miesięcy.
POLECAMY:
