– Z pewnością to nie wyrok skazujący w przedmiotowej sprawie, a tragiczny finał wymusi na oskarżonych większy profesjonalizm, w podejściu do wykonywania obowiązków – uzasadniał w czwartek sędzia Dariusz Niezabitowski z Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Częściowo uwzględnił jedynie apelacje prokuratura, który domagał się surowszego orzeczenia. Ostatecznie dwoje lekarzy z białostockiego UDSK: Magdalena K.-Ł. i Artur W. zostają objęci dłuższym , bo dwuletnim okresem próby (wcześniej był to rok). Mają też zapłacić wyższe świadczenie pieniężne na cel charytatywny - po 10 tys. zł, a nie 3 tys. zł jak wcześniej. Sąd oddalił apelację obrońców medyków, którzy walczyli o uniewinnienie. Argumentowali to m.in. tym, że ostra białaczka, ma szybki przebieg i niecharakterystycznych objawach, w tym konkretnym przypadku, powikłana udarem mózgu.
Sąd Okręgowy w Białymstoku, przed którym toczył się proces odwoławczy, w kwestii winy był jednak stanowczy i tę apelację oddalił. Uznał, że oskarżeni nie zlecili szczegółowych badań laboratoryjnych, czy morfologii krwi – choć bardzo zły stan chłopca to uzasadniał i mogły się przyczynić do szybszej diagnozy. Według sądu oskarżonych mogła zgubić rutyna w podejściu do pacjenta, która „bezspornie nie powinna towarzyszyć pracy lekarza o specjalizacji związanej z niesieniem pomocy najmłodszym pacjentom”.
Lekarka skazana za błąd medyczny ponownie stanie przed sądem
– Poprzez taką postawę oskarżeni lekarze narazili pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, rozumianego w tym przypadku jako utrzymywanie, a co najmniej nie zmniejszenie istniejącego już poziomu zagrożenia – tłumaczył sędzia Niezabitowski.
O sprawie 13-miesięcznego Bolka mówiła pod koniec 2012 roku cała Polska. Chłopiec poczuł się źle 18 listopada. Był apatyczny, nie chciał się bawić, wymiotował. Lekarz rodzinny skierował go do szpitala. Jednak lekarze w UDSK dwa razy odsyłali Bolka do domu. Uznali, że objawy to efekt ząbkowania. Gdy następnego dnia rączka chłopca stała się bezwładna, założyli gips i znów odesłali, twierdząc, że matka pewnie uszkodziła rączkę w trakcie przebierania.
Kiedy 21 listopada dziecko czuło się jeszcze gorzej, rodzice sami zawieźli go na badania. Wyniki wykazały białaczkę. Okazało się też, że niedowład ręki Bolka był objawem udaru. Chłopczyk trafił na OIOM. Zmarł 6 grudnia.
Sprawa śmierci Bolka. Prokuratura stawia zarzuty
Sąd II instancji podkreślał, że w obliczu zgromadzonych dowodów nie może być mowy o odpowiedzialności oskarżonych lekarzy za śmierć dziecka.
– Odebrano mojemu synowi czas. Odebrano temu chłopcu szansę na walkę o życie – mówił po pierwszej rozprawie apelacyjnej dwa tygodnie temu Grzegorz Kozikowski, ojciec Bolka. Czwartkowy wyrok skomentował tylko słowami, że kara nie jest adekwatna i ma mieszane uczucia.
– Plusem jest to, że nasze relacje zostały potwierdzone, a zachowanie drugiej strony uznane niegodziwe – mówił tata zmarłego chłopca. – Dziś już nie zaufałbym tak lekarzom.
Oskarżonych nie było na publikacji orzeczenia.