Arturowi Borucowi internauci grożą śmiercią

Piotr Wierzbicki
Artur Boruc
Artur Boruc Grzegorz Jakubowski/POLSKA
Artur Boruc i jego zawirowania w życiu osobistym to temat, który od kilku dni pojawia się na czołówkach angielskich i szkockich brukowców.

W poniedziałkowym wydaniu, dzień przed dzisiejszym meczem Celticu Glasgow z duńskim Aalborgiem w Lidze Mistrzów wielkie story o byłym bramkarzu Legii Warszawa zafundowała czytelnikom szkocka bulwarówka "Daily Record".

"Chorzy internauci grożą śmiercią Arturowi Borucowi za rozwód" - donosi w ogromnym tytule gazeta. Autor "ekskluzywnego artykułu" cytuje anonimowe wpisy z oficjalnej strony internetowej polskiego bramkarza.

"Pan Boruc powinien teraz uważać, spacerując ulicami Warszawy" - to jeden z komentarzy tam umieszczonych, ale akurat tego cytatu na próżno już szukać, bo ponoć zostały już usunięte ze strony Boruca.

"Śmierć im obojgu" - to kolejna groźba skierowana do Boruca i jego obecnej kochanki Sary Mannei, modelki z Poznania i - jak informuje "Daily Record" - byłej żony jednego z poznańskich gangsterów Rafała Majewskiego.

"Były Sary, ojciec córki Oliwii, odsiaduje obecnie wyrok w sprawie związanej ze zorganizowaną przestępczością" - informuje gazeta, powołując się na anonimowe źródło.

- O związku Artura z Sarą wiadomo już od dłuższego czasu, ale nikt nie chciał o tym mówić głośno - donosi informator cytowany na łamach szkockiego tabloidu, który rzekomo dotarł również do ojca nowej narzeczonej polskiego golkipera, który z pochodzenia jest Jordańczykiem i właścicielem sklepu z odzieżą w Poznaniu.
- Moja córka nie zrobiła nic złego i nikt nie powinien wygadywać o niej złych rzeczy. To dobra dziewczyna - mówi papa Sary.

Mało tego, gazeta cytuje również forumowiczkę, która podaje się za Sarę M.: "Jak możecie mnie oceniać, skoro w ogóle mnie nie znacie. Dlaczego muszę czytać takie rzeczy o sobie, skoro nikt z was nigdy mnie nie spotkał osobiście.

Artur jest szczęśliwy, odkąd jesteśmy ze sobą". Dziennikarz starał się dotrzeć również do wciąż aktualnej małżonki Boruca Kasi, która "wróciła do domu w Siedlcach i panieńskiego nazwiska".

- Kasia chce być sama i spokojnie wychowywać synka Aleksa. Jest załamana całą sytuacją i szumem, który się wokół niej zrobił - informuje osoba bliska żonie Boruca.

Cała historia o pogróżkach brzmi poważnie. Należy jednak spoglądać na nią przez pewien pryzmat. "Daily Record" to bowiem brukowiec, mocno sympatyzujący z lokalnym rywalem Celticu - Rangersami. W środowisku fanów zespołu z Celtic Park nazywany jest "Daily Ranger".

Zresztą cytowane wpisy pochodzą rzekomo z oficjalnej strony internetowej Boruca, a także "jednego z najpopularniejszych polskich portali informacyjnych". Jak wiadomo, wszelkie fora pełne są frustratów wypisujących najrozmaitsze bzdury, które przyjdą im na język.

Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo się domyślić, że sensacyjna historia ma na celu głównie zrobienie mnóstwa szumu wokół polskiego bramkarza i zdekoncentrowanie go. Wkrótce się okaże, jak Boruc da sobie radę z tym swoistym zainteresowaniem mediów.

Pamiętajmy, że Oliver Kahn czy Jan Tomaszewski też byli rozwodnikami, a mimo to zapamiętaliśmy ich jako wspaniałych bramkarzy.

Wróć na i.pl Portal i.pl