Depresja. Lekarka Maja Herman opowiada o chorobie w kontekście filmu Beaty Pawlikowskiej

Anna Krenc
Anna Krenc
Lekarka Maja Herman opowiada o chorobie w kontekście filmu Beaty Pawlikowskiej
Lekarka Maja Herman opowiada o chorobie w kontekście filmu Beaty Pawlikowskiej 123rf.com
Po filmie Beaty Pawlikowskiej rozmawialiśmy z lekarzem psychiatrii - Mają Herman - o depresji. Co w filmie Pawlikowskiej tak poruszyło lekarkę, że zdecydowała się na pozwanie dziennikarki? Maja Herman tłumaczy mechanizm depresji i w czym pomagają leki.

Lekarka Maja Herman opowiada o chorobie w kontekście filmu Beaty Pawlikowskiej

Dlaczego tak mocno – aż chęcią złożenia pozwu, zareagowała Pani na film Beaty Pawlikowskiej, w którym dziennikarka mówi o depresji?

- Bo mnie szlag trafił! Od dawna walczę z dezinformacją za pomocą tłumaczenia na spokojnie, próby rozmowy z takimi osobami, pisania do nich wiadomości wyjaśniających, prostujących. I w pewnym momencie zobaczyłam film Beaty Pawlikowskiej, który różni się od innych rzeczy, które oglądałam w ostatnim czasie w Internecie -generalnie tym, że każde zdanie, które wypowiedziane jest w tym filmie jest nieprawidłowe. Każde. Gdy zaczęłam słuchać filmu, już po 10 minutach wiedziałam, że mam roboty - to znaczy prostowania - na jakiś tydzień! A to była dopiero 10 minuta filmu. Kolejne minuty potwierdzały tylko i wyłącznie to, że w każdym zdaniu ona umieszczała trochę prawdy i bardzo dużo nieprawdy. Stwierdziłam, że muszę zareagować mocno i spektakularnie. Nie mogę się zacząć rozczłonkowywać i cząstkowo na to patrzeć i chyba czas zmienić sposób reagowanie. Bo ile razy można prosić, tłumaczyć, mediować, rozmawiać i to, i tak nic nie daje…

Czy kontaktowała się Pani wcześniej z dziennikarką Beatą Pawlikowską, i rozmawiała na temat filmu?

Z nią akurat nie, ale mam doświadczenie z innymi osobami i niestety przeważnie nie są dobre.

Z kim na przykład się Pani kontaktowała?

Na przykład Agata Młynarska w zeszłym roku opublikowała post z nieprawdziwą informacją, bardzo emocjonalną, która mogłaby przynieść dużo szkody. Myśmy się wówczas z nią skontaktowali i ona natychmiast to zlikwidowała. To było to dobre doświadczenie. A złe doświadczenia są z wieloma szafiarkami, które publikują różnego rodzaju treści. One reagowały w różny sposób, np. natychmiast blokowały nasze konta.

Z kim?

Szafiarki, czyli różnego rodzaju celebrytki, zajmujące się modą ale lubiące mówić o zdrowiu. Film Beaty Pawlikowskiej został mi zgłoszony. Poinformowano mnie, że ma miejsce bardzo niebezpieczny proceder. Informację dostałam od internautów, którzy potrafią już wstępnie weryfikować wiadomości. Zaniepokoiła ich chyba zbyt duża ilość informacji, która została podana - to jest takie typowe zamieszanie, które ona wprowadziła. Dużo zaczęła mówić o rzeczach dotyczących psychiatrii. Przypomnę, to dziedzina medycyny! I zaczęła się gubić, więc ludzie też się zaczęli się gubić, ale wyczuli niebezpieczeństwo.

I się zgłosili do Pani.

Tak. Zresztą nie tylko do mnie. Wielu specjalistów zdrowia psychicznego działających w mediach społecznościowych otrzymywało zgłoszenia.

Co takiego niebezpiecznego jest w filmie? Co nie jest prawdą?

Właściwie zaczyna się od stwierdzenia nieprawdy, czyli mówienia, że ona znalazła artykuł w „Science” i stwierdza, że o tym artykule się nic nie mówi albo mówi się bardzo mało. To jest pierwszą nieprawdą, bo całe wakacje Internet huczał. Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, koledzy i koleżanki lekarze, naukowcy dementowali, tłumaczyli, pomagali w interpretowaniu tego artykułu. Potem Beata Pawlikowska mówi o tym, że leki przeciwdepresyjne uzależniają, a to jest kolejna rzecz niezgodna z prawdą. Twierdzi, że leki przeciwdepresyjne zmieniają osobowość. Nie ma leków przeciwdepresyjnych zmieniających osobowość!

