Demonstracje, walki z policją, podpalenia, bomby. Tak kobiety walczyły o swoje prawa

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Parada sufrażystek w Nowym Jorku, 1912 r.
Parada sufrażystek w Nowym Jorku, 1912 r. Wikipedia/domena publiczna
Brytyjki rzucały kamieniami w pociągi, podpalały skrzynki pocztowe, próbowały rozebrać do naga premiera, a ministra wychłostały na dworcu szpicrutą. A i tak o prawa wyborcze walczyły przez dekady. O kobiecej walce o równy status z mężczyznami rozmawiamy z prof. UMCS dr hab. Krystyną Leszczyńską z Wydziału Politologii i Dziennikarstwa UMCS.

Na hasło „protesty kobiet” większości na myśl od razu przychodzą sufrażystki. Ale postulat równości płci podnoszony był przecież o wiele wcześniej.

O równości płci dyskutowano już w starożytności. W IV wieku p.n.e. mówiła o tym m.in. Hipparchia z Maronei, filozofka cynicka. Platon argumentował, że kobiety, podobnie jak mężczyźni, mogą władać państwem i pełnić w nim ważne funkcje. Innego zdania był Sokrates, który twierdził, że kobieta zrównana z mężczyzną natychmiast stanie się jego zwierzchnikiem.
W czasach nowożytnych postulat zrównania praw kobiet i mężczyzn pojawił się podczas dwóch rewolucji – francuskiej i amerykańskiej.

Rewolucja francuska nie przyniosła jednak kobietom tego, czego oczekiwały.

Po ogłoszeniu Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela w 1789 roku Olympe de Gouges, francuska emancypantka wskazała ułomność tego aktu. W odpowiedzi opublikowała Deklarację Praw Kobiety i Obywatelki. Napisała tam: „Jeżeli kobiecie przysługuje prawo oddania głowy na szafocie, to tym samym powinna mieć prawo do trybuny”, czyli wygłaszania poglądów publicznie. Za wyrażane opinie została ścięta na gilotynie.

Niemal w tym samym czasie co we Francji, postulaty zrównania kobiet w prawach z mężczyznami zaczęły pojawiać się w Wielkiej Brytanii. Formułowali je m.in. John Stuart Mill i Mary Wollstonecraft. Sufrażystki z Wielkiej Brytanii odegrały bardzo istotną rolę w walce o prawa kobiet. Ich działania wpisały się w tzw. „pierwszą falę” lub „starą falę” feminizmu. Domagały się przede wszystkim prawa wyborczego dla kobiet i możliwości kształcenia dziewcząt. Izba Gmin częściowo i stopniowo odpowiadała na te postulaty. Np. w 1884 r. przyznała kobietom prawo do rozporządzania własnym majątkiem, nieco wcześniej umożliwiła studiowanie na wyższych uczelniach (Edynburg, Oxford). Jednak opieszałość całego procesu zdesperowała brytyjskie sufrażystki.

Zaznaczmy, że nie były to kobiety, które stosowały tylko łagodne formy protestu.

Podejmowane działania miały różny charakter. Większość stosowała metody umiarkowane czyli np. manifestacje na ulicach. W maju 1905 roku urządziły pierwszą publiczną demonstrację – wiec na schodach Izby Gmin. Zaostrzyło to apetyty na działania protestacyjne. Powstałe skrzydło radykalne – sufrażetki – uciekało się do przemocy. Ostrze wielkiego niezadowolenia działaczek zostało wymierzone w premiera Herberta Henry’ego Askquitha. Gromadziły się pod jego domem, rzucały kamieniami w pociąg, którym jechał, w końcu dopadły go na polu golfowym, gdzie próbowały rozebrać do naga. Innym zagorzałym przeciwnikiem brytyjskich sufrażystek był Winston Churchill, wówczas minister spraw wewnętrznych, który zalecił policji stosowanie wobec nich brutalnych metod. Został wychłostany przez jedną z działaczek na dworcu w Bristolu. Od tego momentu szpicruta stała się symbolem sufrażystek.

W lutym 1907 roku, podczas otwarcia obrad Izby Gmin, sufrażystki chciały wręczyć petycję królowi Edwardowi VII. Zablokowała je policja, ale kilka z nich przedostało się pod drzwi sali obrad. Zostały ostatecznie aresztowane i skazane na trzy miesiące więzienia. Pomysłów było coraz więcej, a ich realizację ułatwiał fakt, że były to zwykle kobiety majętne. Jedna wynajęła nawet sterowiec, żeby zrzucić ulotki na Pałac Buckingham. Działaczki odmawiały też współżycia seksualnego mężom, uznając to za formę nacisku na mężczyzn. W więzieniach niektóre stosowały strajki głodowe. Gdy próbowano je przymusowo dokarmiać, odmawiały przyjmowania posiłków. Już po koronacji Jerzego V w 1910 roku propozycje przyznania kobietom praw wyborczych zablokował minister David Lloyd George, czego sufrażystki nigdy mu nie zapomniały. W marcu 1912 roku Emmeline Pankhurst zorganizowała kolejną dużą akcję protestacyjną. W ruch poszły młotki, którymi rozbijano wystawy sklepowe, kobiety podpalały skrzynki pocztowe, przykuwały się do ogrodzeń budynków rządowych. W Dublinie podpaliły teatr, gdzie miał przemawiać premier Askquith. Spłonęły dwie stacje kolejowe pod Londynem. W lutym 1913 roku, podłożyły dwie bomby zegarowe pod letni dom Lloyd George’a. Wybuchła jedna, polityk ocalał. W tym czasie, w celu obrony przywódczyń ruchu, w tym Emmeline Pankhurst, utworzoną wyszkoloną Gwardię Młodych Kobiet.

