Wyż syberyjski nazywany "bestią ze wschodu" może ponownie uderzyć w Polskę - poinformowała Wirtualna Polska. Tak przynajmniej wynika z modeli prognoz meteorologicznych, o których z portalem rozmawiał Marek Kuczera, naukowcem z Uniwersytetu Karola w Pradze.
Wspomniany wyż syberyjski w połowie stycznia przyniósł do Polski mróz i intensywne opady śniegu. W nocy z 17 na 18 stycznia w Podlaskiem odnotowano najniższą temperaturę w kraju. W Białymstoku termometry przy gruncie pokazały minus 30 stopni. Niewiele cieplej było także w środkowej Polsce (Ostrołęka - minus 24 stopnie, Łódź - minus 21 stopni) i południowo-wschodniej. Niskie temperatury odnotowano także Spadki temperatury przekraczające minus 20 stopni Celsjusza w północno-wschodniej, południowo-wschodniej oraz centralnej części Polski odnotowano również kolejnej nocy.
Jak wyjaśnił Kuczera, modele prognoz meteorologicznych przewidują kolejną syberyjską falę zimna w Europie. Nie jest jednak do końca pewne, czy uderzy ona także w środkową część Europy. Na ekstremalne mrozy powinni przygotować się przede wszystkim Skandynawowie i mieszkańcy Europy Wschodniej.
- Pod koniec stycznia lub na początku lutego 2021 możliwy będzie kolejny spływ arktycznego powietrza z północy. W przypadku Polski to zjawisko ponownie niesie ze sobą ryzyko spadku temperatur do -30 stopni C. Szacuję, iż szanse na to wynoszą obecnie 50 proc. - mówił naukowiec z Uniwersytetu Karola w Pradze.
Marek Kuczera, przypomnijmy, jako pierwszy z ekspertów pogodowych przestrzegał przed falą ekstremalnych mrozów w styczniu. W Polsce przewidywał nawet - 30 stopni Celsjusza. Eksperci Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej początkowo jednak bagatelizowali doniesienia, komentując je jako pogodowy "fake news". Potwierdzali jedynie, że nastąpi "lekki mróz, a gdzieniegdzie pojawi się śnieg".
Zdaniem naukowca atakom zimy w Europie sprzyja "m.in. zjawisko ocieplenia Arktyki, zmian w przebiegu zimnych prądów morskich na północnym Atlantyku (po szybszym topnieniu lodowców), a także zakłócenia ruchu mas zimnego powietrza transportowanych przez tzw. wir polarny" - czytamy na portalu Wirtualnej Polski.
Na kilka dni Polska znalazła w zasięgu zatoki niskiego ciśnienia, w strefie przemieszczającego się na wschód kraju ciepłego frontu atmosferycznego. 21 stycznia temperatury wzrosły nawet do 7 stopni Celsjusza, jednak w piątek 22 stycznia było już nieco chłodniej. 23 stycznia pojawiły się opady deszczu, które zaczęły przechodzić w deszcz ze śniegiem. 24 stycznia padał deszcz, deszcz ze śniegiem, a chwilami nawet śnieg.
Bądź na bieżąco i obserwuj