Mówiła też o niepotwierdzeniu teorii dotyczącej genezy depresji, czyli o teorii mówiącej o braku równowagi chemicznej w mózgu.

Ona w ogóle mówi, że nie znamy przyczyn depresji. To jest nieprawda, bo znamy przyczynę depresji, to znaczy jej ogólne przyczyny. Wiemy, że to jest czynnik środowiskowy, biologiczny, genetyczny i teraz ta magiczna gra pomiędzy tymi czynnikami jest tym, co wywołuje depresję. To - w jakim natężeniu każdy z tych czynników wpływa na rozwój depresji - jest polem do popisu dla naukowców, ale z grubsza wiemy, jakie są przyczyny. Wiemy, że stres jest zawsze czynnikiem wyzwalającym. Wiemy, że przeciążenie organizmu, przeciążenie pracy mózgu jest czynnikiem, który będzie wywoływać chorobę psychiatryczną, którą mamy w predyspozycji. Czasami to będzie depresja, czasami to będą zaburzenia lękowe, czasami zaburzenia jedzenia, zaburzenia związane z uzależnieniem. Beata Pawlikowska mówi, że nie znamy przyczyny chorób psychicznych. My doskonale znamy przyczynę chorób psychicznych – to jest zła praca mózgu. Doskonale to wiemy.

A co z równowagą chemiczną mózgu? Czy przyczyną depresji jest brak równowagi chemicznej w mózgu?

Pawlikowska mówi o tym, że badania obaliły teorię serotoninową. Badanie, o którym wspomina, obaliło stwierdzenie, że jedynym czynnikiem jest niedobór serotoniny. Bo to, że zmiany w zakresie serotoniny występują, my to wiemy, ale wiemy też, że to nie jest jedyny czynnik wywołujący depresję. I o tym jest to badanie. A ona mówi odwrotnie, mówi, że to badanie obala w ogóle tezę, jakoby brak równowagi chemicznej miałby jakikolwiek wpływ na depresję. I to jest nieprawda, bo hormonalne neuroprzekaźniki, hormony płciowe, to wszystko ma wpływ na to, jak mózg pracuje i jak człowiek funkcjonuje. I ilość serotoniny, noradrenaliny, dopaminy, przekaźnictwo gaba ergiczne, przekaźnictwo związane z noradrenaliną, to wszystko jest istotne, i wszystko ma znaczenie. Równowaga między tymi przekaźnikami musi być zachowana, bo inaczej powstają choroby psychiczne różnego rodzaju.

Czyli można użyć stwierdzenia, że choroby psychiczne są wynikiem braku równowagi tych neuroprzekaźników w mózgu?

Choroby psychiczne są wynikiem braku tej równowagi pomiędzy neuroprzekaźnikami - między innymi. I to jest ta zasadnicza różnica. Między innymi brak równowagi, który może być pierwotny albo może wtórnie się pojawić do różnych przeciążeniowych sytuacjach. Na przykład nadmiernego, przewlekłego stresu. Ona może być przyczyną lub skutkiem.

Beata Pawlikowska powiedziała między innymi, że „leki przeciwdepresyjne nie naprawiają braku równowagi chemicznej w mózgu, a raczej zmieniają mózg w taki sposób, który ma wpływ na emocje, osobowość i działanie całego organizmu.”

I z tym zdaniem mam duży problem. Bo to jest takie zdanie typowo mącące wodę. Ona powiedziała, że zmieniają mózg. Leki zmieniają pracę mózgu – i to jest prawda. Leki zmieniają pracę mózgu, ale to jest coś dobrego, a ona – tak to rozumiem - mówi o zmianie jak o czymś złym, i to jest moja trudność z tym zdaniem.

Czyli - co do zasady - leki zmieniają pracę mózgu, przez co powodują, że pacjent czuje się lepiej?

Na przykład. Bo może być jeszcze jedna sytuacja – do czego jeszcze są leki potrzebne? Depresja jest bardzo różną chorobą i nie zawsze obraz depresyjny jest taki sam. I są pacjenci, którzy np. są bardzo pobudzeni, czyli bardzo łatwo wpadają w panikę, w strach, w niepokój, w napięcie, agresję, w złość - w wyniku sytuacji zewnętrznej jaka ich otacza, i to jest wynikiem depresji. Takiemu pacjentowi zalecamy leki, bo potrzebujemy uspokoić jego mózg. Robimy to w taki sposób, żeby pacjent z jednej strony był uspokojony - i bodźce tak mocno do niego nie docierały, ale z drugiej strony żeby nie był za bardzo uspokojony i mógł być aktywny na co dzień.