Nastroje ostudził dopiero wybuch I wojny światowej. Konflikt kobiet z rządem nie oznaczał bowiem braku patriotyzmu. Emmeline Pankhurst tworzyła w czasie wojny m.in. służby medyczne. W czerwcu 1917 roku Izba Gmin przyznała prawo głosu kobietom, które ukończyły 30 lat lub były mężatkami i właścicielkami nieruchomości. Pełne prawo wyborcze Brytyjki wywalczyły dopiero w roku 1928.

Jak sytuacja feministek wyglądała w Stanach Zjednoczonych?

Tam początki „starej fali” datowane są na koniec XVIII wieku. W wojnie o niepodległość w latach 1775-1783 angażowały się także kobiety. Ich udział w walce o niepodległość był motywowany również nadzieją na uzyskanie praw obywatelskich. Jednak po zakończeniu wojny sytuacja amerykańskich kobiet nie zmieniła się. Uchwalona w 1776 roku Deklaracja Niepodległości nie uznawała kobiet, ale też Indian i ludności czarnoskórej za równoprawnych za obywateli. Tamte wydarzenia stały się dla kobiet inspiracją. Amerykańskie sufrażystki domagały się przyznania kobietom prawa wyborczego i możliwości edukacji dziewcząt. Chciały móc podejmować pracę zawodową, utożsamianą z prawem do samodzielności. Starały się też zakwestionować przekonanie, że jedynym przeznaczeniem kobiety jest małżeństwo.

„Nie pociągało mnie życie rodzinne i liczna familia (…). Chciałam przemawiać i pisać, podróżować, spotykać ludzi (…). Nie widziałam powodu, dlaczego ja, jako kobieta, miałabym z tego zrezygnować” - powiedziała Elizabeth Gurley Flynn.

Warto przypomnieć, że amerykańskie sufrażystki popierały również zniesienie niewolnictwa. Przed wojną secesyjną przywódczynie ruchu uczestniczyły w konwencjach abolicjonistów. Po wojnie okazało się jednak, że dążenia sufrażystek i abolicjonistów nie zmierzają w tym samym kierunku. XIII poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych z 1866 roku zniosła niewolnictwo, XIV poprawka z 1868 utorowała drogę do praw wyborczych czarnoskórym mężczyznom. Kobiety pozostały z niczym. Sufrażystki zostały politycznie wykorzystane, zresztą nie po raz pierwszy.

Walka jednak nie ustała. W marcu 1908 roku 15 tys. kobiet wyszło na ulice Nowego Jorku. Były wśród nich przede wszystkim robotnice z branży tekstylnej i emigrantki. Skupiały się na postulatach ekonomicznych, ale podnosiły także polityczne. Następstwem marszu zwanego „Textile Strike” były trzymiesięczne protesty przeciwko właścicielom branży odzieżowej i starcia z policją. W 1909 roku Amerykanki ogłosiły 8 marca dniem walki o równe prawa kobiet i mężczyzn. Prawa wyborcze uzyskały jednak dopiero w 1920 roku.

A Polki? Były chyba w skomplikowanej sytuacji ze względu na zabory.

Rzeczywiście sytuacja była specyficzna. Polska znajdowała się pod zaborami właśnie w okresie najsilniejszej aktywności sufrażystek na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, co miało znaczący wpływ na dzieje polskiego feminizmu. Podejrzewam, że kobiety w Polsce przyłączyłyby się do protestów, gdyby nie brak państwowości. Kobiety mimo to działały. Część głosiła umiarkowane postulaty dotyczące m.in. konieczności edukacji kobiet, wśród nich Klementyna Hoffmanowa czy Maria Ilnicka, pisarka i poetka, redaktorka pisma „Bluszcz”. Wszechstronnej emancypacji domagały się tzw. entuzjastki czyli m.in. Narcyza Żmichowska, Anna Dobrska, Maria Wysłouchowa czy Kazimiera Bujwidowa. Polskie sufrażystki osiągnęły cel – prawa wyborcze przyznano im w 1918 roku. Czy jednak dlatego, że mężczyźni je docenili? Nie! Chodziło o to, że granice państwa były jeszcze nieuregulowane, a kobiety podwajały elektorat. Ich głos był cenny. Tę samą strategię zastosowali Niemcy.

