W sklepie przy Narutowicza nikt nie chce mówić o sobotnich wydarzeniach. Słyszeliśmy tylko, że „nikt nic nie wie, a ekspedientki powiedziały już wszystko prokuratorowi”. W miejscu, gdzie doszło do zbrodni ktoś położył wieniec i zapalił znicze.
W sobotę o godz. 21.30 niedaleko pl. Wolności 26-letni mężczyzna został zraniony - zapewne nożem - w nogę, a jego o rok starszy kompan otrzymał dwa ciosy. Jeden z nich był śmiertelny. Napastnik trafił w okolicę serca. Mimo reanimacji 27-latek zmarł, a 26-latek został przewieziony do szpitala.
Dziś policja o sprawie mówi bardzo zachowawczo: - Na razie zatrzymaliśmy 34-letniego mężczyznę, a prokuratura ma komplet materiałów - informuje nadkom. Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowa KWP Lublin.
I trudno się temu dziwić, bo doświadczeni policjanci zwracają nam uwagę, że prowadzenie takich dochodzeń jest trudne.
- Inaczej wyjaśnia się sprawę, kiedy ofiarami są przypadkowe osoby. Co innego, gdy uczestnicy zdarzenia się znają i mają policyjną kartotekę. Nie chcą wtedy współpracować ze śledczymi, mataczą, odmawiają odpowiedzi na pytania - mówi jeden z funkcjonariuszy.
A właśnie takimi osobami były biorące udział w zajściu. 26-latek i nieżyjący 27-latek znani byli policji. Mieli na koncie kradzieże i kradzieże z włamaniem.
34-latek, Włodzimierz P. też miał zatargi z prawem. - Bez względu na to, co zrobił, teraz i tak by poszedł do więzienia na rok za niepłacenie alimentów i znęcanie się nad rodziną - słyszymy od mundurowych.
Dlatego policja do sprawy podchodzi ostrożnie. Funkcjonariusze mówią nam, że trzeba ustalić, kto naprawdę był napastnikiem. Wiadomo jednak, że zaczęło się w sklepie. Mężczyźni zaczęli się kłócić. W końcu któryś z nich miał rzucić. - No to wyjdźmy!
Niektóre fakty wskazują, że to jedna z osób w „zaatakowanej” grupie miała wszcząć awanturę.
Na ulicy jeden z mężczyzn miał zaatakować 26- i 27-latka. Ten atakujący to kompan 34-letniego Włodzimierza P.. Mężczyźni od razu rzucili się do ucieczki - to na razie nieoficjalny opis zbrodni.
- Jest jeszcze jeden mężczyzna, który był na miejscu. Ustalamy jaką odegrał rolę - mówi nam jeden z policjantów.
Na miejsce wysłano patrol z psem, ale nie podjął on tropu. Według naszych informacji udało się ustalić, kim jest napstnik, na podstawie zeznań świadków i zapisu wideo z kamer miejskiego monitoringu.
Dzięki temu w niedzielę, wczesnym popołudniem, policjanci wiedzieli, że trzeba nożownika szukać w jednej z pobliskich kamienic.
Gdy już namierzyli konkretne miejsce - kamienicę za pedagogiką - nie dało się łatwo wejść do mieszkania. 34-latek zabarykadował się w mieszkaniu. Ponoć wynajmował mieszkanie z partnerką.
Jednak w mieszkaniu nie było mężczyny, który miał zadać śmiertelny cios.
W poniedziałek wobec Włodzimierza P. został skierowany wniosek o tymczasowy areszt, a prokuratura zarzuca mu ukrywanie sprawcy ataku. A co z samym sprawcą? - Znamy jego tożsamość. Poszukiwania trwają - mówi Laszczka-Rusek.
WIĘCEJ: Nożownik zaatakował dwóch mężczyzn przy ul. Narutowicza w Lublinie. Jeden z nich zmarł (ZDJĘCIA)
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: