Doniesienie w tej sprawie złożył w prokuraturze Zbigniew Półtorak z Solidarności 80. Z jego zawiadomienia wynikało, że pani doktor – w czasie porodu – wykonała tzw. „ucisk Kristellera”. Kontrowersyjny zabieg położniczy zdaniem wielu bardzo groźny. Są nawet opinie, że jest w Polsce zakazany.
W śledztwie ustalono, że matka – Agnieszka S. - trafiła na salę porodową 11 maja o godzinie 7.15. Poród przebiegał długo i ciężko. Około 19.45 dyżurująca na sali porodowej lekarka wykonała ucisk na dno macicy, potem kazała zrobić to samo pomagającemu jej młodszemu lekarzowi. Chłopiec urodził się w stanie zagrożenia życia. Musiał natychmiast trafić na odział Anestezjologii i Intensywnej Terapii Noworodków. Konieczny był zabieg hipotermii mózgu. To zabieg powstrzymujący uszkodzenia mózgu po zatrzymaniu krążenia.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Zaangażowano kilka zespołów biegłych do oceny postępowania pani doktor. Specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej z Warszawy zarzucili wrocławskiej lekarce, że zbyt długo zwlekała z podjęciem działań, które mogłyby spowodować szybsze ukończenie porodu. Wspomnieli też o kontrowersyjnym i niebezpiecznym zabiegu Kristellera. Ciężki stan chłopca wynikał z niedotlenienia będącego efektem przedłużania się drugiego okresu porodu. Potem ten sam zespół ekspertów podtrzymał swoją opinię, gdy śledczy wysłali dodatkowe pytania.
Później prokuratura dwukrotnie angażowała zespół biegłych z Biura Opinii Medycznych w Warszawie. Podobnie jak wcześniej biegli z Zakładu Medycyny Sądowej skrytykowali postępowanie z sali porodowej. Ostatecznie nie znaleźli obrażeń „typowych dla brutalnego wykonania” wspomnianego zabiegu Kristellera. Ale uznali, że należało zdecydować się na cesarskie cięcie, a pani doktor nie zrobiła tego w odpowiednim czasie.
Sprawę oceni sąd. Oskarżona lekarka przekonywała w śledztwie, że postępowała zgodnie z wszelkimi zasadami i procedurami zgodnie z aktualną wiedzą medyczną i rekomendacjami. Na dowód przekazała „liczne opracowania naukowe” - czytamy w uzasadnieniu aktu oskarżenia.