Dążenia francuskich, brytyjskich, amerykańskich sufrażystek były dość spójne. Niezależnie od pozycji społecznej łączył je podobny cel – osiągnięcie pełni praw politycznych. Wydaje się, że w XX wieku cele feministek zaczęły się bardzo różnicować.

W przeszłości celem życia większości kobiet, bez względu na pochodzenie, było udane małżeństwo. Współcześnie kobiety nie stanowią już jednolitej grupy i mają o wiele mniej wspólnych celów niż przez całe wieki. Dzisiaj interesy zamożnej, dobrze wykształconej kobiecej elity są o wiele bardziej zbieżne z dążeniami mężczyzn, niż z interesami kobiet z niższych warstw społecznych. Społeczeństwa się wzbogaciły, a ludzie, chcąc utrzymać pewien standard życia, muszą zlecać prace innym. Jedzą poza domem, zatrudniają pomoce domowe, potrzebują supermarketów, otwartych także nocą. A tych usług dostarczają często słabo wynagradzane kobiety. Kobiety na szczycie społecznej drabiny wiodą zupełnie inne życie niż te na jej dole.

Odpowiedzią na tę różnorodność były kolejne odsłony feminizmu w XX wieku?

Tzw. druga fala feminizmu rozwijała się w USA od lat 60 XX wieku. Wówczas komisja powołana przez prezydenta Johna F. Kennedy’ego przygotowała raport, z którego wynikało, że białe kobiety w USA zarabiają co najwyżej 60 proc. tego, co mężczyźni, a czarnoskóre - tylko 42 procent. Komisja postulowała zmiany w tym zakresie, proponowała też m.in. wprowadzenie urlopów macierzyńskich i dowartościowanie pracy kobiet w domu. Jedną z głównych działaczek tego okresu była Betty Friedan, która powołała National Organization for Women. Walczyła m.in. o prawo do awansu zawodowego czy legalną aborcję. Kwestionowała małżeństwo jako źródło szczęścia dla kobiety.

Brytyjki natomiast domagały się równych płac, niezależności finansowej i prawnej kobiet, prawa do określania preferencji seksualnych i zaprzestania dyskryminacji wobec lesbijek. Zwrócono też uwagę na problem przemocy domowej i dyskryminację w sporcie. Jednocześnie w XX wieku wiele kobiet wystąpiło z ruchu, uznając, że po przyznaniu praw wyborczych nie nastąpiło dalsze równouprawnienie. W 1982 roku Susan Bolotin stwierdziła nawet na łamach New York Times Magazine, że mamy do czynienia już tylko z postfeminizmem.

Głosiła, że feminizm się wyczerpał. Nie pozostało to bez odpowiedzi.

Dekadę później Rebecca Walker, córka Alicji, znanej feministki z okresu drugiej fali, opublikowała artykuł którego ostatnie słowa brzmią: „Nie jestem postfeministką, jestem trzecią falą”.

Chciała pokazać, że do zrobienia jest bardzo wiele ale trzeba zmienić postulaty, język, metody?

Rebecca Walker to biseksualistka, afroamerykanka. Stała się więc głosem wielu młodych, nieheteroseksualnych kobiet, które do tej pory były w debacie feministycznej pomijane.

Feminizm trzeciej fali skupia się więc m.in. na nowym rodzaju społecznej kontroli, której są poddawane kobiety Zwrócono uwagę, że do tradycyjnego wizerunku idealnej pani domu, wkradło się określenie „menadżerka gospodarstwa domowego”. Poddano ostrej krytyce tzw. kult piękna. Wprawdzie istniał on w każdej epoce, ale to pod koniec XX wieku narodziła się wręcz obsesja cielesnej perfekcji, która czyni z kobiety przedmiot różnych oczekiwań. W trzeciej fali kobiety walczą ze stereotypami, kreowanymi głównie przez media i reklamę. Sprzeciwiają się ukazywaniu kobiecego ciała jako wyłącznie obiektu seksualnego. Akcentują, że niewiele łączy czarnoskórą, niemajętną lesbijkę, z heteroseksualną panią domu z bogatej dzielnicy. Mimo że każda może doświadczać opresji, to w zupełnie innym wymiarze. Feminizm trzeciej fali walczy z seksizmem, homofobią, rasizmem, nierównościami społecznymi.

Po jakie metody sięga współczesny feminizm? Protesty, jakie obserwujemy na polskich ulicach, należą już jednak do rzadkości.

Aktywizuje się między innymi za pośrednictwem mediów tradycyjnych, a także społecznościowych. Obecnie kobieta nie zawsze musi wychodzić z domu, żeby jej głos był słyszalny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Demonstracje, walki z policją, podpalenia, bomby. Tak kobiety walczyły o swoje prawa - Plus Gazeta Lubuska

Wróć na i.pl Portal i.pl