Według Borislavovej, bułgarskie służby specjalne dysponują danymi, że władze rosyjskie płacą bułgarskim osobom publicznym, dziennikarzom i politykom około dwóch tysięcy euro miesięcznie za szerzenie rosyjskiej propagandy w kraju.
Wszystkim, którzy bezkarnie plują na UE i NATO, a także popierają działania Putina na Ukrainie, chcę powiedzieć, że jesteście skończeni. Ci, którzy was na to nastawili, otrzymują za to zapłatę. Co miesiąc - powiedziała Borislavova.
Serwis “Euractiv” podaje, że zdaniem rzeczniczki rządu Bułgarii, dla niektórych z dyplomatów podawanie fałszywych informacji nie jest nowością, brali oni już bowiem udział w procederze polegającym na szerzeniu propagandy.
Przypomnijmy, że 28 czerwca premier Kirił Petkow poinformował, że Bułgaria podjęła decyzję o wydaleniu z kraju 70 pracowników ambasady rosyjskiej w Sofii. Szef bułgarskiego rządu zaznaczył, że większość pracowników ambasady rosyjskiej pracowała dla zagranicznego wywiadu, a „ich rola dyplomatyczna była tylko przykrywką”.
Ambasador Rosji Eleonora Mitrofanowa zażądała, by rząd bułgarski zaniechał tych działań i nie dopuścił do usunięcia dyplomatów. Rząd odmówił i część członków opuściło kraj na zasadzie persona non grata, ale w Bułgarii nadal przebywa ponad 40 rosyjskich dyplomatów. Mitrofanova zapowiedziała, że ambasada może zostać zamknięta.