Beata Pawlikowska mówi również, że „leki przeciwdepresyjne wywołują nienormalny stan mózgu, który sprawia, że zaczynamy inaczej odczuwać. Zmieniają emocje, zmieniają osobowość”. I tutaj jest więcej, mówi, że „zmieniają emocje, zmieniają osobowość wywołują zobojętnienie. Przy długotrwałym stosowaniu przestajesz być sobą nie jesteś w stanie racjonalnie oceniać tego co dzieje się w twoim życiu, co czujesz i w jaki sposób mógłbyś to zmienić”.

I to jest takie zdanie, którego nie jestem w stanie pani prosto odwrócić jednym stwierdzeniem, dlatego, że ona w tym zdaniu bardzo namieszała. Trochę tu, trochę tu, trochę tu, posklejała wszystko i wypuściła. I to jest zdanie, które mnie też wyprowadza z równowagi, bo je trzeba słowo po słowie napisać od nowa, umieszczając wszystko w odpowiednim.

Pokusimy się o to?

Pokuśmy się o to jedno zdanie, zróbmy jego analizę, bo ono jest jedno z najgorszych akurat w tym filmie.

„Leki przeciwdepresyjne wywołują nienormalny stan mózgu (...).”

I zatrzymajmy się tu. Leki przeciwdepresyjne za pomocą swojego działania, w sposób bezpośredni lub pośredni wpływają na pracę mózgu.

To teraz pytanie - co to znaczy nienormalny/ normalny stan mózgu?

A co to dla niej znaczy, to ja nie wiem.

Czy jest w ogóle definicja „normalnego stanu mózgu”?

Nie ma. Zdrowy mózg funkcjonuje w granicach norm. Mózg osoby depresyjnej funkcjonuje inaczej. Ale nie mówimy o nienormalności.

Co to znaczy funkcjonuje inaczej?

Funkcjonuje inaczej w pewnym zakresie. Nie całościowo. Na przykład w zakresie przetwarzania bodźców funkcjonuje inaczej niż zdrowy mózg, ale nie funkcjonuje inaczej w zakresie na przykład odtwarzania informacji, które ktoś zna i wie, i które ma wyuczone.

Czyli na przykład pamięci?

Na przykład.

Dobrze, to co to znaczy, że mózg funkcjonuje inaczej w obszarze przetwarzania bodźców?

Czyli teoretycznie obojętny bodziec w momencie, kiedy mamy depresję, działa na nas w sposób taki, że nas pobudza, wprowadza w niepokój, w strach, w smutek w złość, w agresję, w zaburzenia apetytu, w zaburzenia seksualne. Dzieje się to w podwzgórzu, w hipokampie, w ośrodkach odpowiedzialnych za przetwarzanie emocji, gdzie połączenia neuronalne służą do tego, żeby właśnie emocje przetwarzać i umieć je w sposób zdrowy regulować. Czyli jak się stresuję jakimś wydarzeniem, potrafię trzy razy wziąć głęboki oddech, i pójść dalej. Osoba w depresji, w momencie zestresowania się sytuacją zewnętrzną nie uspokoi się samoistnie, potrzebuje biochemicznej substancji, która ją w ten stan uspokojenia wprowadzi, bo mózg się sam nie autoreguluje.

Czyli w jednostce chorobowej, jaką jest depresja, występuje nieumiejętność w zakresie samoregulacji?

Tak. Brak, nieumiejętność, uszkodzenie w zakresie samoregulacji. I leki to naprawiają. Ja nie rozumiem, co znaczy zatem w rozumieniu tej pani „normalny mózg” i „nienormalny mózg” i to już jest błędne zdanie, a to jest dopiero jedna czwarta tego stwierdzenia.

Dalej słyszymy ”leki przeciwdepresyjne powodują nienormalny stan mózgu, który sprawia, że zaczynamy inaczej odczuwać. Zmienia emocje, zmienia osobowość”.

Tak, zaczynamy inaczej odczuwać. Tylko, że ta zmiana odczuwania jest nam niezbędna to tego, żeby zacząć zdrowieć, albo żeby zacząć normalnie funkcjonować. Bo jeżeli ja odczuwam, nadmierny strach, nadmierny lęk i niepokój, który mnie paraliżuje, który powoduje, ze nie mogę wykonywać żadnej czynności, to taka zmiana w zakresie mojego odczuwania jest niezbędna w tym momencie właśnie do funkcjonowania. Następnie jest zdanie o zmianie osobowości – i to jest ogromne kłamstwo! Ogromne nadużycie, dlatego, że nie ma leków, które zmieniają osobowość. Ja mogę próbować jedynie gdybać, że ona użyła słowa osobowość w znaczeniu sposobu zachowania pacjenta, ale osobowość to jest ściśle zdefiniowana rzecz.

Jest też rozszerzenie tego przez stwierdzenia: „przy długotrwałym stosowaniu przestajesz być sobą, nie jesteś w stanie racjonalnie ocenić co się dzieje w twoim życiu, co czujesz i w jaki sposób mógłbyś to zmienić”.

To nie jest prawda.. Dlatego, że długotrwałe stosowanie przywraca równowagę pracy mózgu, przywraca zdolność autoregulacji i pacjent jest w stanie ocenić – mało tego, pacjenci bardzo często oceniają i przychodzą do lekarzy i mówią: „pani doktor, ja już czuję, że jakaś taka jestem za bardzo zobojętniała” czy też „nie potrafię się cieszyć już bym chciała, żeby to się zmieniło”, i wtedy faktycznie to jest dla nas sygnał, że leki trzeba odstawić. I się leki odstawia. Nikt nie brnie, nikt nie stosuje tych leków dalej. To mówią szczególnie pacjenci, którzy potrzebowali uspokojenia, odgrodzenia się od bodźców, które jednak ich nadmiernie irytowały. W pewnym momencie po prostu oni czują się na tyle stabilnie i zdrowo, że nie potrzebują już tarczy ochronnej, którą dają leki. I my tą tarczę zdejmujemy. To jest normalne.

Padło jeszcze stwierdzenie, ze długotrwałe stosowanie leków przeciwdepresyjnych zmniejsza empatię.

Są też badania, które pokazują, że zwiększają empatię i zdolność odczuwania - to jest akurat taka rzecz, która jest w dalszym ciągu polem otwartym do popisu dla nas, naukowców. Z praktycznego punktu widzenia, znaczyło by to, że leki robią z ludzi psychopatów. Bo kto nie ma empatii? Psychopaci. To jest objaw psychopatii, że nie ma się empatii. Byłoby tak, że miliony osób – które brały lub biorą – stałyby się psychopatami, a tak nie jest.

Jaki film ma wpływ na pacjentów?

Cały przekaz filmu jest jeden. Stawia leki w bardzo negatywnym świetle, nic nie mówi dobrego, a jest bardzo dużo badań, mówiących, że leki pomagają, że ratują życie. Przypuszczałam, że film spowoduje lawinę bardzo dużego niepokoju i tak się zadziało. Dostaję wiadomości, których są setki, widzę komentarze, w których ludzie mówią: „dobra, dzięki tamu filmikowi odstawiam leki”. Film jest bardzo niebezpieczny, bo ma podprogowy przekaz, że leki psychiatryczne niszczą osobowość, że leki psychiatryczne zabijają empatię, że leki psychiatryczne zniszczą mózg. To wywołuje panikę w pacjentach, zwłaszcza tych, którzy mają problem z autoregulacje, oni będą ekstremalnie zestresowani.

Nie do każdego pacjenta wszystkie metody da się dostosować. Każdego pacjenta traktujemy indywidualnie, dlatego czy mówienie globalnie do wielu osób jest szkodliwe, jest bo, jest bez kontekstu. Medyk porusza się w kontekście konkretnej osoby. Ona nie ma wiedzy, do tego, żeby znać kontekst w odpowiednim obszarze. Czysto teoretyczną wiedzę manipuluje i przeinacza, ale to teoria, w medycynie na równi z teorią jest praktyka.

Pandemia, wojna, psychiatrzy mają bardzo dużo pracy. Jesteśmy na skraju wyczerpania. Dlatego nie chcę, żeby taki filmik produkował kolejnych pacjentów. Takie uproszczenia niczego nie wyjaśniają i w niczym nie pomagają – jest dokładnie odwrotnie. I dlatego apeluje po raz kolejny: w sprawach takich jak życie i zdrowie ufajmy ekspertom, a nie – samozwańczym ekspertom. I apeluje do celebrytów i liderów opinii, by bardzo uważali, co mówią. Wiem, że pokusa by być autorytetem w każdej sprawie jest duża – ale to oznacza odpowiedzialność, której przecież tej osoby nie wezmą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Depresja. Lekarka Maja Herman opowiada o chorobie w kontekście filmu Beaty Pawlikowskiej - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl