48-letni Adam K. został już w tej sprawie skazany na sześć lat i dwa miesiące więzienia. Karę odbywa w Zakładzie Karnym w Sieradzu. Grzegorz Łuczak, który zgodził się na publikację wizerunku i nazwiska, nie został wcześniej osądzony, bowiem – według śledczych – ukrywał się na Ukrainie.
Z zeznań Adama K. wynikało, że to właśnie Grzegorz Łuczak, który uważany jest za mózg skoku stulecia, wpadł na jego pomysł oraz uczestniczył w przygotowaniach i w podziale łupów. Obaj doskonale się znali, bowiem razem wstąpili do policji i w latach 1994 – 1997 pracowali w komisariacie przy dworcu Łódź – Fabryczna. Potem ich drogi zeszły się w firmie ochroniarskiej Servo, gdzie Adam K. był pracownikiem, zaś Grzegorz Łuczak został wiceprezesem i współwłaścicielem.
Według Adama K., to właśnie Grzegorz Łuczak oznajmił mu, że jest możliwość zatrudnienia w firmie Servo ochroniarza z fałszywymi dokumentami, który pewnego dnia odjechałby bankowozem z milionami. I tak się stało. Na scenie pojawił się Krzysztof W., który – z fałszywymi dokumentami i zmienionym nie do poznania wyglądem – stał się głównym wykonawcą akcji w Swarzędzu.
Adam K. zeznał, że Grzegorz Łuczak zatrudnił go w Servo. Najpierw Krzysztof W. pracował w Łodzi, a potem został skierowany do filii firmy w Poznaniu, gdzie pracował w konwojach rozwożących pieniądze po bankomatach. Adam K. ulokował go w hotelu, a później wynajął mu mieszkanie. Kiedy Krzysztof W. został kierowcą bankowozu zapadła decyzja o przeprowadzeniu megaskoku, o którym sami śledczy potem mówili, że został przygotowany i przeprowadzony perfekcyjnie i że był prawdziwym majstersztykiem.
Skok odbył się bez problemów. Gdy bankowóz zatrzymał się w Swarzędzu i dwaj konwojenci poszli do banku, Krzysztof W. odjechał samochodem, włączył system zagłuszający GPS i zatrzymał się w umówionym miejscu w lesie. Tam czterej sprawcy – Adam K., Krzysztof W., Marek K. i Dariusz D. - przeładowali kasety z banknotami i dwoma autami ruszyli w stronę Łodzi. Adam K. jechał z przodu służbowym hyundaiem, a zanim wspólnicy oplem combo. Auta zajechały do domu Adama K. pod Lutomierskiem, gdzie podzielono miliony.
Wprawdzie sprawcy wspierali się urządzeniem do liczenia banknotów, jednak pieniędzy było tak dużo, że – jak zaznaczył Adam K. - ich policzenie zajęło im dwie – trzy godziny. Rabusie robili z banknotów paczki po sto sztuk i spinali je gumkami. Potem rozstali się. Według Adama K., wieczorem przyjechał do niego Grzegorz Łuczak, z którym ich część łupów wpakowali do dwóch worków i zakopali na sąsiedniej, niezamieszkanej i nieogrodzonej działce. Po pewnym czasie Adam K. poszedł na działkę zobaczyć, czy wszystko jest w porządku. I zamarł bowiem okazało się, że po workach z gotówką nie zostało nawet śladu.
Adam K. nie miał wątpliwości, że to Grzegorz Łuczak je wykopał. Pojechał więc do jego domu, ale nie zastał gospodarza. I tak urwały się ich kontakty.
