FLESZ - Kiedy dostaniesz pieniądze za rozliczenie PIT?
Jak było do przewidzenia, Czesław K. odwołał się od decyzji brytyjskiego sądu w sprawie zgody na ekstradycję do Polski. Nawet jeśli Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii jej nie uchyli, to procedura przekazania mężczyzny do kraju może potrwać nawet pół roku.
Czesław K. przygotowuje się już jednak na proces przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Reprezentujący go adwokat z Tarnowa przyznaje natomiast, iż wciąż nie ma oficjalnej wiedzy na temat przedstawionych jemu klientowi zarzutów.
- Takie jest stanowisko prokuratury, że nie mam dostępu do akt. Nie wiem jaki znajduje się w nich materiał dowodowy, jednak z przekazów medialnych mogę wnioskować, że zarzuty dotyczą przyczynienia się do śmierci Grażyny K. - mówi mec. Dawid Gąsawski, obrońca który reprezentuje Czesława K. przed polskim wymiarem sprawiedliwości.
Adwokat podkreśla, że będzie się starał, aby w razie postawienia przed tarnowskim sądem, jego klient odpowiadał z wolnej stopy. - Izolacja penitencjarna należy do bardzo nieprzyjemnych okoliczności, szczególnie dla osób nie mających wcześniej konfliktów z prawem. Więc jeśli mój klient stanie przed Polskim sądem, będę wnioskował, aby nie stosować środków o charakterze izolacyjnym - zaznacza mec. Gąsawski.
Czesław K. został w lipcu ub.r. zatrzymany w Londynie na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Od tamtego czasu przebywa w areszcie i składa kolejne wnioski procesowe. W miniony poniedziałek (17 lutego) brytyjski sąd w końcu zgodził się na jego ekstradycję do Polski.
Tarnowska prokuratura nie chce na razie oficjalnie ujawniać, jakie zarzuty ma zamiar przedstawić mężczyźnie. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że w procedurze o wydanie ENA mowa była o zarzucie zabójstwa.
34-letnia Grażyna K. zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia. Do rodzinnego Borzęcina przyjechała na krótko i miała wracać do Londynu, gdzie mieszkała z mężem i synem. Nigdy tam jednak nie dotarła. Po wielotygodniowych poszukiwaniach, jej ciało znaleziono w rzece Uszwica na terenie wsi Bielcza, 6 km od rodzinnego domu w Borzęcinie.
