- Pożyczyłam u nich 2000 zł „do ręki”, zgadzając się spłacić 4180 zł. Nie daję rady z ratami. Dzwonili, straszyli, przyjeżdżali. Zaklejali mi zamki w drzwiach, wzywałam ślusarza - skarży się pani Maria. Dwa razy zawiadamiała policję, ale ta umorzyła sprawę.
O tej toruńskiej firmie pożyczkowej piszemy od kwietnia. Klienci skarżą na bezpodstawne naliczanie „kar” i brutalne metody windykacji. Wiedzą, że dla firmy pracowali przynajmniej dwaj byli policjanci, zwolnieni ze służby za konflikty z prawem. Podejrzewają, że dlatego sprawy na toruńskich komisariatach są „wyciszane”.
„Uwięziona w domu”
Pani Maria (nazwisko do wiad. red.) to seniorka, która z firmą związała się w 2013 roku. Najpierw pożyczyła 800 zł i spłaciła, zgodnie z umową, 1335 zł. Druga pożyczka opiewała na 1300 zł (do spłaty 2416 zł) i była formą spłaty części poprzedniej. Zaznaczmy, że firma serdecznie do takich rozwiązań namawia, co skutecznie związuje z nią torunian.
- W lutym 2014 roku wzięłam trzeci kredyt. 2000 zł „do wypłaty”, a do spłacenia 4180 zł. Spłaciłam już 3557 zł i reszty nie daję rady. Zresztą, nie zgadzam się z naliczonymi kosztami pożyczki - mówi pani Maria.
Przeczytaj też: Narkotyki dla nożownika z Gagarina
Spóźnianie się z ratami oznacza najpierw ponaglające SMS-y i telefony. To normalne. Potem jednak windykatorzy odwiedzają klientów w domach i te wizyty potrafią się kończyć dramatycznie.
- W marcu 2017 roku przywiązali mi sznurem klamkę od drzwi wejściowych do poręczy na klatce schodowej. Nie mogłam otworzyć drzwi, nie wiedziałam, co się dzieje. Byłam uwięziona w domu - opowiada torunianka.
W kwietniu 2017 roku windykatorzy posunęli się jeszcze dalej. Zakleili seniorce zamki w drzwiach (klejem lub pianką). Zresztą zrobili to po raz drugi. Konieczna była pomoc ślusarza (koszt: 300 zł). Uczucia paniki nie da się opisać. Dodatkowo oklejono całe drzwi nalepkami z nazwą firmy.
„Umorzone z powodu...”
- W kwietniu po raz drugi złożyłam zawiadomienia w Komisariacie Policji Toruń Podgórz. Opowiedziałam o nękaniu i zalepianiu zamków. Podkreśliłam też, że wiem, kto to zrobił. Wskazałam pracowników firmy - relacjonuje pani Maria. I pokazuje pismo z policyjną pieczątką i nadanym numerem sprawy.
Do seniorki przyszedł policjant, spisał zeznania, zrobił zdjęcia i zatrzymał część naklejek z drzwi. Pani Maria była dobrej myśli, jednak...
- Sprawa ta została umorzona z powodu niewykrycia sprawców zdarzenia - informuje Wioletta Dąbrowska, rzecznik toruńskiej policji.
„Bo syn to dzielnicowy”
Pani Anna, też klientka opisywanej firmy, kłopoty finansowe przypłaciła załamaniem nerwowym i pobytem w szpitalu. - W tej firmie zostało mi do spłaty 600 zł. A ja nie mam pieniędzy - płacze w redakcji.
Przeczytaj także: Arsenał amunicji na Bielanach
Torunianka opowiada długą historię kredytowego zapętlenia. A także - windykacji. I znów pojawiają się telefony (w dzień i w nocy), zapowiedzi, że „przyjedzie dwóch panów”, oraz strach.
- Nie zgłoszę niczego na policję, bo mój syn to dzielnicowy. Nie chcę mu zaszkodzić. On musi być wzorowy. Pani nie wie nawet, jakie zasady tam panują - mówi pani Anna.
Zwolniony z administracji
Kilku klientów opisywanej firmy opowiedziało „Nowościom” o mężczyźnie, który jest jej windykatorem, a który pracował (równolegle!) w pewnej toruńskiej administracji domów. Wykorzystywał informacje dotyczące lokatorów.
- Przyszedł do mnie do domu jako windykator firmy pożyczkowej, a wywierał presję, mówiąc o szczegółach moich rozliczeń z administracją. Byłam w szoku. Nazajutrz poszłam do administracji się poskarżyć - opowiada pani Grażyna (nazwisko do wiad. red.).
Jak ustaliły „Nowości”, opisywany mężczyzna z pracą w administracji musiał się pożegnać. Nadal jednak windykatorzy próbują pozyskiwać mieszkaniowe dane pożyczkobiorców.
- Niedawno miałam telefon z administracji, żebym szybko przyjechała. „Powiem pani, kto pani zalepia zamki w drzwiach. To ludzie z [tu nazwa parabanku]. Byli u nas i wypytywali, czy jest pani właścicielką, czy najemcą mieszkania” - tak powiedział mi pracownik administracji - relacjonuje pani Maria.
Prokuratura bada
Choć klienci firmy pożyczkowej skarżą się na „wyciszanie” ich spraw na komisariatach, coś się jednak dzieje. Śledztwo dotyczące przekroczenia granic windykacji prowadzi Prokuratura Toruń-Wschód. Połączyła kilka spraw w jedną, z kilkoma pokrzywdzonymi.
Klienci firmy natomiast wpadli na pomysł, by się skrzyknąć i wspólnie wynająć adwokata.
Zobacz też:
